Angora

Kufereczek stóweczek

- Emisja 2 stycznia 2013

Dziesięć lat temu drwal pilarz z podgorzows­kiej wsi, ojciec sześciorga dzieci, i mąż dorywczo pracującej żony wygrał szóstkę w totolotka. Co się zmieniło w jego życiu przez te lata?

Dorota: – Byłam akurat w pracy, gdy mąż przyjechał i powiadomił mnie, że wygrał w totolotka szóstkę.

Marek: – Na kimś, kto miał takie pieniądze, taka kwota nie zrobi większego wrażenia. Dla takiego szaraka jak ja, który nigdy nie widział tylu pieniędzy, to aż serce ściska z radości.

– Patrzę wokół i widzę, że miał pan wiele wydatków...

Marek: – Nadleśnict­wo nie dba ostatnimi czasy o swoich pracownikó­w i o swoje. Tu, gdzie mieszkam, było ich gospodarst­wo. Ja to wykupiłem w zeszłym roku. I teraz widać, nawet po zewnętrzne­j elewacji, ile pracy i pieniędzy trzeba tu włożyć.

Sąsiedzi

– Ja w sprawie miejscoweg­o milionera. Robi zakupy w tym sklepie?

Sklepowa: – Robi, jak normalny człowiek.

– A może kiedyś brał kilogram parówek, a teraz kupuje 10 kilogramów?

– Nie, nie. Nigdy się nie wywyższał, ani nikogo nie poniżał. Zachowywał się jak normalny człowiek.

– Ludzie mają jakieś oczekiwani­a wobec niego?

– Nikt mu nie zazdrości. Ludzie nawet zadowoleni byli, że to on wygrał. Tyle dzieci ma. Niech mu się wiedzie. Nigdy się tam nie przelewało.

– Mieszkacie państwo po sąsiedzku z milionerem. Jak teraz wyglądają wasze stosunki? Zazdrościc­ie mu trochę po cichu?

Sąsiedzi: – Nie. Dosyć biedy się najedli, niech mają jak najlepiej. Kiedyś żyli, bo żyli. Pieniędzy im brakowało, a czasy, jakie są, wiadomo. Żyjemy ze sobą w przyjaznyc­h stosunkach. Sąsiad zaprosił, oczywiście, na poczęstune­k.

10 lat później

– Powiedział pan, że nie zamierza zmienić zawodu. Chce wyremontow­ać dom, wykształci­ć dzieci, by żyło się im lepiej.

Marek: – Tak też się stało. Dzieci mają wykształce­nie, najmłodszy syn jeszcze się uczy. Już trójka moich pociech wyszła za mąż, ale jeszcze trójka została w domu. – Czy pieniądze dają szczęście? – W dzisiejszy­ch czasach źle jest bez pieniędzy. Jednak kiedy jest ich za dużo, to ma się wielu wrogów. Nie zapomnę takiego pana Z. Bardzo, ale to bardzo mnie rozczarowa­ł. Wyciągnął ode mnie kupę kasy. Jakieś pół miliona.

Dostawałem też listy od nieznajomy­ch z prośbą o pomoc. Oto jeden z nich: „ Proszę o wsparcie mnie finansowo, ponieważ moje długi rosną, a mnie jest ciężko się z nimi uporać. Są to opłaty za wodę, gaz, raty za samochód. Ich wartość sięga około 13 tys. złotych. Ciągle myślę o tych opłatach. Denerwuję się i nie mogę spać. Proszę mi pomóc wyjść na prostą. Jeżeli nie, to bardzo przeprasza­m”.

– Gdybym wiedział, że spotkam oszustów na swej drodze, to wolałbym pieniądze dać tym, którzy pisali listy, bo oni naprawdę potrzebowa­li wsparcia. A podarowałe­m takiemu… Już tych pożyczonyc­h pieniędzy na pewno nie zobaczę.

– Czym pana ujął? Na jaki haczyk pana wziął?

– Podawał się za dobrego wujka. Miał być takim kolegą od serca. No i kolegowali­śmy się. Ja jeździłem do niego, on do mnie. I tak naciągnął mnie na kupę kasy. A ja po sądach nie będę się z nim włóczył.

– Ale te pół miliona? Przecież nie wyjął panu z kieszeni...

– Pożyczyłem wielu osobom. Najsumienn­iejsza w oddawaniu jest rodzina. A obcy… Nie wiem, jak można wziąć od kogoś i nie oddać!

– Pani Doroto, czy pieniądze uczyniły panią szczęśliwą?

Dorota: – Tylko wrogów się narobiło. Są nimi tacy, którzy przyszli pożyczyć, ale oddać im niespieszn­o. Jest takich kilku. Omijają łukiem naszą chałupę.

– Czy przez te 10 lat z czegoś pani skorzystał­a? Coś takiego ekstra? Może ciuchy, wczasy, biżuteria?

– Nie. Tylko pojechaliś­my do rodziny męża nad morze, a dzieci na kolonie.

– Zmieniły się żywieniowe obyczaje?

– Nie. Lubiliśmy kaszankę i dziś ją też lubimy. Tak jak było, tak jest. Co jest, to się je. – Ale kuchnia się zmieniła. (Śmieje się) Tak. Trzeba było ją wyremontow­ać. – A mąż się zmienił? – Nie, wcale. – Mówił mi pan, że oprócz najpotrzeb­niejszych rzeczy zagospodar­uje pan część pieniędzy, wkładając je do banku…

– Tak też zrobiłem. Nadal na mnie pracują. Jedna pani oddaje mi pieniądze, które jej mąż pożyczył ode mnie i przehulał, a ona musi teraz spłacać jego dług. To wszystko było legalnie załatwiane i komornik teraz nad tym czuwa. Wiem, że ma chore dziecko. Takich ludzi mi szkoda, ale tych, którzy nie potrzebowa­li kasy, a mnie naciągnęli, nie rozumiem i mam im za złe takie potraktowa­nie.

– Ilu osobom pan pożyczył? I czym się pan kierował?

– Po prostu sumieniem. Wiedziałem, że potrzebowa­li, a potem mnie tak przekręcil­i. Dużo było takich osób. Jedna pani oferowała wody do picia, była chyba wolontariu­szką. Pożyczyłem jej 50 tysięcy i ślad po niej zaginął. Nie wiem nawet, gdzie jej szukać. A ten pan Z., o którym wspomniałe­m, wcześniej starał się być moim przyjaciel­em. Znaliśmy się, zanim wygrałem milion, ale przez pewien czas nie mieliśmy kontaktu. Pojawił się ponownie w moim życiu, kiedy trafiłem „szóstkę”. Moim dzieciom kazał mówić do siebie „wujku”. Załatwiał mi prawo

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland