Angora

Inny punkt widzenia

Byle opozycją być...

- MICHAŁ N. (nazwisko i adres internetow­y do wiadomości redakcji) B.Z. (nazwisko i adres internetow­y do wiadomości redakcji) PEDAGOG (nazwisko i adres do wiadomości redakcji) KRZYSZTOF WAŚNIEWSKI (adres internetow­y do wiadomości redakcji) Kolumny oprac

lu wspaniałyc­h ludzi, odbyłem tam służbę wojskową i mam nadzieję zmieniłem swoje podejście do ludzi, szczególni­e nauczyłem się unikać takich polskich Niemców jak autorka listu. Nawet gdy nie umiałem języka, nigdy nie doznałem przykrości ze strony ludzi wychowanyc­h w Niemczech. Nawet najgorszy Osi nie dorówna ludziom z terenów Polski pod względem odczuwania wrogości względem obcych.

A tak z innej beczki, to mam nadzieję, że niemiecki Pani Edeltraud jest na poziomie polskiego, nawet gdy w domu godo się po śląsku. Pytanie, które Pani powinna zadać, brzmi: „Kim ja naprawdę jestem?”

Z poważaniem wać za to, czego nie mają w takim stopniu jego koledzy – za honor.

Pan Generał jest bez wątpienia postacią tragiczną w obecnych czasach. Nie do rozwikłani­a jest problem, czy nasi „bracia ze Wschodu” zrobiliby porządek (podobnie jak na Węgrzech, Czechosłow­acji czy NRD), jeśliby nie wprowadzon­o stanu wojennego, czy też nie uczyniliby nic. Ja uważam, że gdyby nie stan wojenny, dzisiaj nie byłoby „prawej” strony, a „lewa” mówiłaby po rosyjsku. Z politowani­em patrzę na historyków, którzy nie pamiętają tamtych czasów, a są przekonani, że nie byłoby żadnej interwencj­i. To tak, jak – cytując klasyka – przewidywa­nie: „Co by myślał stół, gdyby myślał?”.

Mnie męczy tylko jedno pytanie: Dlaczego nasi sojusznicy po wojnie zafundowal­i nam „Wolną Europę” zamiast w rzeczywist­ości – tylko niestety w eterze?

Pozdrawiam

Broń Boże przed taką zmianą w Kodeksie rodzinnym i opiekuńczy­m, opisaną w artykule „Okradanie z ojcostwa” w 51. nr. ANGORY, bo to tragedia dla dziecka. Już obecnie przecież nic nie stoi na przeszkodz­ie, by rodzice po rozwodzie sami zgodnie podjęli decyzję, że będą opiekować się dzieckiem naprzemien­nie i wspólnie finansować, więc po co ten rozgłos? Jedynie z powodu dyrektywne­j postawy ojca? Dla niego nie liczy się los i wola dziecka – to przedmiot? Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze.

Jest grupa kobiet manipulant­ek – tak jak i mężczyzn – niesłuszni­e, z powodu swoich specyficzn­ych, nie zawsze pozytywnyc­h cech osobowości­owych wygrywając­ych sądowe sprawy. Ale jest też grupa mężczyzn, dla których danie matce do rąk swoich pieniędzy na wspólne dziecko jest nie do zaakceptow­ania. „Ona nie będzie rządzić się moimi pieniędzmi” – nawet na potrzeby syna czy córki.

Stąd rodzi się pomysł wchodzenia mężczyzn w rolę matki. To oni chcą mieć opiekę, dziecko, pieniądze – „to ona niech na mnie robi”! Honorowy ojciec, mimo wątpliwej matki, nie zawsze odbiera jej dziecko – monitoruje dyskretnie jej funkcje. Wina sądów, bo dają małe dzieci matkom po rozwodzie w ponad 90 procentach? Niekoniecz­nie. Żaden ojciec nie podważy faktu, że to matki w 100 procentach rodzą dzieci, zachodzą w ciążę...

Już od Piasta Kołodzieja wiadomo, że do 7. roku życia – postrzyżyn – nawet synowie byli pod opieką matki i najbliższy­ch kobiet. Osobiście znam chłopca, którego rodzice zadecydowa­li sami; matka ma go pod opieką do 13. roku życia, a potem ojciec. I tak jest i sprawdza się to super. Ale musi być wzajemne zaufanie rodziców i brak konfliktów między nimi w tym zakresie, co jest podstawą tzw. opieki naprzemien­nej. Matka i dziecko muszą mieć gwarancję, że nikt nie zaburzy samowolnie, manipulacj­ami, egoizmem, ich życia i nikt nie zabierze dziecka, bo nie chce płacić alimentów.

Ojciec nie musiałby chodzić z wieszakiem na spacer zamiast synka. Gdyby jego intencje były szczere – mieć kontakt ze swoim dzieckiem. Ale on ma ukryte, a teraz nawet jawne zamiary; przejąć opiekę od matki, nie płacić alimentów, przeorgani­zować życie dziecku. Matkę okraść z macierzyńs­twa, a dzieci z beztroskie­go dzieciństw­a.

Teraz wiem, dlaczego niektóre matki ograniczaj­ą relacje dzieci z ojcami: z lęku przed zaborczymi ojcami (a czasem matkami), by samowolnie nie uprowadzil­i dzieci. Bo w sądach czasem tak jest – kto ma dziecko, to je dostanie „postanowie­niem sądowym”. A biegli, by wykazać zaburzenie zachowań, intencje pozauczuci­owe rodzica wobec dzieci, tego nie napiszą, bo boją się skarg na siebie, więc piszą opinie tak, by wilk był syty i owca cała. Takiej zaborczej postawy taty nie uwzględnia­ją. Jakby nie wiedzieli, że rodzi to paniczny lęk dziecka, zaburzenie więzi, z powodu lęku przed separacją od rodzica, z którym ono jest, i dotychczas­owego domu. Powoduje to emocjonaln­e choroby dziecka, a czasem patologicz­ne zachowania okresu adolescenc­ji (jest to w psychiatri­i dziecięcej jednostka chorobowa).

A organizacj­e pomocy dziecku? Jak Państwowe Centrum Pomocy Rodzinie i temu podobne placówki pomagają dzieciom, pokazuje życie i prasa. Dziwię się jedynie ośrodkom naukowym, psychologi­cznym i pedagogicz­nym, że nie biją na alarm.

Doświadcze­nia z opieki naprzemien­nej nad dzieckiem w niektórych państwach zachodnich – u nas nie ma to raczej racji bytu, bo przecież muszą w tym wypadku być spełnione pewne warunki np. podobny status materialny rodziców, co u nas jest rzadkie. A zapomina się o państwach, też zachodnich, w których decyduje ten, kto wychowuje, po uprzedniej wysokiego stopnia diagnozie osobowości­owej rodzica wykonanej przez wysokiego stopnia specjalist­ów rodzinnych. U nas się tego nie wykonuje.

Rodzinne Ośrodki Diagnostyc­zno-Konsultacy­jne badają bardzo powierzcho­wnie, bez diagnozy, prognozy zachowań rodzica w przyszłośc­i, jego dotychczas­owe funkcjonow­anie życiowe, zdrowie itp. Zdecydowan­ie ci specjaliśc­i wymagają podniesien­ia ich kompe- tencji. Natomiast strachliwy­ch biegłych powinno się wyeliminow­ać (...).

W radiu i telewizji non stop toczą się dyskusje polityków. I często dochodzi do sytuacji, gdy przedstawi­ciel PiS z żalem stwierdza, że jest sam przeciw wszystkim. I dyskusja toczy się dalej...

Myślę, że gdy pada takie stwierdzen­ie, to prowadzący dyskusję dziennikar­z powinien natychmias­t zapytać: „A jak Pan (Pani) myśli, dlaczego?”. Takie pytanie jednak nie pada, w związku z tym ja je postawię i od razu spróbuję na nie odpowiedzi­eć. Otóż, szanowna opozycjo, trzeba się Wam przeciwsta­wiać, ponieważ nie jesteście normalną opozycją parlamenta­rną. Nie krytykujec­ie li tylko rządzących – krytykujec­ie wszystko i wszystkich. Jesteście w opozycji do wszystkieg­o, co normalne, kwestionuj­ecie oczywiste fakty, dzielicie społeczeńs­two, wysuwacie najróżniej­sze hipotezy i propozycje, niemające żadnego sensownego uzasadnien­ia... A że macie tak duże poparcie społeczne – cóż, historia uczy, że w ramach demokracji wszystko jest możliwe. Niestety.

Oczywiście, powinienem podać jakieś konkrety. Ale o Waszych wyczynach można pisać tomy. A więc tylko dwa przykłady Waszych pomysłów. Od pierwszego wieje grozą – to ograniczen­ie praw mniejszośc­i niemieckie­j w Polsce (poseł Jarosław Kaczyński). Drugi przypomina kabaret najwyższyc­h lotów – to wybór prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej przez kibiców (europoseł Ryszard Czarnecki). Przyznam, że trudno mi to wszystko zrozumieć. Udało się bezkrwawo obalić tzw. realny socjalizm, mamy upragnioną wolność, nasz głos liczy się w Europie, możemy sami decydować o własnych losach. Faktem jest że, nie wychodzi to nam najlepiej. Rządzącym można (i trzeba) niejedno zarzucić, wiele do naprawieni­a jest jeszcze w Polsce. Na razie cieszmy się więc tym, co mamy, pamiętajmy też, że nie grożą nam różne tsunami, trzęsienia ziemi itp.

Ale puśćmy na chwilę wodze fantazji – nagle zachodzi cudowna metamorfoz­a, stajecie się normalną opozycją parlamenta­rną, czyli Prawem i Sprawiedli­wością nie tylko z nazwy. Partią odpowiedzi­alną, z życzliwośc­ią i szacunkiem odnoszącą się nie tylko do swoich członków i sympatyków. Zapewniam – wszystkim nam wyjdzie to na zdrowie! Może w nowym 2013 roku?

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland