Oby nie trafić w te same miejsca!
Witam serdecznie. Przeczytałam w ANGORZE (3/2013) list: „Jestem teraz putzfrauką” i czytając, miałam wrażenie, jakbym sama go napisała. Mimo młodego wieku (dwadzieścia sześć lat) również mam za sobą pracę jako „pokojówka” w niejednym hotelu – lepszym i gorszym. I muszę przyznać, że czasami w tych „gorszych” człowiek mógł liczyć na większe wynagrodzenie. Miesiąc temu wróciłam z Anglii (gdzie wytrzymałam tylko dwa miesiące). Wiadomo, jak to na początku, przeważnie pracę zaczyna się jako „housekeeper-
ka” ,czyli jako Zimmermädchen... i było dokładnie tak, jak Pani w swoim liście opisuje... Pracowałam w pięciogwiazdkowym hotelu, gdzie na pokój, w którym ktoś zostaje, miałyśmy piętnaście minut! A na posprzątanie całego pokoju (nie miało znaczenia, czy apartament, czy zwykły pokój) tylko dwadzieścia minut! Jest to niemożliwością... Codziennie rano dostawałam listę, ile mam czasu na zrobienie siedmiu, dziesięciu pokoi, a przeważnie było to od trzech do czterech godzin. Ja pracowałam po osiem, w niedzielę czasami i do dziesięciu godzin. Pracowało nas osiem Polek, dwie Hiszpanki, dwie Francuzki. Byłam jedyną Polką mówiącą po angielsku. Poziom, jaki prezentowały panie tam pracujące, był straszny. Cokolwiek do nich ktoś mówił, kiwały tylko głową... Jednym słowem – tania siła robocza. Wytrzymałam tam niecały miesiąc, za który dostałam około dwustu pięćdziesięciu funtów... Dodam jeszcze, że przez miesiąc pracy dostałam tylko jeden raz napiwek w kwocie trzech euro od Niemców. Od tygodnia mieszkam z mężem właśnie w Berlinie i teraz tutaj szukam szczęścia. Mam nadzieję, że nie trafię w te same miejsca co Pani.
Serdecznie pozdrawiam i powodzenia.
życzę
Natalia
Na listy Czytelników czekam pod adresem: henryk.martenka@angora.com.pl