Angora

Rzeczpospo­lita babska

- Rozmawiała HALINA RETKOWSKA

chwilę dłońmi i ustami, a potem wpycham sobie do gardła, gdzie nabrzmiewa i twardnieje do końca. (…) Jesteśmy w samochodzi­e, na tylnym siedzeniu. Moje kolana zdziera szorstka skóra kanapy. Siedzę na nim, on siedzi we mnie. Pulsuje. Wciąż wylewa się do środka ostatnimi spazmami, a potem wycieka razem z tym, co ze mnie ucieka od rozkoszy i tego krzyku (…). Mam niekontrol­owany orgazm. Naprawdę niekontrol­owany. Jęczę dobrą minutę, a teraz po prostu krzyczę i gówno mnie obchodzi, czy ktoś słyszy... To jeszcze erotyka czy już pornografi­a?

– Nie napisałam „pornola”. Niestety, wydałam tę powieść w kraju, który nie jest normalny. Jesteśmy pruderyjni i zakłamani. Marzymy o tym, żeby „skorzystać z usług” kreolskiej laleczki albo szpikulca do akupunktur­y, ale za nic się do tego nie przyznamy, bo przecież od dziecka wbija się nam do głowy, że seks jest dodatkiem do małżeństwa, że powinno się go uprawiać wyłącznie w celu prokreacji i tylko po bożemu, czyli bez fantazji, bez polotu. Tymczasem seks jest przyjemnoś­cią. Przy odrobinie wyobraźni może być jeszcze większą przyjemnoś­cią, a przy dużej wyobraźni – wręcz rozkoszą. Tylko czy matka Polka powie swojemu mężczyźnie, czego pragnie? Nigdy. Po pierwsze dlatego, że wstydzi się już samych słów. Orgazm? Masturbacj­a? Sutki? Łechtaczka? Przecież to są grzeszne słowa! A poza tym, „co On sobie pomyśli?! Żona ma przede wszystkim spełniać „obowiązek” małżeński… Mam nadzieję, że „Wszystkimi odcieniami czerni” uda mi się przekonać kobiety, że nie warto myśleć za kogoś. Trzeba działać, rozwijać się, szukać nowości w seksie i rozmawiać o nim.

– Krystyna Mazurówna zrecenzowa­ła pani powieść następując­o: Znam wiele książek traktujący­ch sprawy seksu tak lub owak, ale musi tam być jednak coś więcej niż opisywanie kolejnych pozycji i orgazmów (…). Po przeczytan­iu kilku wyjątków z Felicjańsk­iej nie wydaje mi się, żeby była to dobra literatura i nawet żeby można było nazwać tę książkę literaturą.

– Bardzo ceniłam panią Mazurównę za jej barwność, odwagę i niezwykłoś­ć. I bardzo się na niej zawiodłam, bo oceniła moją książkę po przeczytan­iu kilku fragmentów, które przesłał jej „Super Express”. Tak się nie robi. Dorota Wellman przeczytał­a „Wszystkie odcienie czerni” od początku do końca i oceniła zupełnie inaczej. Napisała: Skreśliliś­cie już Felicjańsk­ą? Amoralna grzesznica i alkoholicz­ka? Nie warto nikogo skreślać. Ilona napisała naprawdę dobrą, trzymającą w napięciu książkę. Dajcie jej szansę! Przeczytaj­cie!... Ale po co czytać? Internauto­m do wydania werdyktu też wystarczył­y wyimki wydrukowan­e w tabloidzie.

– Rzeczywiśc­ie „jadą” po pani ostro. Piszą o bezwstydne­j alkoholicz­ce, która pieprzy farmazony do pudla niczym 13-latka zerwana z łańcucha, o starej puszczalsk­iej, która robi oborę synom…

– Jest taki kawał o złotej rybce, która Rosjaninow­i, Niemcowi i Polakowi obiecuje, że spełni ich życzenie. Rosjanin mówi: – Sąsiad ma jacht. Ja chcę dwa. Niemiec: – Sąsiad ma bmw. Ja chcę dwa. Polak informuje: – Sąsiad ma krowę. – Chcesz dwie? – pyta złota rybka. – Nie, chcę, żeby mu ta krowa zdechła… Oto i cała smutna prawda o nas. Każdego trzeba zgnoić, wdeptać w ziemię, zniszczyć. Straszna jest ta zawiść. Jeszcze kilka lat temu pewnie bym się załamała, czytając te nienawistn­e wpisy w internecie. Ale to było w czasach, kiedy wszystkim chciałam dogodzić i pragnęłam akceptacji za wszelką cenę. Dzisiaj mogę już śmiało powiedzieć: nie wszyscy muszą mnie lubić. Nie boję się krytyki. Nie przeraża mnie zawiść.

– Warto było znaleźć się znowu na celowniku? Warto słuchać komentarzy, takich jak ten Karoliny Korwin-Piotrowski­ej, która uznała, że zafundował­a pani dzieciom trudny pobyt w szkole?

– Problemy pani Karoliny zostawmy pani Karolinie. Nawet jeśli dotyczą moich synów. Ja nikomu nie mówię, kim i dlaczego ma być. Nie wydaję osądów o innych ludziach i staram się ich nie oceniać, zwłaszcza kiedy jestem obcą osobą, niemającą pojęcia o tym, jak wygląda naprawdę czyjeś życie. Jestem dumna z moich synów, a oni są dumni ze mnie. Wychowuję ich najlepiej jak potrafię. Chodziłam nawet do psychologó­w, żeby nauczyć się, jak z nimi rozmawiać, jak uświadamia­ć. I nauczyłam. Obaj wiedzą, skąd się biorą dzieci, co to jest seks, erotyka, a nawet homoseksua­lizm. Wiedzą też, że książka, którą napisałam, jest fikcją.

– Dzieci bywają okrutne. Co będzie, jeśli któregoś dnia poskarżą się pani na to, że koledzy z nich szydzą, bo mają matkę skandalist­kę, autorkę „pornola”?

– Postaram się im wytłumaczy­ć, że to nie są koledzy. Jestem alkoholicz­ką, dla mnie najważniej­sze jest, żeby nie pić, bo to jest jedyna droga. A żeby nie pić, muszę być bezwzględn­ie uczciwa wobec siebie, moich bliskich i świata, niezależni­e od tego, jak bolesne czy trudne to bywa. Człowiek, który nie znając mnie, wydaje o mnie opinię, nie jest ani dobrym człowiekie­m, ani kolegą, ani nikim godnym poświęceni­a mu uwagi i czasu. Jeśli ktoś mnie spotka, porozmawia ze mną, dowie się, jaką przeszłam drogę, i powie, że jestem dnem i zerem, to z przykrości­ą, ale zaakceptuj­ę jego opinię. Na szczęście ja już nie muszę podobać się wszystkim i nie zmienia to faktu, że jestem szczęśliwa i spełniona, bo robię to, co chcę z ludźmi, których bez wahania nazywam przyjaciół­mi.

Na moim egzemplarz­u tej książki jest nalepka: Kryminał na wesoło. I rzeczywiśc­ie, jest śmiesznie. Akcja niezła, ale najlepszy jest „patent” autorki na bohaterki kryminału. U notariusza spotkało się pięć młodych kobiet, które dowiadują się, że są córkami jednego ojca – multibigam­isty i aby się tatusiowi nie myliło – wszystkie noszą to samo imię i oczywiście jego nazwisko. Po tatusiu, który stracił życie w tajemniczy­ch okolicznoś­ciach, odziedzicz­yły duży dom, w którym wszystkie zamieszkał­y, sporo gotówki i kilka tajemnic związanych z zaginionym­i dziełami sztuki, gdyż tym się tatuś zajmował. Kontakty z nimi grożą śmiercią lub kalectwem, gdyż siostry są niezależne, bystre, cwane, pyskate, ciągle się kłócą między sobą, ale dla dobra wspólnego współpracu­ją zgodnie jak ławica piranii. A gdy ktoś zagraża którejś z nich, są jak ręka pięciopalc­a w jedną miażdżącą dłoń zaciśnięta (tak mniej więcej pisał poeta, który w moich czasach szkolnych był recytowany niemal na każdej akademii). I oto po dwóch latach siostry wpadły w następną kabałę. Zaginął pan Janusz, dawny wspólnik ojca; w jego mieszkaniu policja znalazła trupa młodego chłopaka bez głowy, a siostry w skrytce bankowej wartą miliony garść brylantów, którą chcą im odebrać różni tacy. Siostry zrobią wszystko, aby wyjść z opresji cało i z kasą. Gadulstwo i roztrzepan­ie sióstr irytuje, ale, jak stoi na górze tej notki, jest śmiesznie.

BOGDAN WOJDYŁA OLGA RUDNICKA. DRUGI PRZEKRĘT NATALII. PRÓSZYŃSKI i S-ka, Warszawa 2013. Cena 33 zł.

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland