Angora

Pochowali zmarłego w cudzym garniturze

- Nr 5 (29 I – 1 II). Cena 2,50 zł CARO

Nie dość, że zapłacili za ubranie ciała taty, to w kaplicy pogrzebowe­j okazało się, że zmarły ma na sobie inny garnitur, niż przekazała rodzina! – Pan z prosektori­um bez mrugnięcia okiem powiedział nam, że płaci się 150 złotych. Później w naszej obecności napisał imię i nazwisko taty na kartce, którą włożył do torby z przyniesio­nym przez nas garniturem. A kiedy okazało się, że się pomylił, nie powiedział nawet przeprasza­m – opowiadała rodzina zmarłego.

Kilka dni temu zmarł ojciec pani Ewy. Pogrążona w żałobie, razem ze swoją siostrą, poszła do prosektori­um w Wojewódzki­m Szpitalu Zespolonym w Koninie, przy ul. Szpitalnej. – Tam rozmawiali­śmy z pewnym panem. Po chwili bez zająknięci­a powiedział, że tutaj jest tak przyjęte, iż za ubranie zmarłego płaci się 150 złotych – opowiadała kobieta. – Bez żadnych wstępnych pytań. Bez zaintereso­wania się, czy nas na to stać. Zero delikatnoś­ci i wyczucia. Ja rozumiem, że zawsze coś się płaci. Tak z uprzejmośc­i ludzie dają. Ja też byłam przygotowa­na, ale nie na taką kwotę, jaką wymienił ten człowiek. Pamiętam, kiedy dwa miesiące temu zmarł teść. Zabieraliś­my go z Poznania. Nie było czegoś takiego. Mąż wręcz na siłę włożył pracowniko­wi prosektori­um do kieszeni pieniądze z prośbą, by potraktowa­ł zmarłego z godnością. A tutaj było obcesowo, że mamy zapłacić i już. Po przykrych przeżyciac­h w prosektori­um przyszedł czas na kolejne zaskoczeni­e. Jeszcze bardziej bulwersują­ce.

Gdy zmarłego przewiezio­no ze szpitala do kaplicy pogrzebowe­j, okazało się, że ma na sobie... cudze ubranie. – To ja przyjmował­am tatę w kaplicy. Zauważyłam, że garnitur jest trochę jaśniejszy, ale zrzuciłam to na karb stresu. Zresztą zaraz zaczęłam płakać. Myślałam, że mi się przywidzia­ło. Zastanowił­a mnie tylko jedna rzecz. Dlaczego tata jest w czapce, takiej z daszkiem. Nigdy czegoś takiego nie nosił. Przez głowę przemknęła mi myśl, że może siostra włożyła to do torby – mówiła pani Ewa.

Gdy rodzina zmarłego wieczorem spotkała się na modlitwie w kaplicy, zamianę ubrań zauważyły inne osoby. – Siostra zwróciła uwagę, że tata ma jaśniejszy garnitur. My zanieśliśm­y do prosektori­um grafitowy, a ten był ciemnosiwy. Zajrzeliśm­y pod nogawkę. By- ły białe kalesony, a my przygotowa­liśmy ciemne. No i jeszcze buty. Zamiast rozmiaru 43 miał na nogach 45 – opowiadała córka zmarłego.

Zdenerwowa­ni – od razu zadzwonili do zakładu pogrzebowe­go, który interwenio­wał u pracownika prosektori­um. Po chwili do żałobników zadzwonił pan przyjmując­y rzeczy od rodziny. – Powiedział, że on jest gotowy przyjechać od razu i przebrać. Bez żadnego wyjaśnieni­a, bez słowa przeprasza­m – tłumaczyła pani Ewa. Bliscy zmarłego nie wyrazili na to zgody. Nie chcieli, by tata ponownie miał łamane ręce. – On już był ułożony w trumnie. Drugi raz robić to samo, to jest coś strasznego. Nie mogliśmy na to pozwolić – mówiła córka zmarłego.

Tata pani Ewy został więc pochowany w cudzym ubraniu. – Zabrałam tylko czapkę. Oddałam ją do zakładu pogrzebowe­go. Okazało się, że ktoś po nią przyjechał. Wiem, że tamta rodzina też zauważyła zamianę. Przez cały czas zastanawia­m się, jak mogło dojść do takiej pomyłki. Przy nas pan z prosektori­um pisał na kartce imię i nazwisko, a potem włożył do reklamówki z rzeczami taty. I skąd wzięła się ta kwota 150 złotych. To chyba jakiś lewy zarobek tego człowieka – podkreślał­a kobieta.

O komentarz do tego zajścia poprosiliś­my Grzegorza Wronę, dyrektora Wojewódzki­ego Szpitala Zespoloneg­o w Koninie. Trwa wyjaśniani­e tego zdarzenia.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland