Bolszewicy w Warszawie
25
Gdy nad Polakami wisieć będzie groźba niemieckiej ekspansji – rozumował Stalin – rzecz naturalna, że będą poszukiwać opieki i gwaranta swoich granic w Moskwie. Na podobnym niemiecko-polskim antagonizmie mogły zyskać tylko Sowiety. Była to zresztą taktyka niezmiernie skuteczna. Nieprzypadkowo wielu działaczy emigracyjnych – na co dzień zatwardziałych antykomunistów – deklarowało, że w sprawie granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej „w pełni solidaryzuje się z Krajem”.
Ile razy zaś ludzie komunistycznego reżimu tłumaczyli i tłumaczą się, że wspierali PRL właśnie ze strachu przed „erefenowskim rewanżyzmem”, przed którym tylko sojusz ze Związkiem Sowieckim mógł Polskę obronić. Faktycznie, gdy się musi utrzymać Szczecin i Wrocław, to kto by jeszcze myślał o odzyskaniu Lwowa i Wilna. Stalin, dając PRL „Ziemie Odzyskane”, na stałe odwrócił uwagę Polaków od ich ziem wschodnich, które dzięki temu sowiecki kolos mógł spokojnie trawić.
Być może więc będzie to przykre dla czytelników lubujących się w naszych „pięknych porażkach”, ale podczas drugiej wojny światowej mogliśmy spokojnie bić się po stronie Hitlera. Zdemolować pół Związku Sowieckiego, wybić Armii Czerwonej milion żołnierzy i wysadzić w powietrze trzy tysiące pomników Józefa Stalina. A po wojnie i tak zostalibyśmy potraktowani tak samo, jak zostaliśmy potraktowani w rzeczywistości.
I odwrotnie. Moglibyśmy się bić z Niemcami jeszcze bardziej zdecydowanie i bezkompromisowo. Przedłużyć kampanię wrześniową do grudnia, wysadzić w powietrze dziesięć razy więcej niemieckich koszar, pociągów i restauracji, zdemolować wszystkie duże miasta, wywołując w nich szalone powstania, i zorganizować akcję „Burza” w każdym lesie. Mogliśmy w tej beznadziejnej walce wytracić nie kilka milionów obywateli, ale na przykład dwadzieścia. A i tak nie odzyskalibyśmy niepodległości.
Ciąg dalszy za tydzień
PIOTR ZYCHOWICZ. PAKT RIBBENTROP – BECK, czyli jak Polacy mogli u boku III Rzeszy pokonać Związek Sowiecki. Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2012. Cena 39,90 zł.