Pozywam ojca Rydzyka
15 być wyłączony ze świata katolickiego. Tymczasem poseł Brudziński w 2007 roku wstrzymał się od głosu podczas głosowania nad poprawką do konstytucji chroniącą życie, pani Kempa w ogóle nie głosowała. W związku z tym moja teza, która została zasugerowana w tym piśmie, została udowodniona już na drugi dzień, nie gdzie indziej, a na antenie Radia Maryja. A teza była taka, że ojcu Rydzykowi zupełnie nie przeszkadzało, iż posłowie, których promował, w realnych głosowaniach sprzeciwiali się nauczaniu Kościoła, bo ta poprawka do konstytucji była poparta przez Episkopat Polski. Przypomnę, że z powodu tego, co się stało, zrezygnował z członkostwa w PiS Marek Jurek, co było zresztą mocno komentowane w świecie katolickim, ale nie na antenie Radia Maryja.
– Ojciec Rydzyk rzeczywiście powiedział panu, że pana zniszczy?
– W pewnych sytuacjach deklaracje tego typu nie mają charakteru przemyślanego, to na pewno były emocje. I nie jest też tak, że po tej deklaracji mój stosunek do Radia Maryja był od razu negatywny. W klubie parlamentarnym w roku 2002 miałem taką sytuację, jaką miałem. Większość klubu stanowiły zwolenniczki rozgłośni toruńskiej, w związku z tym w odniesieniu do Radia Maryja nasza polityka była meandryczna. Nie chcę przedstawiać się jako ktoś, kto od 2002 roku krytykuje Radio Maryja, bo tak nie było. Natomiast faktem jest, że od 2001 roku nie byłem na antenie toruńskiej rozgłośni ani razu, z wyjątkiem trzech wystąpień, gdzie byli przedstawiciele komisji orlenowskiej, także człowiek z PO, więc trudno by mnie było nie zaprosić na takie spotkanie. Ale fakt, że nie gościłem w Radiu Maryja, był świadectwem, w jaki sposób traktował mnie ojciec Rydzyk. Nadto nieustannie trwały próby rozmontowywania klubu, najgłośniejsza była ta w roku 2005, kiedy za namową ojca Rydzyka sześciu posłów wystąpiło z LPR i podpisało koalicję z PiS, zanim myśmy to zrobili. Wcześniej rozłamy też organizowali posłowie związani z Radiem Maryja, bez przerwy toczyliśmy w klubie walkę z działaniami, które miały doprowadzić nie do likwidacji LPR, ale do wyeliminowania mnie i kilku związanych ze mną osób z kierownictwa LPR.
– Tylko dlatego, że nie przystał pan na warunki ojca Rydzyka?
– Dlatego, że nie kierowaliśmy się jego wskazaniami nie tylko w 2002 roku, ale także później. Publicznie ojciec Tadeusz Rydzyk nazywał mnie oszustem, głosił, że powinienem być na katafalku, tak było.
– Wróćmy do plotki, która mogła stać się powodem tej całej sprawy. Czemu jest wiecznie żywa?
– Może jest zapotrzebowanie społeczne na to, aby zaczęło się coś dziać w tym obszarze. Tego nie wiem. Ta plotka rzeczywiście funkcjonuje, ale jest absurdalna przynajmniej w jednym zakresie: w moim przekonaniu przejęcie Platformy Obywatelskiej jest zupełnie nierealne. Donald Tusk trzyma władzę twardą ręką i żadne realne ruchy w Platformie bez jego zgody nie mogą mieć miejsca.
– Ale plotki część druga jest taka, że jak nie przejęcie Platformy, to zbudowanie czegoś nowego na prawicy.
– W tej chwili nie ma przestrzeni, która pozwoliłaby na zbudowanie nowej formacji. Czy nie będzie za rok? Tego nie wiem. Zawsze mówiłem, że jeśli się okaże, iż są warunki do tworzenia czegoś nowego, to się przed tym nie wzbraniam. Nie wzbraniam się przed udziałem w życiu publicznym, ale na chwilę obecną nie widzę takiej możliwości.
– Wie pan, nad czym się zastanawiają w Sejmie: jak to Giertych robi, że nie ma go przy Wiejskiej, a cały czas jest obecny w mediach. – Wiejska powoli traci znaczenie. – Mówi się też, że oprócz kancelarii powinien pan prowadzić firmę PR-owską.
– Do prowadzenia firmy PR-owskiej lepiej predysponowany jest mój przyjaciel Michał Kamiński.
– Czemu pana tak media lubią, jak pan myśli?
– Może dlatego, że mówię coś innego niż wszyscy inni. Nie powtarzam tego, co mi esemesami przyśle biuro partyjne. Jak inteligentny dziennikarz zaprosi jakiegokolwiek polityka PiS czy Platformy Obywatelskiej do studia, to na godzinę przed jego przyjściem może wypisać sześć tez, które ta osoba wygłosi. Wiadomo, jakie jest stanowisko partii, więc obojętne, kto przyjdzie, wiadomo, co będzie mówił. U mnie tak nie jest. Mówię, co myślę. Natomiast sprawa z ojcem Rydzykiem, jak rzadko która, mnie wkurzyła. Próba wypchnięcia mnie ze świata katolickiego, przedstawienie kłamliwej informacji o moim światopoglądzie przez osobę, która sama go zmieniła, to obłuda. Bo skoro w 1997 roku ojciec Rydzyk chciał posłom głosującym przeciwko ustawie aborcyjnej golić głowy, a potem tych posłów hołubił i promował, to kto zmienił światopogląd: ja czy ojciec Rydzyk?
– Nie wiem tylko, czemu tak się pan przejmuje tym, co mówi ojciec Rydzyk. Znam wielu katolików, którzy nie słuchają Radia Maryja, chodzą do kościoła i modlą się do Boga, a nie do ojca dyrektora.
– To tylko część prawdy. Miałem telefon od byłego senatora AWS, którego syn jest księdzem. Mówi taki: „Jak dobrze, że pan to wszystko powiedział. Bo za chwilę rozgrzeszenia się nie dostanie, jak się nie będzie należało do PiS”. Człowiek pochodzi z Polski wschodniej. W Warszawie rzeczywiście wpływy Radia Maryja nie są tak głębokie, ale w tej Polsce tradycyjnej to, co się dzieje w Radiu Maryja, natychmiast przekłada się na poglądy proboszczów i jest dalej transmitowane do wiernych. Bardzo się ucieszyłem ze wsparcia, jakiego udzielił mi pan senator Filip Libicki. Filip Libicki jest także tradycyjnym katolikiem, troszkę innego fragmentu tradycji niż ja, ale bez wątpienia konserwatywnego. Jego stanowisko, stanowisko wielkopolskich tradycjonalistów, było dla mnie bardzo ważnym wsparciem i jestem za nie wdzięczny. – I co pan teraz z tą sprawą zrobi? – Pozywam ojca Tadeusza Rydzyka o to, aby sprostował nieprawdziwe informacje i zrobię wszystko, aby Telewizja Trwam sprostowała te plugawe oszczerstwa na mój temat. Idę do sądu cywilnego, nie kościelnego, dlatego, że Telewizja Trwam jest instytucją prywatną. Własnością fundacji, zakonników, którzy są osobami fizycznymi. To czysto cywilna instytucja, w związku z tym idziemy do sądu cywilnego. Pozew zostanie wysłany do właściwego sądu okręgowego.
– Nie mogę o to nie zapytać: Co pan myśli o uzasadnieniu wyroku wygłoszonym przez sędziego Tuleyę?
– Dziwi mnie, że sędzia Tuleya nie złożył zawiadomienia przeciwko Mariuszowi Kamińskiemu. W moim przekonaniu mamy do czynienia z przestępstwem. Sędzia wykonuje swoją pracę, a pan Kamiński, który jest oskarżony za metody działania CBA, powinien zważać na czyny i słowa. Nie można kogoś oskarżać o popełnienie przewinienia dyscyplinarnego, jeżeli to jest nieprawda. To także przestępstwo z artykułu 234 Kodeksu karnego. Sąd po to jest, aby wydawać wyroki. Można je kwestionować poprzez apelacje. Sędzia Tuleya w swoim uzasadnieniu użył hiperboli, zwrotu retorycznego, przesadził. Nie jest jednak historykiem i nie pisze książki naukowej. Gdyby takie sformułowania były karalne, to wszystkie przesady w życiu publicznym powinniśmy ścigać. O uzasadnieniu sędziego Tulei można dyskutować, można się z jego porównaniem zgadzać lub nie, ale nie można go za nie oskarżać.
– Uważa pan, że Zbigniew Ziobro i Jarosław Kaczyński powinni stanąć przed Trybunałem Stanu?
– Tak, ale trzeba było do tego doprowadzić pięć lat temu. Dzisiaj to nie ma sensu i to zaniechanie uważam za błąd.