Tajemnica pokoju 421
18 stycznia w pokoju nr 421 w hotelu „Świteź” w Łucku znaleziono ciała 68-letniego Serba Ratka Velickovicia i 16-letniej Polki Oliwii J., pochodzącej z Wielkopolski. Obydwoje mieli przelotowe rany postrzałowe głowy. Zginęli od kul tego samego pistoletu.
Gdy znaleziono zwłoki, broń – pistolet Smith & Wesson kaliber 10,4 mm z czterema nabojami – znajdowała się w rękach mężczyzny. Najbardziej prawdopodobna wersja to taka, że mężczyzna podczas romantycznej kolacji pokłócił się z dziewczyną, po czym ją zabił, a później strzelił sobie w głowę, choć milicja bierze również pod uwagę to, że zamordował ich ktoś trzeci i później zainscenizował sytuację, by wyglądała na kłótnię i zbrodnię kochanków.
Para przyjechała na Ukrainę 13 stycznia; była to ich trzecia wizyta w tym kraju. Nie wiadomo, gdzie przebywali przed przyjazdem do hotelu, ale w samochodzie znaleziono pościel i poduszki. W hotelu zakwaterowali się we wtorek 15 stycznia, zapłacili za trzy doby z góry. Prosili, by ich nie niepokojono, zrezygnowali z codziennego sprzątania i postawili tylko jeden warunek, by nikt do pokoju nie wchodził. Zachowywali się spokojnie, żadnych pretensji nie mieli.
Pokój był o średnim standardzie – 270 hrywien za dobę: telewizor, lodówka, jedno dwuosobowe łóżko, najtańsze pokoje w tym hotelu są po 200 hrywien, a najdroższe po 600. Jak mówi jeden z pracowników hotelu: – Wszystko wyglądało normalnie. Sprzątano ich pokój dzień przed tragedią, rano w środę. Nikt z pracowników nie słyszał żadnych strzałów ani innych podejrzanych odgłosów. Gdy przyszedł czas wykwaterowania się, mieszkańcy nie zeszli do recepcji. Po godzinie 12 poszła do nich pokojówka. Pokój był zamknięty od środka. Gdy personel wszedł do środka, oboje leżeli nago (choć inni naoczni świadkowie twierdzą, że byli w bieliźnie). Ci, którzy ich widzieli, mówili, że ciała były już „nieświeże”, leżeli martwi kilka godzin.
Jak wkrótce ustalili eksperci medycyny sądowej, tragedia musiała rozegrać się w nocy z czwartku na piątek – i prawdopodobnie dlatego nikt nie słyszał strzałów. W pokoju znaleziono również dokumenty, łuski od nabojów, klucze od samochodu marki Opel i 16 tysięcy dolarów. Znalezione pieniądze wykluczają wątek rabunkowy. Na stole stała napoczęta butelka wina i resztki jedzenia. Serb do niedawna zajmował się na Ukrainie biznesem związanym z transportem samochodowym. We wrześniu 2006 roku zarejestrował firmę „Yugo” we wsi Majaky, w rejonie łuckim. Jednak jak ustalili śledczy, pod tym adresem znajduje się tylko zwyczajny parterowy budynek, zaś jego mieszkańcy niczego na temat firmy ani jej założyciela nie wiedzą, choć na ten adres już od kilku lat przychodzą wezwania do zapłaty podatków.
Wizyta na Ukrainie mogła mieć właśnie charakter biznesowy: w jednym z banków Serb miał otwarty rachunek depozytowy. Jego firma ma stałą siedzibę w Polsce, gdzie mieszkał przez ostatnie lata. Firma ta ma taką samą nazwę i jest zarejestrowana w Pniewach.
W śledztwie sprawdzane jest pochodzenie pistoletu, a także czy był zarejestrowany na Serba, czy przewiózł go legalnie przez granicę, czy też w inny sposób zdobył go na Ukrainie. Mimo że Polka była niepełnoletnia, mogła przekraczać granicę, gdyż miała paszport. Jak mówi funkcjonariusz ukraińskiej Państwowej Służby Granicznej: – Dokumenty ofiary były w porządku. Skoro strona polska pozwoliła jej na wyjazd, to my nie mamy prawa tego negować. Nasze zadanie to nie dopuszczać do wywozu niepełnoletnich Ukraińców bez odpowiednich dokumentów.
Organy ścigania zwróciły się o pomoc prawną do ambasad Polski i Serbii w Kijowie, by ustalić przyczyny wizyty tej pary na Ukrainie i inne szczegóły dotyczące tych osób i ich działalności.
Postępowanie karne wszczęto z art. 115 Kodeksu karnego Ukrainy, który mówi o umyślnym zabójstwie. Jak mówi jeden z funkcjonariuszy: – Obecnie trwa śledztwo. Wdrożono sporo ekspertyz, niektóre z nich mogą potrwać dość długo.