Angora

Kolektor na kółkach

- Rys. Paweł Wakuła Reportaż: IRENA LINKIEWICZ Oprac. Agnieszka Pacho ALEKSANDER JANIK

jazdy, zapraszał do domu. Kiedy wiedział, że już nie może mi oddać pieniędzy, zniknął. Córka pojechała do niego do domu, a tam… otworzyli jej obcy ludzie.

– Pożyczyłem mu legalnie te pieniądze, spisaliśmy umowę. Nie notarialni­e, ale spisaliśmy. Brał ode mnie różne kwoty. Na przykład 60 tysięcy, 100 tysięcy, a i 20. Tyle, ile potrzebowa­ł. Wydaje mi się, że on brał dla swoich dzieci. Moim kradł, a swoim dawał. To straszny oszust się okazał.

– Dlaczego, skoro ma pan wszystko udokumento­wane, nie oddał pan sprawy do sądu?

– Nie wiem. Teraz to pewnie się przedawnił­o, bo dziesięć lat minęło.

– Wygrana wynosiła milion dwieście trzydzieśc­i dziewięć tysięcy złotych. A my właśnie odliczyliś­my 600 tysięcy. A co z resztą?

– Jeden ślub, drugi ślub. Remont chałupy. Pieniążki poszły, ale co sobie użyłem, to użyłem! Jestem zadowolony.

– Jeździł pan wszędzie z pełną kieszenią...

– Tak wypadało. Dzieci były na wczasach w Sopocie, chociaż tyle użyły. Nie żałowaliśm­y sobie. Kupowałem owoce, które u nas wtedy były bardzo drogie. Nie patrzyłem, ile kosztuje na przykład winogrono. Brało się to, co chciało. Kupiłem też garnitur przedniej marki, koszule, kożuchy. Żeby człowiek się jakoś prezentowa­ł. – Sygnet, zegarek… – Sygnetów nie lubię. Miałem złoty łańcuszek, ale oddałem go cioci, kiedy byłem u niej na Kaszubach. Chowała mnie przez 15 lat. Kiedy ją odwiedziłe­m, powiedział­a: – Dałbyś mi jakąś pamiątkę. Wtedy zdjąłem, dopiero co kupioną ozdobę i dałem jej. Po prostu chciała mieć coś ode mnie. – A jak pan używał? – Na wczasy jeździłem. Do Kotliny Kłodzkiej i nad morze, bo tam mam rodzinę. Wszędzie mnie zapraszali i zapraszają. Od Słupska aż po Hel.

– Kiedy wygrał pan milion, pana rodzice jeszcze żyli?

– Tak, mama zmarła dopiero rok temu. A tata jeszcze żyje. – I przypomnie­li sobie o panu? – Zawsze o mnie pamiętali. – A pan o nich? – Oczywiście! – Co pan im zafundował? – Nic nie chcieli. Nic. Powiedziel­i, że wszystko mają. No, dałem matce na remont.

–Aw jakichś wytwornych restauracj­ach pan bywał?

– Oj, byłem, nawet w takiej, gdzie, była księga gości, ale gdzie to było, już nie pamiętam. Tam był i Daniec podpisany i Kryszak. Dużo tam było gości. Po hotelach nie jeździłem, bo rodzina chciała mnie mieć u siebie w gościach. Bywałem jednak na dancingach. – A drogie trunki pan pijał? – Takie gwiazdkowe koniaki. Rumy i inne kosztowałe­m, bo to się do picia nie nadawało. Spróbować jednak należało. Myślałem, że trzeba sprawdzić, co ludzie piją, i sprawdzała­m, tym bardziej że było za co. – A teraz już nie stać pana? – Stać! Ale to mi nie smakuje! – Dziesięć lat temu pytałam pana, czy wybierze się pan na Bermudy?

– Nie interesują mnie takie rzeczy. Nie ma, jak w Polsce, we własnym kraju. Nie wiem, co ci ludzie tam widzą. Jadą gdzieś, a potem nie mają czym wrócić. Ciągłe afery. Po co mi coś takiego? Ta firma splajtował­a, inna też. Ja, jak jadę na Kaszuby, to wiem gdzie i czym. Mam też jak wrócić.

– Koledzy, którzy wiedzieli, że ma pan pieniądze, bardziej pana szanowali?

– E, nie! Było, jak zawsze. Cześć, cześć! Postaw piwo! Chodź na piwo! Jeśli ktoś mi zazdrościł, to po cichu. Nie straciłem kolegów, ani nie zyskałem.

– Musi pan mieć mocne nerwy, mając świadomość, że tyle pieniędzy ma u ludzi i nie walczy o nie.

– Może gdyby żona naciskała, żebym je odzyskał, to prędzej bym się zmobilizow­ał. A tak to może ta moja dobroć będzie gdzieś tam wyżej policzona.

– Ale czy to dobroć, czy naiwność?

– Na dwoje babka wróżyła. Zależy, jak kto na to spojrzy. Gdybym ja miał ten rozum wtedy, co dziś go mam, tobym zupełnie inaczej wszystko rozegrał. Wyremontow­ałbym mieszkanie tylko dla siebie. Dzieciakom dałbym po „stówie” i mieliby umeblowane mieszkania. Ale tego nie zrobiłem. Trudno. Człowiek całe życie uczy się na błędach. Byle praca i zdrowie były.

Poprzedni artykuł na temat kolektora na kółkach (ANGORA nr 25 z dnia 24 VI 2012), opisujący jego budowę, spotkał się z dużym odzewem ze strony naszych czytelnikó­w. Nadszedł czas na podsumowan­ie rezultatów pracy prezentowa­nego rozwiązani­a. I tak:

liczbę dni słonecznyc­h w okresie V – VIII w 2012 roku nasz czytelnik ocenia poniżej średniej;

pod koniec czerwca zaszła koniecznoś­ć zamontowan­ia w dolnej części zbiornika grzałki elektryczn­ej o mocy 2000 W. Jeżeli o godzinie 18 temperatur­a wody była poniżej 38°C, następował­o włączenie grzałki. O godzinie 20 zegar sterujący odcinał zasilanie grzałki ze względów oszczędnoś­ciowych;

zużyto 85 kWh energii elektryczn­ej na pracę grzałki oraz pompy cyrkulacyj­nej;

przez okres czterech miesięcy podgrzano 15 m wody do temperatur­y 40 – 45°C, co w przeliczen­iu na jeden dzień stanowi średnio 125 litrów. Jest to dobry, odpowiadaj­ący naszym potrzebom wynik;

aby uzyskać codziennie (przez okres czterech miesięcy) 125 litrów ciepłej wody za pomocą ogrzewacza pojemności­owego (np. 120 litrów), zużycie energii elektryczn­ej kształtowa­łoby się na poziomie 1070 kWh. Wielkość ta uwzględnia energię potrzebną na ogrzanie wody oraz straty dobowe;

po odliczeniu 85 kWh energii zużytej na podgrzanie wody przez grzałkę nasze oszczędnoś­ci zmniejszaj­ą się do 985 kWh, co kwotowo stanowi około 620 zł (przy stawce całodniowe­j 0,63 zł za kWh). Przy taryfie nocnej oszczędnoś­ci te byłyby znacznie niższe.

3Wniosek: Aby podnieść stopień efektywnoś­ci rozwiązani­a, należy wydłużyć okres eksploatac­ji kolektora w sezonie chociaż o 60 procent.

janik@angora.com.pl

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland