Dwie sprawy: fotoradary i LOT
Chciałbym wypowiedzieć swoje zdanie na temat dwu spraw obecnie angażujących opinię publiczną w Polsce. Pierwsza z nich to sławetne fotoradary. Otóż osobiście uważam, że problem, czy powinny one być czy nie na naszych drogach, jest źle postawiony. Trzeba zacząć od dyskusji na temat zasadności obowiązujących na nich ograniczeń prędkości.
Z moich obserwacji wynika, że niemal każde ograniczenie jest w Polsce zaniżone co najmniej o 20 km/godz. w stosunku do prędkości, z jaką rzeczywiście bezpiecznie można przejechać dany odcinek. Kto i w jaki sposób te ograniczenia w ogóle ustala? Może najpierw należałoby owe ograniczenia urealnić, a wtedy – przekraczających je kierowców – ścigać dowolną liczbą fotoradarów. Rozwiązanie to wydaje się sensowne również z punktu widzenia argumentacji używanej przez zwolenników fotoradarów – mają one podobno służyć wyeliminowaniu z dróg „piratów drogowych”. Tylko kogo można nazwać tym mianem? Czy np. przekroczenie nierealnego ograniczenia 50 km/godz. o 20 km na dwupasmowej, posiadającej dobrą widoczność jezdni to „piractwo”? A przecież fotoradary wyłapują większość właśnie takich naruszeń przepisów.
Druga sprawa to bezustannie powtarzana w mediach teza o potrzebie ratowania PLL LOT. Czy ktoś mógłby mi wyjaśnić, do czego tak naprawdę potrzebny mi jest ów „narodowy przewoźnik”? Osobiście jest mi obojętne, czy przewiezie mnie LOT czy np. Lufthansa lub inne linie lotnicze. Nie rozumiem, dlaczego z moich podatków Skarb Państwa wykłada bez pytania 400 mln złotych na ratowanie LOT-u, podczas gdy tyle innych zakładów pracy wokół upada i nikogo to nie interesuje? W czym PLL LOT jest lepszy i ważniejszy np. od polskiego przemysłu stoczniowego? Czy naprawdę warto wykładać takie kwoty po to, by kolejny prezes tej państwowej spółki narobił nowych długów? Na marginesie: Jerzy Owsiak po całym dniu WOŚP zebrał ok. 40 mln złotych w celu wyręczenia Skarbu Państwa w zakresie inwestycji w ochronę zdrowia. W tym samym czasie ten sam Skarb Państwa wykłada lekką ręką 10 razy tyle na dofinansowanie przedsiębiorstwa, które winno przynosić dochód a nie straty. Gdzie tu sens i rozsądek?