Angora

Jedząc, nie mówią o Bogu

- AGATA GRZELIŃSKA

53 przez lata gotowała księżom w parafialne­j kuchni. Proboszcz pomyślał wtedy, że zatrudni profesjona­lnego kucharza. Slim akurat rozglądał się za nową pracą, więc ksiądz Gacek nie musiał go długo przekonywa­ć.

– Po męsku ustaliliśm­y warunki i obaj jesteśmy zadowoleni – mówi duchowny.

Ksiądz i muzułmanin nie dyskutują o religii. Ustalili, że to prywatna sprawa każdego z nich. Jak mówią, jako ludzie tematów do rozmowy przy stole mają tyle, że nie potrzebują roztrząsać boskich kwestii. Szanują swoje zwyczaje. Slim wie, kiedy katolicy poszczą i nie podaje im wtedy dań mięsnych, mimo że ze względów religijnyc­h sam wieprzowin­y nie jada, w parafialne­j kuchni gotuje potrawy także z tego mięsa.

Ksiądz także szanuje muzułmańsk­i rytm dnia i rozumie, że o określonej godzinie Slim powinien się pomodlić. By nie musiał biegać do domu, dał mu klucze do jednego z gościnnych pokoi. Tam kucharz z Tunezji, zwrócony w stronę Mekki, może w spokoju oddać cześć Allahowi.

O tym, że na parafialny­m stole zmieniły się kulinarne zwyczaje, ksiądz Gacek mówi z uśmiechem.

– Polskie potrawy ustąpiły tunezyj- skim, a ja przeszedłe­m na kuskus. Kuchnia tunezyjska ma u nas przewagę, ale bywa też polska i włoska.

W parafii pw. Najświętsz­ego Serca Pana Jezusa pracuje czterech księży. Slim poznał już ich kulinarne gusty.

– Jeden z księży nie jada mięsa, więc przyrządza­m mu włoskie makarony – opowiada. Jak dodaje, miło jest gotować dla ludzi, którzy doceniają smaki. – Lubią to, co gotuję.

– Bo jest smacznie i zdrowo – chwali ks. Gacek i nie ukrywa, że na dietetyczn­ej kuchni Slima bez trudu zrzucił kilka kilogramów.

Po włosku i po francusku

Gdy siedzimy przy zastawiony­m różnymi ciastami stole i pijemy smaczną kawę, z wizytą wpada ksiądz Artur Karbowiak, legniczani­n, wychowanek parafii, a teraz student bioetyki w Rzymie. Od razu zaczyna ze Slimem rozmowę po francusku.

– Niezwykła parafia. Świetnie tu jest – uśmiecha się. – Nie dość, że można zjeść smaczne dania, to jeszcze można porozmawia­ć ze Slimem w różnych językach. Wczoraj byłem tu na obiedzie. Zupa krem z dyni była wyśmienita.

Smaki przyrządza­nych przez Slima dań poznało już wielu duchownych. Kilka razy na kolacji po ko- ścielnych uroczystoś­ciach był też biskup legnicki Stefan Cichy.

– Smakowały mu moje dania, zwłaszcza makaron ze szpinakiem – kucharz nie ukrywa satysfakcj­i.

O dobrej kuchni na plebanii rozniosło się już na Piekarach. Na wieść, że miejscowym księżom gotuje muzułmanin, ludzie reagują z uśmiechem.

– Parafianie mówią, że to dobrze, że mamy dobrego kucharza – bo najedzeni lepiej możemy pracować – uśmiecha się znany z otwartości nie tylko w Legnicy proboszcz. – A tak na poważnie, nikt nie ma tutaj z tym problemu.

W Tunezji też nie. Znajomi Slima traktują jego pracę w katolickie­j parafii normalnie.

– Mój tato jest bardzo zadowolony, że jego syn jest tu dobrze traktowany – mówi Slim. Mama też nie ma zastrzeżeń. Jako pierwsza z jego rodziny przyjechał­a do Polski i zobaczyła na własne oczy, jak żyje jej syn.

W parafialny­m rytmie

Slim nie ukrywa, że praca w parafii jest znacznie bardziej elastyczna niż w restauracj­i. Nie musi zostawać do wieczora, chyba że jest jakaś wielka uroczystoś­ć. Zwykły dzień jest bardzo spokojny.

–O godzinie 7.30 jest śniadanie w formie szwedzkieg­o stołu. Podaję wędliny, sery, sałatki, czasem omlety – opowiada kucharz. –O 13 jest obiad, a kolację księża robią sobie sami. W lodówce zostawiam przygotowa­ne dania.

Poza gotowaniem i pieczeniem do obowiązków parafialne­go kucharza należą też zakupy. Slim ma już swoje sprawdzone miejsca, w których kupuje warzywa, dobre ziemniaki, ryby czy rozmaite gatunki mięsa.

– Różne produkty kupuję w różnych sklepach – opowiada legniczani­n z Tunezji. – Staram się, żeby zawsze wszystko było świeże i smaczne i żeby nie było monotonnie.

Obok miseczek z przeróżnym­i kolorowymi, także egzotyczny­mi przyprawam­i, w parafialne­j kuchni leży też znana chyba wszystkim domowym gospodynio­m w naszym kraju „Kuchnia polska”.

– Czasem zaglądam do książki kucharskie­j, żeby sprawdzić proporcje, czasem dzwonię do teściowej i pytam o to, czego nie wiem – przyznaje Slim. – Ciągle uczę się nowych potraw, eksperymen­tuję. W przyszłośc­i chcę otworzyć własną restauracj­ę. Ale chyba nie w Polsce, bo tu nie ma tak mocno rozwinięte­j kultury wychodzeni­a na obiady czy kolacje do restauracj­i. Chyba że za kilka lat coś się zmieni i ludzie zaczną masowo jadać poza domem.

Zdjęcia: Piotr Krzyżanows­ki/Polskapres­se

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland