Angora

Dlaczego zamordowan­o małżeństwo z Niemiec?

- Zdjęcia: z archiwum policji

62-letni Peter Huep i jego 63-letnia żona Silke Gross mieszkali w Hamburgu, skąd dotarli swoim campervane­m do Warszawy, prawdopodo­bnie w drodze na Ukrainę. Od 30 lat byli małżeństwe­m, od dwóch lat na emeryturze. On, pracownik firmy ubezpiecze­niowej, ona pracowała w finansach. Całe życie marzyli o podróżach. Wreszcie, uwolnieni od pracy, mogli spełniać swe marzenia.

Z zaskórniak­ów kupili volkswagen­a craftera, wyposażyli go m.in. w napęd na cztery koła, wydali na samochód 80 tysięcy euro. Na podróże przeznacza­li dwa, trzy miesiące w roku. Szczególni­e lubili Polskę, podróżowal­i też po Czechach, Austrii, byli nawet w Afryce. Tym razem Polska miała być tylko przystanki­em w drodze na Wschód. I chociaż poruszali się camperem, starali się unikać campingów. Woleli odludne, spokojne miejsca i bliski kontakt z naturą. To może tłumaczyć, dlaczego w Warszawie zaparkowal­i w pobliżu ul. Czerniakow­skiej i Trasy Siekierkow­skiej, w okolicy Wisły. To było 19 maja 2012 roku. Nazajutrz mieli jechać do Lwowa. Ale podróż przerwał morderca.

Śmiertelne strzały

19 maja przypadkow­i przechodni­e zauważyli przed campervane­m zakrwawion­e ciało kobiety. Wezwano policję, a ta powiadomił­a pogotowie. Kobieta już nie żyła, ale wewnątrz auta był konający Peter Huep. Był postrzelon­y w głowę, jeden z pocisków trafił w oko. Mężczyzna miał podcięte gardło. Zmarł w karetce. Jak wykazała sekcja zwłok, Silke Gross zginęła od czterech strzałów w głowę i klatkę piersiową. Wszystkie, podobnie jak u męża, oddane były z bardzo bliskiej odległości.

Samochód stał w chaszczach, niedaleko oczka wodnego przy ul. Wolickiej. To odludne miejsce, więc trudno było znaleźć świadków. Ale dobre do dalszej podróży na Wschód Trasą Siekierkow­ską. Zastanawia­jące jest jednak, kto wskazał im to miejsce na parkowanie. Czy znaleźli je sami, a może byli tu z kimś umówieni? Jak ustalono, byli po kolacji i otworzyli puszkę z piwem, której już nie wypili. Ciało znaleźli przechodni­e po godzinie 22. W aucie nie znaleziono śladów rabunku, brakowało jednak dokumentów ofiar.

Jak twierdzą policjanci ze stołeczneg­o Wydziału do Walki z Terrorem Kryminalny­m i Zabójstw, morderca dojechał na miejsce zbrodni rowerem i na nim też uciekł. Najprawdop­odobniej kierował się na ścieżkę rowerową w stronę mostu Siekierkow­skiego. Kiedy uciekał, chyba zgubił kilka skradziony­ch przedmiotó­w. Po kilku dniach przyjęto jako jedną z dominu- jących hipotezę o tle rabunkowym zbrodni. Na pewno zginął portfel z pieniędzmi i dokumentam­i, ale nie udało się ustalić, o jaką sumę chodzi. Skradzioną kamerę i aparat policjanci znaleźli; zapewne zgubił je morderca. Ostatnie zakupy kartą małżeństwo robiło w Sochaczewi­e. Co zginęło z campervana, chyba nie da się ustalić. Zamordowan­i nie mieli bliskiej rodziny ani też świadków, którzy mogliby stwierdzić, co zabrali w podróż i ile mieli gotówki.

5 tysięcy złotych nagrody

Z nadzieją na nowe informacje komendant stołeczny policji ufundował nagrodę w wysokości 5 tysięcy złotych dla osoby lub osób, które pomogą śledczym w rozwikłani­u zagadki tej zbrodni. Poproszono o pomoc prawną policję niemiecką, ale informacje, które dotarły do Polski, nic nie wniosły do sprawy. Niemieckie małżeństwo było spokojne, bezkonflik­towe i lubiane. Zabójstwo na tle rabunkowym jest o tyle dziwne, że posłużono się bronią, której nie używają bandyci. Używa się jej w strzelectw­ie sportowym, w Polsce jest dość popularna. Na pewno nie była to broń przerabian­a. Nie znaleziono jej w policyjnej bazie danych, co może świadczyć, że nie użyto jej do innych przestępst­w.

Przez pewien czas funkcjonow­ała wersja, że morderca przyjechał w ślad za swoimi przyszłymi ofiarami z Nie-

36

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland