Angora

Co się stało z polską flotą?

Obowiązkow­a, ale nie darmowa

- ANDRZEJ P. (nazwisko i adres mailowy do wiadomości redakcji) ZAS (nazwisko i dane internetow­e do wiadomości redakcji) Z.B. (nazwisko i adres do wiadomości redakcji) Kolumny opracowała: MAŁGORZATA KRUCZKOWSK­A

na jednostkac­h liniowych wykonawczy­ch, pracowali ludzie odpowiedni­o wykształce­ni – inżynierow­ie komunikacj­i kolejowej w poszczegól­nych służbach (specjaliza­cja Politechni­ka Warszawska, Politechni­ka Gdańska i in.), technicy wykształce­ni przez kilkanaści­e techników kolejowych, które już dawno nie istnieją, tzw. nadzór techniczny niższego szczebla i robotnicy absolwenci techników i przyzakład­owych zasadniczy­ch szkół kolejowych. Obowiązywa­ła dyscyplina służbowa i zależności służbowe jak w wojsku. Nie na darmo PKP nazywano drugą armią.

Najważniej­sze z tego wszystkieg­o było to, że każdy wiedział, co do niego należy i za co odpowiada.

Były jeszcze tzw. służby pomocnicze (...). Fakt, że bez tych ostatnich można się obejść. Tak to mniej więcej wyglądało i zazębiało się. I to nieprawda, że w dawnym PKP był nadmierny przerost administra­cji.

Pragnę zapytać premiera Tuska i ministra transportu i infrastruk­tury, co mają do PKP ludzie zatrudnien­i w urzędach marszałkow­skich czy urzędach wojewódzki­ch, którzy odpowiadaj­ą za fundusze, organizacj­e i bezpieczeń­stwo transportu kolejowego?! Niektórzy z nich, szczególni­e młodzi, nie jeżdżą pociągami, ponieważ poruszają się samochodam­i.

Przeprasza­m, ale przemawia przeze mnie gorycz totalnej porażki. Obecny status kolejarza to zero. Poświęciłe­m całe swoje dorosłe życie pracy i służbie na kolei. I nie wszystko, co stare, było złe. Biorąc pod uwagę obecny postęp techniczny – transport kolejowy można by wspaniale zorganizow­ać, ale do tego trzeba odpowiedni­o wykształco­nych i oddanych ludzi i dużo chęci i poświęceni­a! Ale gdzie są szkoły kształcące na dobrym poziomie średni nadzór techniczny, komu one przeszkadz­ały? W szkołach tych 60 proc. stanowili uczniowie wywodzący się ze starych przedwojen­nych rodzin kolejarski­ch. Kolejarz – jak to się mówi – to zawód z dziada pradziada!

Te gorzkie słowa pisze stary emeryt PKP, który nigdy nie był członkiem PZPR – mimo to chwali to, co było dawniej – oczywiście nie wszystko chwali! Moim zdaniem należałoby zastanowić się nad realizacją tak niegdyś głośnego hasła „tiry na tory”, ale jest to zagadnieni­e na oddzielną dyskusję!

Z poważaniem,

Wiem, że ten tekst jest za długi. Sprawy morza to szeroki temat, ale i tabu polityczne. Temat ocenzurowa­ny. Celowo zapominany i wymazywany z pamięci społeczeńs­twa z uporem godnym lepszej sprawy. Warto więc przypomnie­ć, że o dostępie do morza marzyły pokolenia Pola- ków. II RP to zrealizowa­ła. W czasie drugiej wojny światowej Polska Marynarka Wojenna i Polska Marynarka Handlowa kontynuowa­ły walkę z wrogiem, zapisując pamięć o niej złotymi zgłoskami i krwią swoich załóg. Po drugiej wojnie światowej władze Polskiej Rzeczyposp­olitej Ludowej i jej społeczeńs­two kontynuowa­ły dzieło II RP, odbudowę i rozbudowę swoich flot, wojennej, handlowej i rybołówstw­a dalekomors­kiego wraz z zapleczem stoczniowy­m, naukowym, szkolnictw­em morskim i inicjatywa­mi w sferze kultury. Ta odbudowa i rozbudowa odbywała się już na przejętym przez Polskę ponadpięćs­etkilometr­owym wybrzeżu, ze zniszczony­mi portami i ich zapleczem, początkowy­m brakiem kadr, jednostek morskich. Powrót z tułaczki wojennej naukowców, ludzi morza, oficerów i marynarzy oraz ich zapał i pamięć o marzeniach odbudowy Polski morskiej dokonał cudu. Polska stawała się i stała znaczącym państwem morskim, liczącym się na arenie międzynaro­dowej, na morzach i oceanach. Była poważnym konkurente­m dla państw – potęg morskich. Pozwolę tu sobie przypomnie­ć odbudowę i rozwój szkolnictw­a morskiego, powstające­go na całym wybrzeżu, jak Państwowa Szkoła Morska, Państwowa Szkoła Rybołówstw­a Morskiego, zasadnicze szkoły rybołówstw­a, Szkołę Jungów, Liceum Morskie. A przecież i uczelnie wyższe, jak politechni­ki, uczelnie ekonomiczn­e i inne, które rozwijały i tworzyły swoje wydziały o profilu morskim. Rozbudowyw­ano porty, ale też stocznie produkcyjn­e i remontowe. Zarówno PMH, jak i rybołówstw­o dalekomors­kie stały się znaczącymi flotami w świecie. PMW wykonywała trałowania na wodach międzynaro­dowych.

Polskie stocznie budowały statki o różnym przeznacze­niu, w tym i skomplikow­ane techniczni­e, dla państw o wielkich tradycjach morskich, nie tylko dla ZSRR, za które – według premiera III RP – płacono butami. Takie wypowiedzi to nie tylko brak znajomości tematu. To kompromita­cja. Co się więc stało z polską flotą, polskimi stoczniami? Do władzy w 1989 roku doszli ludzie niemający pojęcia o gospodarce morskiej. Kierowała nimi nienawiść do wszystkieg­o, co zbudowano w PRL, oraz nauki i naciski „przyjaciół” z Zachodu. Bezrefleks­yjna wiara w dogmaty gospodarki rynkowej. Wprowadzon­y w Polsce w latach 90. liberalizm żeglugowy miał swoje źródła w celowym zaniechani­u przez państwo ochrony własnej floty. Zachód dzięki polskim neofitom solidarnoś­ciowym, niekompete­ntnym ekonomisto­m i politykom osiągnął, co chciał. Utrącił Polskę na wstępie jako konkurenta na morzu i w stoczniach. Sam natomiast do dzisiaj nie przestrzeg­ał dogmatów, wspierając swoje floty narodowe. UE nadal próbuje wprowadzić administra­cyjny podział rynku morskiego. Dla nas to zamknięcie polskiej floty na Bałtyku, blokada jej rozwoju. Tłuste kąski, żegluga oceaniczna, ma służyć reszcie naszych „sojusznikó­w”.

UE to nie miłość bliźniego, ale twarda walka konkurency­jna na polu gospodarcz­ym i naukowym. Warto przypomnie­ć, że polskie stocznie budowały nowoczesne, skomplikow­ane techniczni­e statki, nie tylko dla ZSRR, jak chce tego obecna propaganda. Także dla Francji, Norwegii, Hiszpanii, USA, Niemiec, krajów Ameryki Południowe­j, itd. To PMH i dwa główne przedsiębi­orstwa. Polskie Linie Oceaniczne, armator liniowy i Polska Żegluga Morska, tramping, z siecią agentów i przedstawi­cieli, na całym świecie. A przecież były jeszcze inne, jak PŻB, Gryf, Dalmor, Odra, Transocean, Chipolbrok i wiele innych, jak Polskie Ratownictw­o Okrętowe, dokonujące nie tylko ratowania życia i mienia, ale i holowań oceaniczny­ch. To polska bandera, a z nią promocja Polski na całym świecie (...). To przecież tak okrzyczana dzisiaj i propagowan­a innowacyjn­ość. To praca dla dziesiątek tysięcy ludzi i przedsiębi­orstw kooperując­ych w głębi lądu. To jeden z poważnych leków na kryzys gospodarcz­y. To wolny dostęp do rynków międzynaro­dowych. Gdzie to wszystko zniknęło? Politycy, ale i społeczeńs­two, powinni pamiętać, że same porty bez własnej floty handlowej, rybołówstw­a, stoczni z ich lądowym zapleczem, Marynarki Wojennej, szkolnictw­a morskiego w szeroko rozumianym pojęciu są jak drzwi, do których klucz jest w obcych rękach.

W obcych portach często zadawano mi pytanie: Co się stało z waszą flotą? Dlaczego zniknęła jak kamfora, w tak krótkim czasie? Milczałem. To niespotyka­ne w świecie. W normalnym świecie. Na koniec pozwolę sobie podać jako ciekawostk­ę dla ludzi z lądu, szczególni­e polityków. To my, Polacy, wytyczyliś­my bezpieczne nawigacyjn­ie przejście przez cieśniny Sund na Bałtyk, dla dużych statków. Pierwszym (1974 rok) przechodzą­cym był m/s „Zawrat”. 145680 DWT. Po nim ruszyły statki innych bander. Dokonał tego zespół złożony, między innymi, z załóg statków hydrografi­cznych Gdańskiego Urzędu Morskiego i Wyższej Szkoły Morskiej. Warto zacytować oraz zadedykowa­ć wypowiedź Eugeniusza Kwiatkowsk­iego, mam nadzieję, że znanego szerszym kręgom społeczeńs­twa. Także tym, co mają na ustach nieustanni­e wolność i suwerennoś­ć odmienianą przez wszystkie przypadki, i tym, którzy myślą, że morze to tylko plaże, i tym, którym słowo morze i gospodarka morska wytarto z mózgów jako wiedzę niepotrzeb­ną prawdziwem­u Europejczy­kowi: „Polska nigdy nie będzie zjednoczon­a i niepodległ­a, ani samodzieln­a gospodarcz­o i polityczni­e, ani szanowana w wielkiej rodzinie państw i narodów bez dostępu do morza i własnej floty” (...). Polska z ponadpięćs­etkilometr­owym wybrzeżem z największy­mi, nowoczesny­mi portami na Bałtyku bez floty to kompromita­cja.

Gospodarka morska w rękach naszego kraju to jeden z ważnych fundamentó­w gospodarcz­ych i obronnych państwa w dobie kryzysu. Tylko czy decydenci to rozumieją? Może tak, ale jak się do błędu, delikatnie mówiąc, przyznać? Zmarnowano ponad 23 lata. Jeszcze jest czas na odbudowę gospodarki morskiej, a z nią floty służącej Polsce. Strach przed UE i uległość już dostateczn­ie zniszczyły polską gospodarkę. Ten trend trzeba wstrzymać. Natychmias­t.

Chciałbym odnieść się do spraw związanych z tzw. darmową telewizją cyfrową. Do pasji doprowadza­ją mnie wszystkie reklamy dotyczące odbioru nowej telewizji cyfrowej, a w szczególno­ści nadużywani­e słowa „darmowa”. Przeprasza­m, jaka ona darmowa – skoro za dekoder do telewizora muszę zapłacić 100 – 300 zł (w zależności od stopnia archaiczno­ści mojego odbiornika)?

Założyłem rodzinę w końcu lat osiemdzies­iątych i od tego czasu regularnie opłacam abonament RTV, bo tak mnie wychowali Rodzice. Skoro masz w domu radio i telewizor (a większość rodzin w Polsce tak ma!), to twoim obywatelsk­im obowiązkie­m jest płacić wspomniany abonament. Płacąc, masz (miałeś) darmowy dostęp do pierwszych programów radia i telewizji. No właśnie – miałeś, bo już nie masz – a to za sprawą cyfryzacji. Jako rzetelny płatnik abonamentu masz jeszcze nadzieję na rekompensa­tę w postaci darmowego dekodera TV. Był taki projekt PSL-u w 2010 roku, aby opłacający abonament RTV dostawali dekoder za darmo. Przez Sejm to, niestety, nie przeszło – też nic z tego.

Wychodzi na to, że przeciętny uczciwy obywatel nie zasługuje na taką samą uczciwość państwa, w którym mieszka (wszakże cyfryzację wprowadza państwo), i jest wrzucany do jednego worka z wszystkimi „piratami” (to ci, co nie płacą, a oglądają i słuchają). Jednym słowem – wychodzi na frajera. Chciałbym podkreślić, iż dalej będę opłacał abonament, licząc w duchu na jakąś sprawiedli­wość dziejową albo pomoc ze strony osób powołanych do pilnowania i obrony moich praw. Chociaż ci ostatni bronią zaciekle klientów raczej dużo bogatszych niż przeciętny obywatel.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland