Czy Jacek Kurski ma
Pewna sfera życia europosła
Sąd Okręgowy w Gdańsku powiadomił redakcję „NIE” o tym, że 30 stycznia wydał postanowienie o zakazie publikacji przez redaktorów tygodnika „NIE” w jakiejkolwiek formie informacji dotyczących pewnej sfery życia europosła Kurskiego.
Postanowienie to uważamy za przejaw cenzury prewencyjnej, typowej dla czasów PRL i słusznie zaniechanej w czasach wolnej i niepodległej III Rzeczpospolitej.
*** Sąd Okręgowy w Gdańsku, XV Wydział Cywilny, reprezentowany jednoosobowo przez sędzię sądu okręgowego Ewę Tamowicz, informuje, że rozpoznał sprawę na posiedzeniu niejawnym. Pani sędzia Tamowicz, zakazując nam publikowania artykułu o pewnej sferze życia Jacka Kurskiego, nie czytała tego artykułu, a o jego istnieniu dowiedziała się od pełnomocników posła Kurskiego, którzy też go nie czytali. Mamy zatem do czynienia z kolejnym zakazem publikacji czegoś, czego istnienia sąd się tylko domyślał.
Zakazując publikacji, pani sędzia Tamowicz powołuje się na prawo prasowe, które rzeczywiście zakazuje bez zgody zainteresowanego publikowania informacji dotyczących pewnej sfery jego życia, chyba że wiąże się to bezpośrednio z działalnością publiczną danej osoby. Sąd bezwarunkowo uznał, że informacje podane przez „NIE” – których sąd nie znał – nie wiążą się z działalnością publiczną posła Kurskiego. Kierując się tym, co napisali pełnomocnicy Kurskiego, tym, jakie dokumenty przedstawili, sąd arbitralnie rozstrzygnął, że informacje podane przez „NIE” – których sąd nie znał – zaspokajają jedynie ciekawość czytelników chcących znać szczegóły (z pewnej sfery życia znanej osobistości; sąd zakazał nam ujawnienia tego, o jaką sferę życia Jacka Kurskiego chodzi – przyp. red.), zatem nie można mówić o istnieniu uzasadnionego interesu publicznego i ich (informacji – przyp. red.) powiązaniu ze sferą działalności publicznej.
*** Skąd pani sędzia Tamowicz wie, że nie można mówić o interesie publicznym i związku pewnej sfery życia posła Kurskiego z jego działalnością publiczną? Znikąd. Pani sędzia Tamowicz nawet nie chciała poznać stanowiska redakcji w tej sprawie. Jesteśmy pewni, że gdyby je poznała i nadal chciała się kierować poczuciem przyzwoitości i sprawiedliwości, to zakazu publikacji by nie wydała.
Sądowi i Czytelnikom chętnie byśmy przedstawili nasze stanowisko, podali fakty i argumenty przemawiające za zasadnością, ba! – koniecznością publikacji artykułu o pewnej sferze życia posła Kurskiego, ale pani sędzia Tamowicz nam tego zakazała!
*** Ślamazarny zwykle wymiar sprawiedliwości w wypadku zakazu publikacji wykazał się nadzwyczajną sprawnością. 23 stycznia 2013 r. zadzwoniliśmy do posła Kurskiego, aby zadać mu pytania dotyczące pewnej sfery jego życia. Prosił o przesłanie pytań na piśmie, co uczyniliśmy 24 stycznia. Znając te pytania oraz stanowisko jednej strony, czyli posła Kurskiego, w ciągu czterech dni roboczych (!) sąd rozpoznał sprawę na tyle wnikliwie, aby uznać, że najbardziej sprawiedliwym wyjściem z tej sytuacji jest zakaz publikacji.
Jeżeli na tym ma polegać wymierzanie sprawiedliwości w Polsce, to dziękujemy za taką sprawiedliwość.
*** Europosła Kurskiego nikt by wcześniej nie nazwał cenzorem. Przeciwnie – jest to znany obrońca wszelkich wolności obywatelskich, w tym wolności słowa. Ale tym razem on i jego pełnomocnicy zrobili wszystko, aby tę wolność zdławić. Aby założyć nam knebel i zmusić nas do milczenia.
30 stycznia pełnomocnicy Kurskiego (kancelaria prawna Gotkowicz, Kosmus, Kuczyński i Partnerzy) uzyskali w sądzie zakaz publikacji. Z nieznanych nam powodów sąd swoje postanowienie dostarczył do redakcji dopiero 4 lutego, kiedy od 3 dni trwała sprzedaż tygodnika „NIE”. A w świetle prawa dopiero po doręczeniu zaczęło ono obowiązywać. Pomimo tego 1 lutego pełno- mocnicy Kurskiego, gdy numer „NIE” trafiał do kiosków, wysłali do drukarni oraz do dystrybutorów pismo z nagłówkiem: UWAGA – Bardzo PILNE!! Sądowy Zakaz Publikacji!!! I dalej: Pomimo, że zakaz dotyczy wprost konkretnych podmiotów – wydawcy i dziennikarzy Tygodnika „NIE” – to postąpienie przez inne osoby wbrew jego treści, pomimo świadomości istnienia zakazu – będzie bezprawne i będzie rodziło odpowiedzialność prawną także tych innych podmiotów (drukarni, kolporterów). I jeszcze dalej: żądam zablokowania przez Państwa publikacji, czy wprowadzenia do obrotu Tygodnika „NIE” w całości lub przynajmniej w części obejmującej materiał prasowy pt. „Związek partnerski posła Jacka Kurskiego” (zaczynający się na str. 1-szej Tygodnika „NIE”) lub pod innym tytułem, ale o cechach określonych w załączonym postanowieniu sądowym; ostrzegam, że niezastosowanie się do powyższego wezwania spowoduje uruchomienie wszelkich przewidzianych prawem cywilnym środków prawnych w stosunku do Państwa firm.
*** Jeśli takie zastraszające działania posła Kurskiego oraz jego pełnomocników nie są łamaniem konstytucyjnej wolności wypowiedzi, to co nim jest?
Ani drukarnia, ani dystrybutorzy prasy nie przestraszyli się tych pogróżek.
Zawiadomienie o praktykach stosowanych przez Jacka Kurskiego i jego pełnomocników redakcja tygodnika „NIE” kieruje do prokuratury, Rzecznika Praw Obywatelskich, pozarządowych organizacji zajmujących się prawami człowieka i obywatela oraz do organizacji dziennikarskich.