Geniusz...
55 sach i kulturach. Dzisiaj na całym świecie żyje około 50 sawantów. Większość (70 proc.) to mężczyźni, a ponad połowa z nich cierpi na jakąś formę autyzmu. Autyzm objawia się np. obsesyjnym zapamiętywaniem informacji z jakiejś dziedziny (np. rozkłady jazdy pociągów, kody pocztowe miast itp.). Sawanci przeważnie posiadają niezwykłe zdolności pamięciowe, muzyczne lub arytmetyczne. Często są też upośledzeni, jeśli chodzi o umiejętność tworzenia relacji społecznych i samodzielne funkcjonowanie w codziennym życiu.
Przyczyn zespołu sawanta poszukuje się w różnych źródłach. Jedna z teorii mówi, że jest on związany z uszkodzeniem funkcjonowania lewej (dominującej) półkuli mózgowej podczas ciąży, czego skutkiem jest dążenie do wyrównania zaistniałych braków poprzez wzbudzenie niezwykłej aktywności drugiej półkuli.
Naukowcy wyciągnęli z tego zaskakujące wnioski – być może zdolności charakterystyczne dla sawantów drzemią w każdym mózgu, tylko że stłumione są przez aktywność zdrowej lewej półkuli? Jak to sprawdzić?
Każdy jest sawantem
W niezwykłych badaniach neurologów (między innymi Allana Snydera z 2003 roku) u zdrowych ludzi pobudzano obszary mózgu, które u sawantów są szczególnie aktywne. Okazało się, że w wyniku takiego zabiegu faktycznie na krótki czas pojawiały się niezwykłe procesy umysłowe i zdolności. Oznacza to być może, że zdolności obserwowane u sawantów są obecne u wszystkich zdrowych ludzi, ale nie ujawniają się, bowiem „zagłuszają” je bardziej użyteczne procesy „produkowane” przez zdrową, dominującą półkulę mózgu.
Badania nad sawantami dają jeszcze inny niezwykły efekt – potwierdzają to, co podejrzewano od dawna – mózg działa na zasadzie koalicji wielu różnych procesów. Poszczególne funkcje mózgu są względnie niezależne od innych. Między innymi dlatego potrafimy jednocześnie wykonywać wiele czynności (np. oddychać, czytać, jeść, drapać się, słuchać radia, pracują nasze nerki, jelita itp.) i dlatego też możliwe jest współistnienie w mózgu genialnych uzdolnień obok zupełnie upośledzonych funkcji.
Znany i bardzo lubiany. Przez wiele lat dziennikarz radiowej Jedynki. Gospodarz „Sygnałów dnia” i „Lata z radiem”. Do maja 2012 r. prowadził „Cztery pory roku”. W TVP1 był prezenterem „Wiadomości”. Gospodarz wielu teleturniejów i programów rozrywkowych: „Idź na całość”, „Na zawsze razem”, „Gwiezdny cyrk”, „Moment prawdy”. W 2007 brał udział w I edycji programu „Gwiazdy tańczą na lodzie”. Dwa lata później uczestniczył w „Tańcu z gwiazdami”. Zdobywca dwóch „Telekamer” w kategorii rozrywka za lata 1998 i 1999.
Jak zawsze elegancki i uśmiechnięty. Zaraz po naszym spotkaniu jedzie na mecz siatkówki. – Od ponad 40 lat siatkówka to moja wielka miłość. Pracuje w zarządzie stołecznej drużyny siatkówki w klubie MUKS Sparta. – Mamy duże osiągnięcia w szkoleniu młodzieży. Pomagam nie tylko w kwestiach organizacyjnych, ale mam uprawnienia trenerskie, więc czasem siadam na ławce i prowadzę zespół. Sięgam też po mikrofon i prowadzę konferansjerkę. Taki klubowy człowiek orkiestra.
Jest aktualnym mistrzem polskich oldbojów profesjonalnych. – Ten tytuł zdobyliśmy w maju 2012 roku. Mistrzowie Polski w kategorii 55+, bez straty seta. W tej drużynie występują byli zawodnicy. Spotkałem tam kolegę ze studiów, sprzed prawie 40 lat. To taka fajna drużyna zapaleńców.
Niedawno został zaproszony do udziału w meczu charytatywnym pod auspicjami UNESCO, na rzecz dzieci głodujących w Czadzie. Zagrał jako zawodnik Skry Bełchatów. – Wystąpiłem razem z Mariuszem Wlazłym i z nowym rozgrywającym Dantem Bonifante. To była wielka frajda. Graliśmy przy pięciotysięcznej publiczności. Zdobyłem dwa punkty przy wielkim entuzjazmie widowni.
Kiedy drużyna Sparty występuje w Warszawie, jest na każdym meczu. Poza tym jest wielkim kibicem siatkówki AZS Politechnika. – Pamiętam, kiedy występowali w II lidze, wchodzili do I ligi, a teraz grają świetnie, choć finansowo nie są w najlepszej sytuacji. Tak więc
moje sportowe serce
jest w Sparcie i w drużynie politechniki.
Jest nieźle zakręcony na punkcie siatkówki. – Ostatnio byłem na igrzyskach olimpijskich w Londynie, kibicowałem naszej drużynie. A wcześniej byłem w Pekinie i na mistrzostwach świata w Japonii. Odwiedziłem też Włochy, zaliczyłem ostatnie mistrzostwa Europy w Czechach i w Austrii.
Urodził się w Warszawie. Jest absolwentem VIII LO im. Władysława IV. Potem był AWF. – Miałem wiele pomysłów na studia. Od medycyny po szkołę teatralną. O wyborze AWF zadecydował fakt, że wiedziałem, że na tę uczelnię na pewno się dostanę.
Sport pochłaniał go od młodości. – Uprawiałem zapasy na Zaciszu, na stołecznej Pradze, gdzie mieszkałem. Moimi sąsiadami byli bracia Kudelscy, wybitni zapaśnicy, mistrzowie Europy, olimpijczycy. Dla nas, dzieciaków, byli wzorem. Dlatego wszyscy chcieliśmy zostać zapaśnikami. Trenowałem w klubie „Drukarz” od czternastego roku życia. Zdobyłem nawet tytuł wicemistrza Polski młodzików. Zakwalifikowano mnie do zespołu nadziei olimpijskich.
Pojechał na obóz do Zakopanego i tam okazało się, że ta dyscyplina nie jest dla niego. – Zbyt kontaktowa, brutalna. Nie nadawałem się