Pozywam ojca Rydzyka
Rozmowa z mecenasem ROMANEM GIERTYCHEM
– Nie boi się pan, że polegnie w wojnie z ojcem Rydzykiem?
– Nie, nie boję się, że polegnę w tej wojnie. Nie ja tę wojnę wywołałem. Zostałem brutalnie zaatakowany w Telewizji Trwam w sprawach, które są dla mnie bardzo istotne. Ojciec Tadeusz Rydzyk publicznie zanegował wyznawaną przeze mnie wiarę. Sformułowanie „zmiana światopoglądu” w tym kontekście jest publicznym stwierdzeniem, że dana osoba nie mieści się w pojęciu tradycyjnego katolika. Na to absolutnie nie mogłem nie zareagować. Tym bardziej nie mogę zaakceptować sytuacji, w której Radio Maryja, a właściwie ojciec Rydzyk, próbuje wykreować taką oto rzeczywistość, że katolikiem można być albo popierając PiS i Radio Maryja, albo milcząc. Jestem osobą publiczną, która nie milczy, nie popiera PiS, nie popiera też tego, co robi ojciec Rydzyk w zakresie angażowania się w politykę. Ustawienie sprawy tak, że katolikami mogą być tylko ci, których akceptuje ojciec dyrektor, jest sprzeczne z nauczaniem Kościoła, a w odniesieniu do mnie jest po prostu kłamstwem, podłym, brutalnym kłamstwem, które narusza ósme przykazanie.
– Jak pan zareagował na te słowa zaraz na początku?
– Moja reakcja nie była wojenna. Najpierw wysłałem list do Radia Maryja, prosząc o sprostowanie tych informacji. Publicznie zareagowałem, informując opinię publiczną o całej sprawie dopiero w momencie, kiedy nie doczekałem się tego sprostowania.
– Skąd ten atak na pana w Radiu Maryja, jak pan myśli? Bo to chyba nie był przypadek czy dziennikarska wpadka.
– Cały ten atak odbył się w kontekście plotki, zupełnie nieuzasadnionej, ale ożywającej, jakobym miał wrócić do polityki. Dla ojca Rydzyka sytuacja, w której w życiu publicznym, w takiej czy innej formule, w każdym razie na pewno nie w pisowskiej, pojawi się osoba, której nie może zarzucić, że nie jest katolikiem, byłaby bardzo groźna. I dlatego ojciec Rydzyk uznał, że należy po cichu zaszczepić część odbiorców katolickich informacją, że ta osoba właściwie katolikiem nie jest. Stąd ten atak. Wpadka? Gdyby Telewizja Trwam puściła te słowa, a potem je sprostowała, mógłbym uwierzyć, że mamy do czynienia z nadaktywnością dziennikarzy. Ale jeśli ojciec Rydzyk otrzymał ode mnie list, który poszedł zresztą do sześciu biskupów, w tym ordynariusza diecezji toruń- skiej, to nie mógł tego nie zauważyć. Decyzja o tym, żeby sprostowania nie dawać, była więc jego osobistą decyzją i odpowiedzialność za te kłamstwa spada wyłącznie na niego.
– W swoim liście zestawia pan dwa fakty: biznesy ojca Rydzyka i dotacje państwa na jego odwierty z głosowaniem posłów PiS nad ustawą antyaborcyjną, sugerując, że obie strony dogadały się w tej kwestii.
– Radio Maryja od początku swego istnienia w sprawach ochrony życia miało bardzo jednoznaczne stanowisko. Było ono zresztą jedną z przyczyn, dla których chciałem współpracować z ojcem Tadeuszem Rydzykiem. Byłem jego obrońcą w postępowaniu karnym, w którym był podejrzanym. Zarzucił bowiem w bardzo ostrych słowach posłom SLD brak popierania ustawy o ochronie życia. Uznał, że posłowie, którzy nie poparli tej ustawy, powinni mieć golone głowy, jak kobiety, które zadawały się z Niemcami w czasie drugiej wojny światowej. Takiego porównania użył. Byłem aplikantem, pan Marek Kotlinowski (obecnie sędzia Trybunału Konstytucyjnego) – jego głównym obrońcą. Wybroniliśmy ojca Rydzyka. I proszę teraz porównać to jego ówczesne stanowisko z tym, co stało się w 2007 roku. Wtedy deklaratoryjnie popierał wprowadzenie do konstytucji zapisu, że człowiek ma swój początek w momencie poczęcia, ale faktycznie posłowie, którzy głosowali przeciwko tej ustawie, nie przyszli na głosowanie czy wstrzymali się od głosu, co znaczyło dokładnie to samo, byli dzień w dzień w Radiu Maryja. Poseł Jacek Kurski publicznie wypowiadał się przeciwko temu zapisowi, a tego samego dnia gościł na antenie toruńskiej rozgłośni. Takich przykładów było w ciągu dwóch miesięcy kilkaset. Jak należy traktować taką zmianę podejścia? Z czego wynika ta zmiana? Nie wiem. Ale wiem, że gdyby w 2007 roku ojciec Rydzyk postawił sprawę na ostrzu noża i zapowiedział, że nie będzie zapraszał do swoich mediów tych, którzy głosują przeciw, to mielibyśmy większość w Sejmie. To wiem na pewno.
– Ale pan w swoim liście sugeruje, z czego wynika ta zmiana u ojca Rydzyka.
– Nie, ja tylko mówię, że nie przeszkadzało ojcu Rydzykowi takie, a nie inne zachowanie lidera PiS i całej formacji w prowadzeniu w tym czasie negocjacji dotyczących wielomilionowych kontraktów i to nie tylko na geotermię. – Umówmy się – to sugerowanie! – Jeżeli mówi pani, że coś sugeruję, to muszę przyznać, że tak można to odebrać. Niech każdy na podstawie swojego doświadczenia życiowego oceni, czy branie od kogoś pieniędzy zmienia stosunek do tej osoby, czy nie. Mam prawo stawiać te pytania, że w 2007 roku w medium ojca dyrektora pojawiły się nie sugestie, ale oskarżenia dotyczące rzekomych nieprawidłowości w finansach LPR: wyprowadzania pieniędzy, wynajmowania kibiców do likwidowania przeciwników politycznych – cała seria artykułów nagrodzona wysokimi premiami w tym wydawnictwie. Po pięciu latach postępowanie prokura- torskie wszczęte na polecenie pana Ziobry skończyło się niczym. Nikogo nie oskarżono, nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości – żadnych pieniędzy nie wyprowadzano, żadnych kiboli nie wynajmowano. To była bzdura, oszczerstwo. Czy ktoś nas za to przeprosił? Nie. Więc jeśli ojciec Tadeusz Rydzyk interesował się finansami LPR w 2007 roku, to czy ja nie mogę zainteresować się tym, jaki był polityczny kontekst rozmów dotyczących finansów dla przedsięwzięć biznesowych, bo kopanie dziur w ziemi, póki co, nie jest misją Kościoła katolickiego w Polsce. – Mocno pana ta sytuacja ruszyła. – Owszem, nie znoszę obłudy. A paradoksem tej sytuacji jest to, że w niedzielę na antenie Radia Maryja krytykowali mnie pani Beata Kempa i pan Joachim Brudziński, sugerując, że powinienem
16