Nikt nie słyszał awantur
– Dlatego, że osoba, która nie może normalnie komunikować się z otoczeniem, rozwija się w normalnych warunkach, ale dla niej trudnych. Trzeba też pamiętać, że rodzona matka oskarżonego nigdy nie nauczyła się języka migowego i nie komunikowała się przez całe wspólne życie z synem w dogodnej dla niego formie. To przez wiele lat był kontakt tylko za pomocą karteczek.
Zdaniem biegłego psychiatry u Dariusza Ż. wyzwoliło się tego dnia bardzo duże napięcie. I właśnie z tego powodu doszło do znacznej utraty kontroli nad zachowaniem.
– Również ilość ciosów zadanych matce była następstwem tego spiętrzenia emocji – ocenił doktor Łukasz Derebas.
Świadek Marzena K., najbliższa sąsiadka Teresy Ż. i jej syna, zeznała, że nigdy nie słyszała żadnych poważniejszych awantur w ich mieszkaniu.
– Nie zauważyłam też nic niepokoją- cego ani w zachowaniu, ani w wyglądzie pana Dariusza. Świadek Katarzyna K.: – Zawsze uważałam, że to bardzo dobra, zgodna i kochająca się rodzina. Nigdy nie słyszałam kłótni przez ścianę. Mogę powiedzieć, że byli wręcz idealnymi sąsiadami. Pani Teresa była co najwyżej trochę nadopiekuńcza wobec swojego syna. Ale to wynikało z tego, że bardzo martwiła się o jego los. Widać było, że ta troska była celem jej życia. Świadek Piotr K.: – Pani Teresa czasami skarżyła się, że ma trochę niezdrowego syna i musi się nim opiekować. A dbała o niego jak o niemowlaka. Ona w domu gotowała, sprzątała i prała. Wszystko robiła, choć była już schorowana.
– A skąd świadek o tym wie? – ustalał sąd. – Sama mi o tym opowiadała. Mecenasa Leszka Mierzwę, obrońcę oskarżonego, interesowało natomiast, kto rządził w domu.
– Wydaje mi się, że o wszystko w ich gospodarstwie dbała pani Teresa.
– A tak emocjonalnie? – dociekał adwokat.
– Tego to już nie wiem. Mogę tylko powiedzieć, że mama oskarżonego była starej daty nauczycielką. Wszyscy ją uważaliśmy za taką łagodną starszą panią.
– A skarżyła się kiedyś na zachowanie syna wobec niej?
– Nie, nigdy nie skarżyła się, że Dariusz Ż. jej dokucza albo ją bije. Nie mogę też powiedzieć, żeby pani Teresa krzyczała kiedykolwiek na swojego syna. Marcin P., siostrzeniec oskarżonego: – Babcia skarżyła się na wuja, że jest bardzo nerwowy, wybuchowy, zgryźliwy i dokuczliwy. Na przykład, że gasił jej światło albo wyłączał nagle telewizor. Skarżyła się też, że próbował ją kontrolować w tym, co robi. W mojej obecności jednak nigdy nic takiego nie robił. Według mnie to babcia była wobec niego nadopiekuńcza. Pamiętam, że kiedyś pojechaliśmy z wujem nad morze. Po powrocie był bardzo szczęśliwy i spokojny. On zawsze czuł się skrzywdzony. Często pytał, dlaczego tak się stało, że jest głuchoniemy, dlaczego został tak potraktowany przez los.
– A teraz nie jestem w stanie zrozumieć i ciągle nie wierzę, że on to zrobił babci. To musiał zrobić jakiś „drugi Darek”. Ten pierwszy jest trochę nieporadny, ale na pewno nie jest zabójcą.
Świadek Genowefa Ś., znajoma z pracy:
– Teraz sobie kojarzę, że Darek od dłuższego czasu był często zdenerwowany. Sąd: – Jak to się objawiało? – Widziałam parę razy, jak sam do siebie migał…
Za tydzień: – Mama zawsze traktowała Darka jak małego chłopca. A on jej zawsze ustępował – zeznała przed sądem siostra oskarżonego. I obiecała, że jak brat wyjdzie z więzienia, to już zawsze będzie się nim opiekować i nad nim czuwać.