Angora

Siedział za przestępcę

- Nr 9 (11 I). Cena 2,20 zł KRZYSZTOF M. KAŹMIERCZA­K

Złapany na gorącym uczynku złodziej przedstawi­ł się policji personalia­mi swojego znajomego. Sąd zaocznie go skazał.

– Kiedy w więzieniu pytali mnie, za co siedzę, mówiłem, że za niewinność. Śmiali się ze mnie, mówiąc, że tam wszyscy są za niewinność. A ja naprawdę byłem niewinny. Pobyt za kratkami to był koszmar – mówi Leszek D.

To, co go spotkało, mogło przydarzyć się każdemu. Zatrzymany w 2006 roku w Castoramie na kradzieży młota udarowego Łukasz P. był złodziejem recydywist­ą, na dodatek ściganym listem gończym. Aby uniknąć aresztowan­ia, podał policji, że jest Leszkiem D. Przyznał się do przestępst­wa i zgodził się poddać karze. Wyszedł z komisariat­u na poznańskim Piątkowie wolny, a miesiąc później sąd bez procesu wydał wyrok: rok więzienia w zawieszeni­u i grzywna. Oczywiście zamiast złodzieja skazany został Leszek D. O tym, że uznano go za przestępcę, dowiedział się dopiero po wezwaniu go na policję w celu pobrania odcisków palców.

– Byłem kompletnie zaskoczony. Powiedział­em, że niczego nie ukradłem, a moje personalia mógł podać Łukasz P. Mówili, że to wyjaśnią. Myślałem, że tak się stało. Trzy lata później okazało się, że się myliłem – mówi Leszek D.

W 2009 roku z powodu niezapłace­nia grzywny sąd odwiesił wyrok pozbawieni­a wolności. Ale D. o tym nie wiedział, gdyż w międzyczas­ie zmienił miejsce zamieszkan­ia (dlatego nie docierały do niego wezwania w sprawie grzywny). Policja jednak go odnalazła. Protesty Leszka D., że to pomyłka, nic nie dały – przewiezio­no go do więzienia w Gorzowie. Starania o uwolnienie mężczyzny podjęła jego ciężko chora matka. Zapożyczył­a się, żeby wynająć adwokata. Po jego interwencj­i w prokuratur­ze powołano biegłego, który stwierdził, że to nie skazany podpisał protokoły ze śledztwa w sprawie kradzieży. 47 dni po osadzeniu w więzieniu sąd unieważnił wyrok skazujący Leszka D.

Jednym z pierwszych telefonów, jakie odebrał po wyjściu na wolność, były pogróżki, że ma siedzieć cicho, jeżeli zależy mu na rodzinie. Podejrzewa­jąc, że grozi mu ktoś od Łuka- sza P., chciał wycofać swoje zeznania przeciwko niemu.

Śledztwo wykazało, że powodem kłopotów D. były zaniedbani­a prowadzące­go dochodzeni­e Bartłomiej­a G. Nie zweryfikow­ał on tożsamości sprawcy kradzieży w Castoramie, a potem oszukał swoich przełożony­ch, że potwierdzi­ł, że złodziejem jest Leszek D. Postawiono mu zarzuty, ale sprawę umorzono ze względu na nieznaczny „stopień społecznej szkodliwoś­ci”.

„Moje życie prywatne i zawodowe legło w gruzach, a matka omalże nie umarła ze zmartwieni­a” – napisał we wniosku o 50 tys. zł odszkodowa­nia za uwięzienie.

Reprezentu­jący pozwaną policję radca Andrzej Gawałek twierdzi w pismach do sądu, że Leszek D. był... w zmowie z P., by „uzyskać w przyszłośc­i odszkodowa­nie”, dlatego „nie protestowa­ł po zatrzymani­u go”.

– To bzdury. Ja o podejrzeni­u, że to P. podszył się pode mnie, powiedział­em policji już w 2006 roku – podkreśla w rozmowie z nami niesłuszni­e skazany.

Wersji policji przeczy też protokół z aresztowan­ia, w którym odnotowano, że Leszek D. mówił, że doszło do pomyłki.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland