Podziękujmy Millerowi Rozmowa z prof. BOGUSŁAWEM LIBERADZKIM, europosłem, ministrem transportu i gospodarki morskiej w latach 1993 – 1997, kierownikiem Katedry Transportu w Szkole Głównej Handlowej
– Na szczycie w Brukseli zdecydowano, że w ramach unijnego budżetu na lata 2014 – 2020 Polska łącznie otrzyma 105,8 miliarda euro. To sukces?
– Uwzględniając sytuację, w jakiej się znajdujemy, można to uznać za sukces.
– Zawdzięczamy go negocjacyjnym umiejętnościom Donalda Tuska?
– Raczej Leszka Millera. To, co nam przyznano, wynika z traktatu akcesyjnego, który przed 10 laty wynegocjował ówczesny premier Miller. Z przepisów i procedur Unii. Tusk mógł więc w praktyce wynegocjować co najwyżej kilka miliardów euro więcej lub mniej!
– Czy to nie jest dziwne, że w negocjacjach w sprawie budżetu naszym największym sojusznikiem był socjalistyczny prezydent Francji, a oponentami premier Wielkiej Brytanii i kanclerz Niemiec, z którą premiera Tuska podobno łączą tak bliskie stosunki?
– To odwrócenie sojuszy jest tym bardziej niespodziewane, że w trakcie kampanii prezydenckiej we Francji Tusk nie chciał spotkać się z Hollande’em (żeby nie drażnić prezydenta Sarkozy’ego). Takich obaw nie miał prezydent Komorowski i chwała mu za to.
– Gdybyśmy dziś mieli euro, to nasza sytuacja gospodarcza zapewne byłaby gorsza.
– Polska już dawno w referendum zdecydowała, że przyjmie euro. Nie jesteśmy Wielką Brytanią, Szwecją czy Danią. Dlatego teraz najważniejszą sprawą jest wybranie najlepszego dla nas czasu. Jednak na pewno stanie się to za dwa lata, jak obiecywał premier Tusk. Żeby jednak tak się stało, gospodarka musi być w dobrej kondycji. Tymczasem Platforma nie tylko zadłuża państwo, ale cały czas zwiększa różnego rodzaju obciążenia podatkowe. Za czasów rządów SLD zmniejszyliśmy podatek dla przedsiębiorców do 19 proc. i wbrew opiniom różnych „autorytetów” gospodarczych wzrosły dochody budżetowe i zmniejszyła się szara strefa. Dziś obserwujemy tendencje dokładnie odwrotne.
– Dzieje się tak, gdyż o naszych finansach i gospodarce decydują teoretycy.
– Przed wielu laty zapytano Edwarda Lipińskiego, wybitnego polskiego ekonomistę, który krytycznie oceniał ówczesną gospodarkę, czy nie powinien zostać przewodniczącym Komitetu Planowania Gospodarczego przy Radzie Ministrów. Na co profesor odpowiedział: „Jestem profesorem, mogę opisywać zjawiska ekonomiczne, ale gdybym miał nimi kierować, tobym wszystko rozpieprzył”.
– Przywódcy państw Unii osiągnęli porozumienie, tymczasem co- raz głośniejszy sprzeciw dochodzi z Parlamentu Europejskiego, a bez jego akceptacji nowy budżet nie będzie obowiązywał.
– Dwie główne frakcje parlamentarne ( socjaliści i chadecy) oświadczyły, że jeżeli budżet nie będzie miał „ rozsądnego”, a więc niewielkiego deficytu, nie będzie elastyczny ( chodzi o możliwość zmian między liniami budżetowania i przesuwanie środków między poszczególnymi latami) i za trzy lata nie będzie można go zweryfikować, to zagłosują przeciw. – Czy to realne zagrożenie? – To jest możliwe, gdyż po raz pierwszy głosowanie będzie tajne. W takiej sytuacji są dwa wyjścia: albo wejdziemy w tzw. prowizorium (wówczas obowiązywałyby kwoty z 2013 r. i nie można by niczego planować w dłuższej perspektywie), albo Rada Europejska będzie musiała skorygować budżet.
– Jerzy Kwieciński, były wiceminister rozwoju regionalnego, zapewniał w ANGORZE, że wykorzystamy wszystkie pieniądze przyznane Polsce w ramach budżetu 2007 – 2013. Tymczasem były premier Kazimierz Marcinkiewicz stwierdził ostatnio, że prawdopodobnie wykorzystamy je w 85 procentach.
12