Przeczytane
ŚMIERĆ TWARDZIELA Policjant kończy ze sobą skutecznie, po męsku. Żadnych tabletek. Strzał w głowę, stryczek albo skok na tory. Funkcjonariusze samobójcy mają 31 – 40 lat, staż: od 5 do 15 lat, pracują zwykle w oddziałach prewencji. Zabijają się we własnym domu, czasem w samochodzie. Ale najpierw latami cierpią na depresję. Co najmniej połowa policjantów jest narażona na traumatyczne zdarzenia. Dr Dorota Merecz z Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi twierdzi, że około 5 tysięcy funkcjonariuszy w służbie czynnej ma zaburzenia takie same jak żołnierze wracający z frontu. W tym stanie nadal wykonują swoją pracę, bo podczas badań okresowych nie przechodzą testów psychologicznych. Po najcięższych przeżyciach trafiają do psychologa na tzw. debrifing. Ale wtedy udają, że nic się nie dzieje. Nie ujawniają depresji niekoniecznie dlatego, że chcą uchodzić za twardzieli, ale ze względów czysto ekonomicznych. Jak będzie żyć rodzina, gdy oni trafią do psychiatryka? – Ty wiesz, co to znaczy być policjantem? – krzyczał mąż Anki niedługo przed popełnieniem samobójstwa – Co ja muszę oglądać? Ile papierów muszę wypełnić? Widziałaś kiedyś trupa? Bo ja wczoraj. Musiałaś strzelać do człowieka? Wiesz, co to jest mierzyć do skurwysyna, który chce cię zapierdolić? Stres regularnie zapijał wódką w towarzystwie równie sfrustrowanych kolegów. Na stole w kuchni zostawił list pożegnalny: – To wy jesteście winne – pisał do żony i córek. – Nie potrafiłyście zrozumieć, jak ciężką pełnię służbę. Nie chciałyście mi pomóc (…). Dlatego musiałem ze sobą skończyć. Koledzy w głębi duszy przyznają mu rację, winna jest rodzina. – Może zagłuszają w ten sposób wyrzuty sumienia? – mówi Anka. Nadkomisarz Jacek Stelmach, szef komisariatu w Skoczowie badał problem samobójstw funkcjonariuszy. – Bez względu na to, gdzie doszło do samobójstwa (…), wszelkimi sposobami usiłuje się udowodnić, że nie miało to nic wspólnego z pracą, że jedyną przyczyną były problemy osobiste (…). W ten sposób usiłuje się oddalić zarzuty, że było to skutkiem nadmiaru pracy i atmosfery w miejscu służby (…). Twierdzi się, że funkcjonariusz nie miał żadnych problemów zawodowych (…). Często delikatnie sugeruje się nieuczciwość funkcjonariusza lub jego niemoralne prowadzenie (…). Rozpuszcza się plotkę, że on sam lub jego żona nie byli względem siebie uczciwi.
Na podst.: Marcin Kowalski. Strzał w głowę lub stryczek. Gazeta Wyborcza nr 21/2013