Kolektor na kółkach
jazdy, zapraszał do domu. Kiedy wiedział, że już nie może mi oddać pieniędzy, zniknął. Córka pojechała do niego do domu, a tam… otworzyli jej obcy ludzie.
– Pożyczyłem mu legalnie te pieniądze, spisaliśmy umowę. Nie notarialnie, ale spisaliśmy. Brał ode mnie różne kwoty. Na przykład 60 tysięcy, 100 tysięcy, a i 20. Tyle, ile potrzebował. Wydaje mi się, że on brał dla swoich dzieci. Moim kradł, a swoim dawał. To straszny oszust się okazał.
– Dlaczego, skoro ma pan wszystko udokumentowane, nie oddał pan sprawy do sądu?
– Nie wiem. Teraz to pewnie się przedawniło, bo dziesięć lat minęło.
– Wygrana wynosiła milion dwieście trzydzieści dziewięć tysięcy złotych. A my właśnie odliczyliśmy 600 tysięcy. A co z resztą?
– Jeden ślub, drugi ślub. Remont chałupy. Pieniążki poszły, ale co sobie użyłem, to użyłem! Jestem zadowolony.
– Jeździł pan wszędzie z pełną kieszenią...
– Tak wypadało. Dzieci były na wczasach w Sopocie, chociaż tyle użyły. Nie żałowaliśmy sobie. Kupowałem owoce, które u nas wtedy były bardzo drogie. Nie patrzyłem, ile kosztuje na przykład winogrono. Brało się to, co chciało. Kupiłem też garnitur przedniej marki, koszule, kożuchy. Żeby człowiek się jakoś prezentował. – Sygnet, zegarek… – Sygnetów nie lubię. Miałem złoty łańcuszek, ale oddałem go cioci, kiedy byłem u niej na Kaszubach. Chowała mnie przez 15 lat. Kiedy ją odwiedziłem, powiedziała: – Dałbyś mi jakąś pamiątkę. Wtedy zdjąłem, dopiero co kupioną ozdobę i dałem jej. Po prostu chciała mieć coś ode mnie. – A jak pan używał? – Na wczasy jeździłem. Do Kotliny Kłodzkiej i nad morze, bo tam mam rodzinę. Wszędzie mnie zapraszali i zapraszają. Od Słupska aż po Hel.
– Kiedy wygrał pan milion, pana rodzice jeszcze żyli?
– Tak, mama zmarła dopiero rok temu. A tata jeszcze żyje. – I przypomnieli sobie o panu? – Zawsze o mnie pamiętali. – A pan o nich? – Oczywiście! – Co pan im zafundował? – Nic nie chcieli. Nic. Powiedzieli, że wszystko mają. No, dałem matce na remont.
–Aw jakichś wytwornych restauracjach pan bywał?
– Oj, byłem, nawet w takiej, gdzie, była księga gości, ale gdzie to było, już nie pamiętam. Tam był i Daniec podpisany i Kryszak. Dużo tam było gości. Po hotelach nie jeździłem, bo rodzina chciała mnie mieć u siebie w gościach. Bywałem jednak na dancingach. – A drogie trunki pan pijał? – Takie gwiazdkowe koniaki. Rumy i inne kosztowałem, bo to się do picia nie nadawało. Spróbować jednak należało. Myślałem, że trzeba sprawdzić, co ludzie piją, i sprawdzałam, tym bardziej że było za co. – A teraz już nie stać pana? – Stać! Ale to mi nie smakuje! – Dziesięć lat temu pytałam pana, czy wybierze się pan na Bermudy?
– Nie interesują mnie takie rzeczy. Nie ma, jak w Polsce, we własnym kraju. Nie wiem, co ci ludzie tam widzą. Jadą gdzieś, a potem nie mają czym wrócić. Ciągłe afery. Po co mi coś takiego? Ta firma splajtowała, inna też. Ja, jak jadę na Kaszuby, to wiem gdzie i czym. Mam też jak wrócić.
– Koledzy, którzy wiedzieli, że ma pan pieniądze, bardziej pana szanowali?
– E, nie! Było, jak zawsze. Cześć, cześć! Postaw piwo! Chodź na piwo! Jeśli ktoś mi zazdrościł, to po cichu. Nie straciłem kolegów, ani nie zyskałem.
– Musi pan mieć mocne nerwy, mając świadomość, że tyle pieniędzy ma u ludzi i nie walczy o nie.
– Może gdyby żona naciskała, żebym je odzyskał, to prędzej bym się zmobilizował. A tak to może ta moja dobroć będzie gdzieś tam wyżej policzona.
– Ale czy to dobroć, czy naiwność?
– Na dwoje babka wróżyła. Zależy, jak kto na to spojrzy. Gdybym ja miał ten rozum wtedy, co dziś go mam, tobym zupełnie inaczej wszystko rozegrał. Wyremontowałbym mieszkanie tylko dla siebie. Dzieciakom dałbym po „stówie” i mieliby umeblowane mieszkania. Ale tego nie zrobiłem. Trudno. Człowiek całe życie uczy się na błędach. Byle praca i zdrowie były.
Poprzedni artykuł na temat kolektora na kółkach (ANGORA nr 25 z dnia 24 VI 2012), opisujący jego budowę, spotkał się z dużym odzewem ze strony naszych czytelników. Nadszedł czas na podsumowanie rezultatów pracy prezentowanego rozwiązania. I tak:
liczbę dni słonecznych w okresie V – VIII w 2012 roku nasz czytelnik ocenia poniżej średniej;
pod koniec czerwca zaszła konieczność zamontowania w dolnej części zbiornika grzałki elektrycznej o mocy 2000 W. Jeżeli o godzinie 18 temperatura wody była poniżej 38°C, następowało włączenie grzałki. O godzinie 20 zegar sterujący odcinał zasilanie grzałki ze względów oszczędnościowych;
zużyto 85 kWh energii elektrycznej na pracę grzałki oraz pompy cyrkulacyjnej;
przez okres czterech miesięcy podgrzano 15 m wody do temperatury 40 – 45°C, co w przeliczeniu na jeden dzień stanowi średnio 125 litrów. Jest to dobry, odpowiadający naszym potrzebom wynik;
aby uzyskać codziennie (przez okres czterech miesięcy) 125 litrów ciepłej wody za pomocą ogrzewacza pojemnościowego (np. 120 litrów), zużycie energii elektrycznej kształtowałoby się na poziomie 1070 kWh. Wielkość ta uwzględnia energię potrzebną na ogrzanie wody oraz straty dobowe;
po odliczeniu 85 kWh energii zużytej na podgrzanie wody przez grzałkę nasze oszczędności zmniejszają się do 985 kWh, co kwotowo stanowi około 620 zł (przy stawce całodniowej 0,63 zł za kWh). Przy taryfie nocnej oszczędności te byłyby znacznie niższe.
3Wniosek: Aby podnieść stopień efektywności rozwiązania, należy wydłużyć okres eksploatacji kolektora w sezonie chociaż o 60 procent.
janik@angora.com.pl