Inny punkt widzenia
Byle opozycją być...
lu wspaniałych ludzi, odbyłem tam służbę wojskową i mam nadzieję zmieniłem swoje podejście do ludzi, szczególnie nauczyłem się unikać takich polskich Niemców jak autorka listu. Nawet gdy nie umiałem języka, nigdy nie doznałem przykrości ze strony ludzi wychowanych w Niemczech. Nawet najgorszy Osi nie dorówna ludziom z terenów Polski pod względem odczuwania wrogości względem obcych.
A tak z innej beczki, to mam nadzieję, że niemiecki Pani Edeltraud jest na poziomie polskiego, nawet gdy w domu godo się po śląsku. Pytanie, które Pani powinna zadać, brzmi: „Kim ja naprawdę jestem?”
Z poważaniem wać za to, czego nie mają w takim stopniu jego koledzy – za honor.
Pan Generał jest bez wątpienia postacią tragiczną w obecnych czasach. Nie do rozwikłania jest problem, czy nasi „bracia ze Wschodu” zrobiliby porządek (podobnie jak na Węgrzech, Czechosłowacji czy NRD), jeśliby nie wprowadzono stanu wojennego, czy też nie uczyniliby nic. Ja uważam, że gdyby nie stan wojenny, dzisiaj nie byłoby „prawej” strony, a „lewa” mówiłaby po rosyjsku. Z politowaniem patrzę na historyków, którzy nie pamiętają tamtych czasów, a są przekonani, że nie byłoby żadnej interwencji. To tak, jak – cytując klasyka – przewidywanie: „Co by myślał stół, gdyby myślał?”.
Mnie męczy tylko jedno pytanie: Dlaczego nasi sojusznicy po wojnie zafundowali nam „Wolną Europę” zamiast w rzeczywistości – tylko niestety w eterze?
Pozdrawiam
Broń Boże przed taką zmianą w Kodeksie rodzinnym i opiekuńczym, opisaną w artykule „Okradanie z ojcostwa” w 51. nr. ANGORY, bo to tragedia dla dziecka. Już obecnie przecież nic nie stoi na przeszkodzie, by rodzice po rozwodzie sami zgodnie podjęli decyzję, że będą opiekować się dzieckiem naprzemiennie i wspólnie finansować, więc po co ten rozgłos? Jedynie z powodu dyrektywnej postawy ojca? Dla niego nie liczy się los i wola dziecka – to przedmiot? Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
Jest grupa kobiet manipulantek – tak jak i mężczyzn – niesłusznie, z powodu swoich specyficznych, nie zawsze pozytywnych cech osobowościowych wygrywających sądowe sprawy. Ale jest też grupa mężczyzn, dla których danie matce do rąk swoich pieniędzy na wspólne dziecko jest nie do zaakceptowania. „Ona nie będzie rządzić się moimi pieniędzmi” – nawet na potrzeby syna czy córki.
Stąd rodzi się pomysł wchodzenia mężczyzn w rolę matki. To oni chcą mieć opiekę, dziecko, pieniądze – „to ona niech na mnie robi”! Honorowy ojciec, mimo wątpliwej matki, nie zawsze odbiera jej dziecko – monitoruje dyskretnie jej funkcje. Wina sądów, bo dają małe dzieci matkom po rozwodzie w ponad 90 procentach? Niekoniecznie. Żaden ojciec nie podważy faktu, że to matki w 100 procentach rodzą dzieci, zachodzą w ciążę...
Już od Piasta Kołodzieja wiadomo, że do 7. roku życia – postrzyżyn – nawet synowie byli pod opieką matki i najbliższych kobiet. Osobiście znam chłopca, którego rodzice zadecydowali sami; matka ma go pod opieką do 13. roku życia, a potem ojciec. I tak jest i sprawdza się to super. Ale musi być wzajemne zaufanie rodziców i brak konfliktów między nimi w tym zakresie, co jest podstawą tzw. opieki naprzemiennej. Matka i dziecko muszą mieć gwarancję, że nikt nie zaburzy samowolnie, manipulacjami, egoizmem, ich życia i nikt nie zabierze dziecka, bo nie chce płacić alimentów.
Ojciec nie musiałby chodzić z wieszakiem na spacer zamiast synka. Gdyby jego intencje były szczere – mieć kontakt ze swoim dzieckiem. Ale on ma ukryte, a teraz nawet jawne zamiary; przejąć opiekę od matki, nie płacić alimentów, przeorganizować życie dziecku. Matkę okraść z macierzyństwa, a dzieci z beztroskiego dzieciństwa.
Teraz wiem, dlaczego niektóre matki ograniczają relacje dzieci z ojcami: z lęku przed zaborczymi ojcami (a czasem matkami), by samowolnie nie uprowadzili dzieci. Bo w sądach czasem tak jest – kto ma dziecko, to je dostanie „postanowieniem sądowym”. A biegli, by wykazać zaburzenie zachowań, intencje pozauczuciowe rodzica wobec dzieci, tego nie napiszą, bo boją się skarg na siebie, więc piszą opinie tak, by wilk był syty i owca cała. Takiej zaborczej postawy taty nie uwzględniają. Jakby nie wiedzieli, że rodzi to paniczny lęk dziecka, zaburzenie więzi, z powodu lęku przed separacją od rodzica, z którym ono jest, i dotychczasowego domu. Powoduje to emocjonalne choroby dziecka, a czasem patologiczne zachowania okresu adolescencji (jest to w psychiatrii dziecięcej jednostka chorobowa).
A organizacje pomocy dziecku? Jak Państwowe Centrum Pomocy Rodzinie i temu podobne placówki pomagają dzieciom, pokazuje życie i prasa. Dziwię się jedynie ośrodkom naukowym, psychologicznym i pedagogicznym, że nie biją na alarm.
Doświadczenia z opieki naprzemiennej nad dzieckiem w niektórych państwach zachodnich – u nas nie ma to raczej racji bytu, bo przecież muszą w tym wypadku być spełnione pewne warunki np. podobny status materialny rodziców, co u nas jest rzadkie. A zapomina się o państwach, też zachodnich, w których decyduje ten, kto wychowuje, po uprzedniej wysokiego stopnia diagnozie osobowościowej rodzica wykonanej przez wysokiego stopnia specjalistów rodzinnych. U nas się tego nie wykonuje.
Rodzinne Ośrodki Diagnostyczno-Konsultacyjne badają bardzo powierzchownie, bez diagnozy, prognozy zachowań rodzica w przyszłości, jego dotychczasowe funkcjonowanie życiowe, zdrowie itp. Zdecydowanie ci specjaliści wymagają podniesienia ich kompe- tencji. Natomiast strachliwych biegłych powinno się wyeliminować (...).
W radiu i telewizji non stop toczą się dyskusje polityków. I często dochodzi do sytuacji, gdy przedstawiciel PiS z żalem stwierdza, że jest sam przeciw wszystkim. I dyskusja toczy się dalej...
Myślę, że gdy pada takie stwierdzenie, to prowadzący dyskusję dziennikarz powinien natychmiast zapytać: „A jak Pan (Pani) myśli, dlaczego?”. Takie pytanie jednak nie pada, w związku z tym ja je postawię i od razu spróbuję na nie odpowiedzieć. Otóż, szanowna opozycjo, trzeba się Wam przeciwstawiać, ponieważ nie jesteście normalną opozycją parlamentarną. Nie krytykujecie li tylko rządzących – krytykujecie wszystko i wszystkich. Jesteście w opozycji do wszystkiego, co normalne, kwestionujecie oczywiste fakty, dzielicie społeczeństwo, wysuwacie najróżniejsze hipotezy i propozycje, niemające żadnego sensownego uzasadnienia... A że macie tak duże poparcie społeczne – cóż, historia uczy, że w ramach demokracji wszystko jest możliwe. Niestety.
Oczywiście, powinienem podać jakieś konkrety. Ale o Waszych wyczynach można pisać tomy. A więc tylko dwa przykłady Waszych pomysłów. Od pierwszego wieje grozą – to ograniczenie praw mniejszości niemieckiej w Polsce (poseł Jarosław Kaczyński). Drugi przypomina kabaret najwyższych lotów – to wybór prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej przez kibiców (europoseł Ryszard Czarnecki). Przyznam, że trudno mi to wszystko zrozumieć. Udało się bezkrwawo obalić tzw. realny socjalizm, mamy upragnioną wolność, nasz głos liczy się w Europie, możemy sami decydować o własnych losach. Faktem jest że, nie wychodzi to nam najlepiej. Rządzącym można (i trzeba) niejedno zarzucić, wiele do naprawienia jest jeszcze w Polsce. Na razie cieszmy się więc tym, co mamy, pamiętajmy też, że nie grożą nam różne tsunami, trzęsienia ziemi itp.
Ale puśćmy na chwilę wodze fantazji – nagle zachodzi cudowna metamorfoza, stajecie się normalną opozycją parlamentarną, czyli Prawem i Sprawiedliwością nie tylko z nazwy. Partią odpowiedzialną, z życzliwością i szacunkiem odnoszącą się nie tylko do swoich członków i sympatyków. Zapewniam – wszystkim nam wyjdzie to na zdrowie! Może w nowym 2013 roku?