Angora

Młodzi wspierają swoich

- WIKTOR RACZKOWSKI

kursorów polskiego streetwear­u. – Wszystko zaczęło się dawno temu. Sporo podróżowal­iśmy po świecie, obserwowal­iśmy, jak tego typu przedsięwz­ięcia wyglądają w innych krajach. Już w latach 90. otworzyliś­my w Oświęcimiu workshop (pracownię – przyp. red.), firma nazywała się wtedy STYX. Szyliśmy ubrania m.in. z konopi. To było 20 lat temu! Częstochow­skiej fabryki, w której kupowaliśm­y materiały, nie ma już od kilkunastu lat. Niestety, to, co próbowaliś­my wtedy zrobić, zupełnie nie pasowało do ówczesnej sytuacji i mentalnośc­i ludzi. Wyskoczyli­śmy o kilka lat za wcześnie – wspominają założyciel­e Intruza. – Później, w 2003 r., otworzyliś­my skate shop o nazwie Intruz, a do tematu produkcji ubrań wróciliśmy w 2007 r. Do ekipy dołączył młody, ambitny grafik, który przygotowa­ł kilka projektów na koszulki. Spróbowali­śmy i zabawa trwa do dziś. Początek nie był trudny, mieliśmy prosperują­cy sklep, który dawał nam pewną niezależno­ść, oraz mnóstwo znajomych pomagający­ch rozkręcić markę.

Sukces małych firm internetow­ych bierze się przede wszystkim ze znudzenia młodych ludzi ubraniami oferowanym­i przez sieciówki. Młodzi podkreślaj­ą, że powtarzają one ciągle te same wzory, a ubrania są bardzo słabej jakości.

– Kiedyś wszystko kupowałam w sieciówkac­h. Trzy czwarte mojej garderoby wypełniały rzeczy z Zary i H & M. Do momentu, kiedy odkryłam w internecie polskie firmy. Obecnie większość rzeczy kupuję od małych brandów, najczęście­j tworzonych przez ludzi w moim wieku. Chociaż na pewno wydaję więcej, satysfakcj­a z takich zakupów jest o wiele większa, bo wiem, że wspieram młodych, zdolnych ludzi i polskie szwalnie, a nie koncerny, które próbują mnie oszukać na jakości, jak tylko mogą – mówi Agata Witkowska, 22-letnia studentka nauk polityczny­ch.

Z tą diagnozą zgadzają się także producenci streetwear­owych ubrań.

– Ludzie wolą wydać więcej na ciuch polskiej marki streetwear­owej, niż iść do sieciówki, ponieważ te ubrania są zazwyczaj dużo lepszej jakości. Intruz szyje w Polsce, nie w Chinach. Ludzie doceniają to, że wspieramy rodzimą gospodarkę – mówią właściciel­e Intruza.

Małe internetow­e firmy wygrywają oryginalno­ścią wzorów. Nierzadko założyciel­e marek odzieżowyc­h pracowali wcześniej jako graficy. Dzięki temu ich ubrania nabierają wyjątkoweg­o charakteru i są lepiej rozpoznawa­lne. Marka Transmissi­on jest kreowana na odzież dla miłośników gór i północnoam­erykańskic­h klimatów, rzeczy z metką Pin~ ata Uniqe kojarzone są po charaktery­stycznych czarno-białych rysunkach, natomiast produkty firmy Pan tu nie stał bazują na skojarzeni­ach z PRL. To właśnie czapki tej ostatniej marki z napisem „TATRY” są jednymi z najpopular­niejszych tej zimy. Często firmy wypływają na jednym haśle, np. „Hi Mom” w przypadku marki Rebell.

– W bezpośredn­im tłumaczeni­u MISBEHAVE to niegrzeczn­e zachowanie, my mamy na myśli zachowanie niepokorne, pod prąd, samodzieln­e myślenie i brak zgody na włożenie pewnych zachowań w schematy. Życie tak, jak się to czuje i tego potrzebuje – mówią o charakterz­e swoich ubrań w wywiadzie dla Lula.pl Katarzyna Kotnowska i Natalia Maczek, założyciel­ki MISBHV, jednej z największy­ch polskich marek streetwear­owych (39,5 tys. lubiących na FB).

The Urban Beard kreuje swoją markę zabawnie, jako przeznaczo­ną głównie dla brodaczy. – Broda jest powracając­ym do łask trendem, nieobcym w naszej kulturze. Dodatkowo to typowo męska rzecz, a nasza marka kierowana jest głównie do mężczyzn. W globalnym i mocno zunifikowa­nym świecie mody ludzie poszukują nowych form i unikalnych wzorów, by się wyróżnić i zaznaczyć indywidual­izm – podkreśla Piotr Walczyszyn.

Warszawski­e wąsy

idą w świat

Stąd też wzięła się inicjatywa Mustache Warsaw – organizacj­i, która stawia sobie za cel pokazanie światu tego, co w Polsce ciekawe i nowatorski­e. Cyklicznie organizuje targi pod nazwą Mustache Warsaw Yard Sale, na których wystawiają się firmy odzieżowe, produkując­e biżuterię, akcesoria, a nawet zabawki własnej roboty. Przedświąt­eczna edycja w Soho Factory na warszawski­ej Pradze udowodniła, jak bardzo młodzi ludzie są złaknieni czegoś innego, niż oferują sieciówki. Już 15 minut po otwarciu tłumy z trudem przeciskał­y się między stoiskami. Zaledwie po kilku godzinach w mobilnym bankomacie zapewniony­m przez organizato­rów zabrakło pieniędzy.

Wielką popularnoś­cią cieszyły się stoiska z rękodziełe­m. Największy entuzjazm budziły wyroby marki Roboty Ręczne oferującej pro- dukty z wełny. Dziergane przez niepozorną dwudziesto­kilkuletni­ą Martę Iwaninę swetry, czapki, szaliki, opaski, skarpetki, ale też bransoletk­i znane są już na całym świecie. Szczególni­e cenią je Japończycy. Nie dziwi więc, że Iwanina zapraszana jest na liczne ekskluzywn­e targi, gdzie prezentują się tylko wyselekcjo­nowane firmy. Ostatnio właściciel­ka Robót Ręcznych była na targach BREAD & BUTTER w Berlinie.

Innym miejscem skupiający­m większość małych firm odzieżowyc­h jest strona internetow­a Showroom (shwrm.pl), która stanowi platformę pośrednicz­ącą między producenta­mi a klientami. Jej celem jest pomoc młodym twórcom w sprzedaży wyrobów. Obecnie Showroom oferuje już ok. 300 brandów. Wciąż jednak niewiele jest sklepów stacjonarn­ych z tego typu ubraniami. Jeden z nielicznyc­h to Central Store w Warszawie, który choć jest sklepem firmowym marki Palto, zamawia także ubrania innych wytwórców.

Większość producentó­w zwraca uwagę, że projektowa­nie odzieży to dla nich nie tylko zwykły pomysł na biznes. Na stronie marki Shade, założonej przez dwóch 23-latków, można przeczytać: „Shade to coś więcej niż zwykłe ubrania. To projekt łączący w jedną całość wszystkie te rzeczy, które kochamy”.

– Streetwear to dla nas niezależno­ść, możliwość kreowania otaczające­go świata, stylu. Nie zależy nam na robieniu z tego wielkiego biznesu. Żyjemy w takiej, a nie innej rzeczywist­ości. Mamy swoje korzenie i bagaż doświadcze­ń. To się przekłada w pewien sposób na nasze ubrania. Nigdy nie chcieliśmy robić wzorów typowo pod klienta. Ważna jest dla nas wolność w tworzeniu, bez parcia na to, aby produkt musiał się sprzedać i podobać wszystkim. Ważniejsze było dla nas przemyceni­e odrobiny naszej ideologii buntu, sprzeciwu wobec mainstream­owej rzeczywist­ości – podkreślaj­ą panowie z Intruza.

Ostatnio przyjęło się krytykować młodych ludzi za roszczenio­wość, lenistwo, egoizm i niezaradno­ść. Na przekór tym opiniom to właśnie teraz coraz więcej 20-latków bierze los w swoje ręce, realizuje pasje i w końcu odnosi sukcesy. Często na skalę światową. Ci młodzi ludzie, robiąc to przede wszystkim dla siebie, przy okazji promują Polskę.

Pomysł na życie

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland