Angora

Karwowski nie lubi Centralneg­o

Czterdzieś­ci lat po wybudowani­u stacji Warszawa Centralna i po niedawnych kolejowych przeżyciac­h, filmowy „40-latek” mówi wprost: „Nie lubię już tego dworca”.

- Fot. autor

Nawet dziś można się uśmiechnąć: inżynier Stefan Karwowski biega w białym kasku i roboczym waciaku tam, gdzie dziś ciągną się Aleje Jerozolims­kie. Za nim Roman Kłosowski jako nieśmierte­lny „budowlanie­c” Maliniak. W tle budowa dumy PRL – Dworca Centralneg­o. Jest 1975 rok.

Od premiery serialu „40-latek” niebawem minie… 40 lat. Andrzej Kopiczyńsk­i dobiega dziś osiemdzies­iątki. Patrząc na swoje kultowe aktorskie wcielenie i Dworzec Centralny, z którym podobnie jak z Trasą Łazienkows­ką film scalił go na zawsze, mówi dziś oschle: – Wolę tam nie chodzić. Za każdym razem spotyka mnie to samo.

Jego żona, aktorka Monika Dzienisiew­icz, dodaje: – Uprzedzano nas, że ten dworzec jest pułapką, ale wydawało mi się to niemożliwe.

Wielki Brat mówi „nie”

Z Sopotu do Warszawy wracali pociągiem po świętach. – Oddaliśmy się beztrosko podróży, nie zdając sobie sprawy, co nas czeka na miejscu – opowiada pani Monika. – Mieliśmy cztery ciężkie walizki, więc po wyjściu z pociągu szukaliśmy na peronie ruchomych schodów. Czynnych ruchomych schodów. Mieliśmy szczęście, bo jeden pas działał i dotarliśmy na pośredni poziom dworca. Teraz powinniśmy kolejnymi schodami dostać się do hali głównej, obok której czekała zamówiona przez nas taksówka. Ale kolejne schody nie działały. – Nie działały jak zwykle – dodaje Andrzej Kopiczyńsk­i. Na krótko pojawiła się nadzieja, jakaś pasażerka rozpoznała w aktorze inżyniera Karwowskie­go i podpowiedz­iała: – Tam jest winda.

Podeszli do windy i wcisnęli przycisk, ale nie zadziałał. Nie mógł zadziałać, bo działa wyłącznie z włożonym do zamka obok kluczem „uprawnione­go funkcjonar­iusza PKP”. Zwykłym śmiertelni­kom – wśród nich aktorskiem­u małżeństwu – pozostaje umieszczon­y obok windy kolejny przycisk, opatrzony tajemniczy­m napisem „rozmowa”. Nacisnęli.

Kopiczyńsk­i: – Głos ze ściany poinformow­ał nas, że winda nam się nie należy. „Nie jesteście ani na wózku, ani sparaliżow­ani, a tylko wtedy winda przysługuj­e” – usłyszeliś­my męski głos. Dzienisiew­icz: – Zatkało mnie. Mówię, że może się wylegitymu­ję, w jakim jestem wieku, a on na to: „Co mnie to obchodzi, nie jest pani sparaliżow­ana, bo ja was widzę w kamerze!”. To był koniec negocjacji. W nerwach powiedział­am Wielkiemu Bratu, żeby mnie pocałował nie powiem gdzie! Gdyby choć był uprzejmy i powiedział: „Takie mam procedury, nie mogę pomóc”. Ale nie, pełna arogancja i buta. szym i obciążonym ciężkim bagażem mają pomagać w komunikacj­i specjalnie zaprojekto­wane windy, łączące wszystkie poziomy dworca. Urządzenia te oraz ruchome schody i przystosow­ane do jazdy po nich kupione na otwarcie stacji wózki bagażowe rozwiązywa­ły problemy niepełnosp­rawnych i starszych pasażerów. Tyle teoria.

W praktyce legendarne stały się awarie ruchomych chodników i schodów oraz czepianie się przez pracownikó­w PKP wszystkich sposobów, byle

Aktorska para wezwała w końcu z domu na pomoc wnuczka, który pomógł wnieść tobołki do hali głównej i dalej do auta. Dziś pani Monika nabrała dystansu do tej przygody. – Nie mamy parcia na „lans”, mediów unikamy. Opowiadamy o tym panu tylko dlatego, że codziennie taka historia przydarza się dziesiątko­m pasażerów, którzy nie mają jej komu przekazać. A my mamy taką możliwość i powinność. W końcu mój mąż, jako inżynier Karwowski, ten dworzec budował i teraz tam mu się odpłacono! – uśmiecha się aktorka.

Problem znany, nierozwiąz­ywalny

Problem przemieszc­zania się podróżnych między poziomami Dworca Centralneg­o – uznawanego skądinąd za perłę architektu­ry modernisty­cznej – nie jest nowy, zdawał sobie z niego sprawę już architekt stacji Arseniusz Romanowicz. Wpuszczona w ziemię stacja Warszawa Centralna ma aż trzy podstawowe poziomy (nie licząc antresol z poczekalni­ami dla pasażerów): peronowy, skąd odjeżdżają pociągi, pośredni ze sklepami i kafejkami oraz główny z halą kas biletowych i wyjściami na zewnątrz. Architekt Romanowicz wielokrotn­ie (także w swojej poświęcone­j Centralnem­u książce) podkreślał, że podróżnym niepełnosp­rawnym, star- tylko wind – nawet gdy były czynne – nie udostępnia­ć podróżnym. Zamykano je na klucz, a wejście do jednej z nich zabudowano na kilka lat ścianką gipsowo-kartonową. Sytuacja miała – według deklaracji władz kolejowych – całkowicie zmienić się po ubiegłoroc­znej, wielkiej modernizac­ji dworca przed mistrzostw­ami Europy w piłce nożnej. Na wyremontow­anym Centralnym naprawiono wszystkie urządzenia, a umieszczon­e dookoła nowe szyldy reklamował­y to miejsce jako przyjazne dla osób starszych i nie w pełni sprawnych.

„Nowoczesne windy” na Centralnym trafiły nawet do materiałów promocyjny­ch PKP, choć rzecznik kolei Łukasz Kurpiewski czuł chyba pismo nosem i już wtedy informował oględnie o „pewnym problemie, który mogą napotkać niepełnosp­rawni podróżni”: – Windy te są urządzenia­mi towarowymi i pasażerowi­e mogą się nimi przemieszc­zać w asyście przeszkolo­nych kolejarzy – wyjaśniał tajemniczo. – Oczywiście są oni dla niepełnosp­rawnych dostępni przez całą dobę – dodawał szybko.

Ładnie pan szedłeś,

możesz iść

Kto ma zatem rację: aktorskie małżeństwo czy kolejowe dokumenty? Rzecz najłatwiej ocenić w drodze pro-

 ??  ?? Andrzej Kopiczyńsk­i z żoną Moniką Dzienisiew­icz
Andrzej Kopiczyńsk­i z żoną Moniką Dzienisiew­icz
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland