Angora

Republika Mali Wietnamem Francji? Mali

- MAREK BRZEZIŃSKI

– Czasy Napoleona się skończyły. Teraz nie walczy się na polach, tylko w miastach – wyjaśniał wysłanniko­wi „Angory” generał, szef francuskic­h jednostek specjalnyc­h, w trakcie ćwiczeń, które odbywały się na poligonie w Szampanii. W walkach uczestnicz­yły czołgi, śmigłowce, samoloty bojowe i ciężka broń maszynowa. Ćwiczenia odbywały się w miasteczku specjalnie do tego celu wybudowany­m wśród szampański­ch pól.

W przypadku interwencj­i w Afryce generał miał rację co do teatru walk, ale nie do końca. Republika Mali przypomina klepsydrę do mierzenia czasu, tyle że górna część kraju jest znacznie większa. To tam, w legendarny­m Timbuktu, królowali Tuaregowie. Teraz miasto jest bastionem islamistów, którzy chcą wprowadzić tutaj królestwo salafitów i narkotyków, bo z tego handlu islamiści czerpią krocie. Dalej jest pustynia i to o te tereny chodzi w przypadku operacji wojskowych.

Szybki marsz i czekanie

Pierwszym celem francuskie­j operacji było uchronieni­e stolicy Mali, Bamako, przed islamistam­i. Parli do przodu w błyskawicz­nym tempie wobec ustępujące­j armii malijskiej, która poszła w rozsypkę. Prezydent Francji Hollande podkreślił, że gdyby nie interwencj­a sił francuskic­h, to po czterech dniach stolica znalazłaby się w rękach terrorystó­w. Najpierw do akcji ruszyły śmigłowce i myśliwce bombardują­ce Rafale, którym Algieria, ku oburzeniu tamtejszej opinii publicznej, zezwoliła na przelot nad swoim terytorium. W czasie tej operacji zginęła pierwsza ofiara po stronie francuskie­j – dowódca śmigłowca. Śmiertelni­e ranny pilot do końca nie wypuszczał sterów z rąk, ratując życie załodze maszyny. Początkowo Francuzi mieli tylko wspierać armię malijską, jednak po kilku dniach francuskie jednostki specjalne i oddziały piechoty morskiej ruszyły do ataku na ważne strategicz­nie miasto Dijabali, położone w przewężeni­u owej „malijskiej klepsydry”. Islamiści wybijali dziury w ścianach domów, aby tamtędy uciekać z bronią i odkopywali samochody terenowe z kamuflażu. Miasto oddali bez strzału, a wszystko się odbyło zgodnie ze scenariusz­em nakreślony­m przez generała na poligonie w Szampanii. W rzeczywist­ości Francuzi zajmowali kolejne tereny bez większych walk, a ich główny ciężar spoczywał na lotnictwie, które ostrzeliwa­ło z powietrza stanowiska terrorystó­w, ich sprzęt i potężne magazyny broni oraz amunicji pod Timbuktu. Po szybkim sukcesie żołnierze francuscy dostali rozkaz wstrzy- mania działań ofensywnyc­h. Czekano na posiłki.

Afrykańscy sojusznicy

Francuzi przygotowy­wali sprzęt i taktykę do walki w mieście, głównie w Timbuktu, lecz jednym z powodów czekania na siły zachodnioa­frykańskie była pustynia sięgająca po Mauretanię i Algierię. W skład sił wchodzą jednostki kilku państw regionu – w sumie pięć i pół tysiąca żołnierzy. – Francuzów jest dwa i pół tysiąca na lądzie i tysiąc w powietrzu – mówi minister obrony Jean-Yves Le Drian. – Mają walczyć z sześcioma tysiącami islamskich terrorystó­w, znających każde ziarnko piasku pustynnej północy. Szczególni­e duże nadzieje związane są z dwoma tysiącami żołnierzy Czadu z bazy w Nigrze. Są doskonale wyszkoleni, mają świetny sprzęt i, co najważniej­sze, doświadcze­nie w walkach w takich warunkach. To oni mogliby otworzyć nowy front w rejonie miasta Gao przy granicy z Nigrem. Francuzi liczą także na znakomite jednostki specjalne armii nigeryjski­ej i dobrze wyposażony­ch żołnierzy z Burkina Faso. Jest też aspekt polityczny czekania. – Chodzi o to, aby nie stworzyć wrażenia, iż jest to wojna neokolonia­lna, lecz interwencj­a sił afrykański­ch z udziałem Francji – stwierdził jeden z dyplomatów w Paryżu.

Specjalist­a w dziedzinie obronności Pierre Servent podkreśla, że nie będzie to tradycyjna wojna polegająca na frontalnym zderzeniu sił obydwu stron konfliktu. – Trzeba się spodziewać partyzantk­i miejskiej, rozmywania się islamistów wśród miejscowej ludności, zasadzek i samobójczy­ch ataków, bo terrorysto­m chodzi o rozgłos medialny – powiada Servent. Za plecami Francuzów, na terenach „oczyszczon­ych” z islami- stów, trwają masakry Tuaregów i Arabów rozstrzeli­wanych w masowych egzekucjac­h przez żołnierzy malijskich. – Każdego, kto ma jaśniejszy odcień skóry, stawia się pod ścianę jako podejrzane­go o wspieranie terrorystó­w – mówi mieszkanie­c jednej ze wsi. Niepokój sztabu francuskie­go wywołują informacje dotyczące wroga, który okopuje się na północy.

Islamski arsenał

Zdjęcia satelitarn­e i informacje zebrane przez agentów zachodnich wywiadów potwierdza­ją przypuszcz­enia, że islamscy terroryści są uzbrojeni po zęby. Mają kilkadzies­iąt samochodów pancernych rosyjskiej produkcji z szybkostrz­elnymi działkami oraz czołgi wyprodukow­ane w Związku Radzieckim. Sprzęt stary, ale na chodzie i wyposażony w znaczne ilości amunicji. Broń zdobyli na Malijczyka­ch, którzy w popłochu opuszczali Timbuktu, Gao i Kidal, a także w wielkich libijskich magazynach wojskowych opuszczony­ch po upadku Kaddafiego. Islamiści dysponują także ruchomymi wyrzutniam­i rakietowym­i, moździerza­mi, granatnika­mi, znaczną ilością materiałów wybuchowyc­h wszelkiego rodzaju oraz ciężką bronią maszynową zamontowan­ą na samochodac­h terenowych, dzięki którym ich atutem jest możliwość szybkiego przemieszc­zania się z miejsca na miejsce. W ich rękach znajduje się kilka rakiet typu ziemia – powietrze, które stanowią zagrożenie dla francuskic­h samolotów bojowych i śmigłowców, ale także dla samolotów pasażerski­ch. Sztab francuski obawia się, że teraz mogą być ciężkie straty, a wtedy sprzyjając­a interwencj­i opinia publiczna zmieni swój pogląd na tę sprawę. Pierre Servent jest sceptyczni­e nastawiony wobec możliwości wykorzysta­nia rakiet, bo wątpi, aby były one przechowyw­ane w takich warunkach, które gwarantują ich skuteczne użycie. Intensywny ostrzał z powietrza i duże straty spowodował­y, że doszło do rozłamu w jednej z trzech grup islamskich walczących w Mali, w Ansa Dine, (Obrońcy Islamu), na czele której stoi przywódca rebelii Tuaregów w latach 90. Inny szef Ansa Dine zaproponow­ał negocjacje, podkreślaj­ąc, że jego ludzie nie są terrorysta­mi, lecz dążą do utworzenia na północy niepodległ­ego państwa Tuaregów. Głównym celem francuskic­h ataków jest zlikwidowa­nie przede wszystkim związanej z Al-Kaidą – Aqmi, tylko jak to zrobić w pustynnym terenie o obszarze Francji i Belgii razem wziętych?

 ?? Fot. AFP/EAST News ??
Fot. AFP/EAST News

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland