Scenariusz powojenny
O podejmowaniu decyzji przez ministra Becka można by napisać kilka książek. Ale już nic nie jest w stanie tego zmienić. Proponuję przenieść temat gdybania na okres powojenny, bo konsekwencje tych wyborów ponosimy obecnie (...).
Wyobraźmy sobie, że wśród przywódców konspiracji znalazł się ktoś, kto trzeźwo ocenił szanse powodzenia Powstania Warszawskiego i nie dopuścił do jego wybuchu. Żołnierze AK i innych antykomunistycznych ugrupowań przeczekują przejście frontu, nie dekonspirują się nawet po kapitulacji Niemiec i zakończeniu wojny. Polska, wykrojona na mapie Europy w wyniku konferencji w Jałcie i Teheranie, pozostaje w strefie wpływów Stalina. Wzajemna nieufność Stalina i państw zachodnich skutkuje pozostawieniem na terenie Niemiec dużej ilości wojsk po jednej i drugiej stronie, zaś w krajach podległych powstaniem garnizonów i baz wojskowych. W Polsce opozycja stara się zdobyć władzę i odsunąć powstały pod patronatem Rosji prokomunistyczny Rząd. Dochodzi do bratobójczych walk. Z jednej strony konspiracyjne oddziały ugrupowań antykomunistycznych, z drugiej podległe oficjalnemu Rządowi 1. i 2. Armia Wojska Polskiego. Całą zawieruchę wykorzystuje Stalin. Pod pretekstem stabilizacji zaplecza wojsk pozostawionych na terenie Niemiec włącza się w wojnę polsko-polską, po swojemu rozprawia się z opozycją, zapełniając kolejne masowe groby i wypełniając obozy na Syberii. Granice ZSRR zostają przesunięte na linię Odry, by zachować spokój w Europie.
Jest mało prawdopodobne, aby któreś z państw Zachodu nie zaakceptowało oficjalnej aneksji. Społeczeństwa Anglii i Francji dosyć już miały wojny i nie sądzę, aby dały przyzwolenie swoim przywódcom na wikłanie się w kolejny konflikt, zaś Ameryka miała swoje problemy z Japonią. Na ziemiach polskich pozostałyby zgliszcza i setki tysięcy grobów. Nawet pomników nie miałby kto stawiać.
Takiego scenariusza na szczęście udało się uniknąć. Na szczęście byli jeszcze Polacy trzeźwo oceniający realia powojennej Europy. Zgodnie z pozytywistyczną zasadą pracy u podstaw postawili na odbudowę Polski. Jak było ciężko, wiedzą tylko ci, którzy to przeżyli. Narzucony ustrój, panoszenie się ludzi z tytułem naukowym „towarzysz”, ograniczone środki poprzez konieczność przeznaczania olbrzymiej części dochodu narodowego na zbrojenia w ramach Układu Warszawskiego. W tym czasie Niemcy nie tylko nie wydawały nic na zbrojenia, ale jeszcze korzystały z dotacji w ramach planu Marshalla.
Teraz ci, co podnieśli z ruin Warszawę, co zbudowali tysiące mieszkań i zakładów, zelektryfikowali wsie i zlikwidowali analfabetyzm, obwołani zostali kolaborantami i zdrajcami. Na bohaterów zaś kreuje się żyjących w luksusie w Londynie emigrantów popychających naród do samozagłady. Historia przyznała rację tym właśnie pragmatykom budującym Polskę. Odzyskaliśmy niepodległość bez rozlewu krwi. I dzięki tym właśnie ludziom ma ich teraz kto opluwać. Obecnie kreatorzy historii starają się przemilczać niewygodne dla ich światopoglądu fakty. Stalina przedstawiają, w zależności od okoliczności, raz jako bezwzględnego dyktatora, mordercę i kata, innym razem jako dobrodusznego batiuszkę patrzącego bezczynnie, jak Polacy, tworząc demokratyczną enklawę, odcinają go od NRD. Kim był? Oceńcie sami.