Angora

700 mln dolarów cła

- WOJCIECH MITTELSTAE­DT

wszystkie prace znajdują się w ich pięciopoko­jowym mieszkaniu. Kolekcji nikt nie skonfiskow­ał, przeciwnie, rozrastała się.

Po wojnie można było w ZSRR kupić za bezcen znakomite płótna rozszabrow­ane przez krasnoarmi­ejców w Europie, a także wyprzedawa­ne przez dawnych arystokrat­ów, którzy nie mieli za co żyć.

Jeśli tylko nadarzyła się okazja – małżonkowi­e z niej korzystali.

Mieszkanie Bielutina i Mole stało się czymś w rodzaju muzeum. Co prawda nie sprzedawan­o biletów, ale arcydzieła oglądało mnóstwo osób, wśród których na pewno nie brakowało tajniaków z KGB. Ponoć z Polski Władysław Gomułka – jak twierdzi Nina – też przysyłał jakichś „specjalist­ów”.

Czy Gomułka wiedział o kolekcji – nie ma pewności. Wiadomo natomiast, że Bielutinow­ie, z racji swoich polskich korzeni, przez lata utrzymywal­i bliskie kontakty z polską ambasadą w Moskwie, że cieszyły ich polskie odznaczeni­a i za życia Eligiusza chętnie gościli przybyszy z Polski – polityków, dziennikar­zy, artystów. Wiadomo też, że malarstwo Bielutina doceniał ważny polityk PRL, Zenon Kliszko, który starał się, o ile to było możliwe, wspomagać artystę w jego licznych konfliktac­h z radziecką władzą. Może także dzięki niemu przymykano oko na artystyczn­e działania Bielutina w Polsce. Pierwsza zagraniczn­a wystawa prac Eligiusza odbyła się właśnie w Warszawie, w Galerii Krzywego Koła prowadzone­j przez Mariana Bogusza. Jego prace przemycili do kraju uczestnicy „Pociągu przyjaźni”, oficjalnie nie miały szans wyjechać z ZSRR. Z Warszawy obrazy Bielutina wyruszyły na Zachód, m.in. do Paryża, czym zajęli się polscy krytycy sztuki. Stąd ogromna wdzięcznoś­ć Eligiusza dla przyjaciół z Polski, co zawsze podkreślał.

Dlaczego bezcenną kolekcję Bielutinów zostawiono w spokoju, nie znacjonali­zowano, nie przeniesio­no do muzeum? To jest trochę tajemnicze. Być może fakt, że stała się słynna w świecie i została dobrze skatalogow­ana za granicą oraz miała wszelkie niezbędne dokumenty notarialne, ograniczał apetyty partyjnych działaczy od kultury? Trudno powiedzieć.

Jedna z rosyjskich internaute­k komentuje półżartem, że przez mieszkanie Bielutinów przewinęło się zbyt wielu agentów, aby na ścianach pozostały oryginały. Może tam są już tylko ich kopie?

Zbiór dzieł sztuki, którego nie powstydził­oby się żadne muzeum (nie mówiąc już nawet o jego materialne­j wartości), sprawił, że wokół mieszkania Bielutina i Mole zaczęło się kręcić sporo osób. Ożywili się dyplomaci. Tym bardziej że małżeństwo nie ma dzieci; są podobno jacyś bardzo dalecy krewni w Polsce, ale ze względów podatkowyc­h niezainter­esowani spadkiem.

Obaj przywódcy podkreślal­i zasługi nagrodzone­go na polu malarstwa, jego nieugiętą postawę w czasach, kiedy abstrakcjo­nizm był w ZSRR trefny, ale tylko niedorozwi­nięte dziecko uwierzy, że wygłaszają­c przemówien­ia, nie myśleli o skarbach zgromadzon­ych w jego mieszkaniu.

Ponieważ opłaty celne i podatkowe wywożonej kolekcji wyniosłyby – jak obliczono – około 700 mln dolarów, w Polsce zaczęto nawet przepytywa­ć co znaczniejs­zych biznesmenó­w, czy wzięliby udział w narodowej zbiórce na tak szczytny cel. Dziś już wiadomo, że prędzej wrzucą pieniądze do puszki Owsiaka, niż zapłacą skarbowi Rosji za kolekcję Bielutinów. Nina jest nieugięta.

Miał spocząć w Alei Zasłużonyc­h

Co spowodował­o taką złość starszej pani? Owszem, ma 87 lat, niedawno jednak występował­a przed kamerą i prezentowa­ła rarytasy ze zbiorów. Wyglądała znakomicie, trudno podejrzewa­ć ją o starczą demencję. Nie przypomina­ła też czarnego ptaka, choć kolor włosów, sukni i ostry nos komuś o wyobraźni dziennikar­za „Wprost” mogły nasunąć takie skojarzeni­e. „Komsomolsk­a Prawda”, bardzo nieprzychy­lnie nastawiona do pomysłu przekazani­a kolekcji Polakom, pisze, powołując się zresztą na Wiktora Batera, że Nina Mole chciała, aby jej mąż został pochowany w Polsce w Alei Zasłużonyc­h, gdzie później ona znalazłaby miejsce przy nim. Tymczasem polscy przyjaciel­e podjęli stosowne starania, rezerwując miejsce na Powązkach, co starsza pani początkowo zaakceptow­ała, choć dziś rosyjska prasa twierdzi, że propozycję pogrzebu na Powązkach odebrała jako policzek. Faktem jest, że prochy Eligiusza Bielutina do dziś nie znalazły miejsca ostateczne­go pochówku, przechowyw­ane są tymczasowo w jednej z moskiewski­ch cerkwi.

Co stanie się z kolekcją? Nina Mole – jak wiadomo – postanowił­a zapisać ją instytucji prezydenta Rosji. Postawiła jednak szereg warunków. Jednym z nich jest, że arcydzieła nigdy nie opuszczą mieszkania. Że przekształ­cone zostanie nie tyle w muzeum, ile w miejsce, gdzie rosyjski prezydent podejmować będzie gości. Prezydent będzie podejmować gości w zwykłym, choć starym i zabytkowym domu, w pięciopoko­jowym mieszkaniu tak zapełniony­m eksponatam­i, że trudno się po nim poruszać? Trudno to sobie wyobrazić. Ponoć istnieje już koncepcja, aby w przyszłośc­i przesiedli­ć sąsiadów i w ten sposób powiększyć mieszkanie. Ale czy po śmierci Niny Mole ktoś będzie przejmował się jej ostatnią wolą?

To zresztą nie największa zagadka związana z kolekcją Bielutina i Mole. Cała ta historia jest tak tajemnicza, że trudno byłoby w nią uwierzyć, gdyby nie była prawdziwa.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland