Przeczytane
TOMOGRAF SZUKA PRACY Na sprzęt dla służby zdrowia Niemcy wydają rocznie równowartość 750 zł na mieszkańca, Włosi – 420 zł, Słowacja – 280 zł, a Polska – 130 zł. Ale niemiecki szpital, zanim wyda kilka milionów na nowy tomograf, udaje się do publicznego płatnika po tak zwaną promesę. Czyli obietnicę, że wykonywane świadczenia zostaną zakupione. Jeśli jednak w regionie podobnej aparatury jest już dość, niemiecki NFZ mówi stanowczo – nie kupuj! Polski NFZ takimi sprawami się nie zajmuje. Żadna placówka medyczna nie zadaje mu takich pytań, a zakupiony sprzęt często stoi, kurząc się. Nowoczesnych urządzeń w szpitalach przybywa. W 2008 roku mieliśmy tylko 7 pozytronowych tomografów komputerowych, bardzo skutecznych w wykrywaniu nowotworów, w ubiegłym roku było ich 18. Większość pracuje jednak na pół gwizdka. Dziś jeden aparat robi mniej badań niż kilka lat temu. Ten sam problem jest ze zwykłymi tomografami oraz rezonansami magnetycznymi, mimo że od 2008 roku wydatki NFZ na nowoczesne diagnozowanie wzrosły o 100 proc. Często w ogóle nie wiadomo, po co szpital sprzęt kupił. Jak ten wojskowy w Opolu, który jeszcze w 2004 r. zapłacił sporą sumę za sprzęt do kolonoskopii, na którym przez te lata zrobił zaledwie jedno badanie. Ciekawe są też różnice w wydatkach poszczególnych szpitali. Instytut Onkologii w Gliwicach nabył urządzenie do radioterapii za 17 milionów złotych. Centrum Onkologii w Olsztynie za identyczne wyposażenie kupione w tej samej firmie zapłaciło 8 milionów. Być może odpowiedzi na to pytanie udzieli kontrola CBA. Prezes NFZ Agnieszka Pachciarz ujawnia jeszcze jedną przyczynę, dla której supernowoczesne urządzenia stoją bezrobotne: Brakuje dobrych radiologów do odczytania i opisania badania. W powszechnej opinii ugruntowało się przekonanie, że szpitale nie są w stanie obsłużyć nadmiaru pacjentów. Ale Marek Wójcik ze Związku Powiatów Polskich ma inne zmartwienie – skąd wziąć pacjentów dla szpitali molochów w Radomsku czy Poddębicach? W Starachowicach jest szpital publiczny, a obok niego powstała prywatna klinika. Tamtejszy starosta zagwarantował kupowanie od niej świadczeń, lecz pacjentów jest za mało, żeby wypełnić obie placówki. Wymyślono więc salomonowe rozwiązanie – w dni parzyste pogotowie wozi chorych do kliniki, w nieparzyste – do szpitala publicznego. Po Starachowicach krąży dowcip: Nie przewróć się, bo zrobią ci koronarografię.
Na podst.: Joanna Solska. Bezrobotne roboty. Polityka nr 6/2013
Wybrała i oprac. E.W.