Prokurator nie doczytał (cz. III)
Zdrowy noworodek pozostający pod opieką specjalistów zmarł w pierwszej dobie życia.
12 września 2010 r. w Powiatowym Szpitalu w Złotowie Elżbieta Kowalska urodziła syna. Dziecko ważyło 3500 g, a jego stan w pierwszej i piątej minucie życia lekarze ocenili na maksymalną liczbę w dziesięciopunktowej skali Apgar. Pierwsze kompleksowe badanie na oddziale noworodkowym potwierdziło dobry stan chłopca. Niespodziewanie dwie godziny po porodzie u dziecka stwierdzono masywne krwawienie z kikuta pępowinowego. Jego stan pogarszał się z godziny na godzinę. Doszło do zatrzymania akcji serca i reanimacji za pomocą worka ambu. Około godz. 14 noworodek został wysłany do kliniki w Bydgoszczy, jednak w drodze zdecydowano o zawiezieniu go do Poznania. Podczas tankowania benzyny w Chodzieży miało miejsce kolejne zatrzymanie pracy serca, które spowodowało zgon.
Dyrektor szpitala powiadomił Prokuraturę Rejonową w Złotowie, która wszczęła śledztwo i powołała biegłego neonatologa, pediatrę dr Marzenę Kostuch. Biegła uznała, że główną przyczyną śmierci była sepsa wywołana paciorkowcem grupy B, którego nosicielką była matka. Mimo że biegła jednoznacznie stwierdziła, iż dziecko miało wadliwie założony zaciskacz pępowinowy, co zapewne spowodowało krwotok, prokuratura nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie, kto był odpowiedzialny za jego wadliwe założenie. Uznała także, że nie było związku między postępowaniem lekarzy i pielęgniarek a śmiercią dziecka i umorzyła śledztwo (w pierwszej części artykułu zamieściliśmy fragmenty opinii biegłej oraz postanowienia prokuratury).
– Przeprowadziliśmy wewnętrzne postępowanie i nie doszukaliśmy się winy u żadnego z pracowników – wyjaśniał w poprzednim odcinku dr Jerzy Teusz, dyrektor Szpitala Powiatowego w Złotowie. – Nasze stanowisko potwierdziła prokuratura, umarzając śledztwo. Jeżeli w tej sprawie będzie toczyć się proces cywilny, to nie uznamy szkody i będziemy czekać na prawomocne rozstrzygnięcie sądu.
Protokół prawdę ci powie
Czy rzeczywiście trudno było ustalić, kto jest odpowiedzialny za założenie zacisku pępowinowego i kto sprawował opiekę nad noworodkiem podczas pierwszych godzin życia? Pacjent: Piotruś Kowalski (żył kilka godzin) Choroba: krwotok z kikuta pępowinowego, zapalenie płuc Miejsce leczenia: Szpital Powiatowy w Złotowie Sytuacja prawna: Prokuratura Rejonowa w Złotowie prowadziła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci noworodka (art. 155 k.k.), jednak po zapoznaniu się z opinią biegłego zdecydowała o jego umorzeniu
Matka dziecka wystąpiła z pozwem przeciwko szpitalowi z Złotowie, ale z uwagi na toczące się śledztwo złożyła wniosek o zawieszenie postępowania cywilnego. W najbliższych miesiącach ma zamiar wystąpić o jego wznowienie, podwyższając kwotę roszczenia z 250 do 500 tys. zł ( art. 415, 446 k. c.)
(...) Do moich obowiązków należy odebranie porodu i dwugodzinna obserwacja pacjentki po porodzie – czytamy w protokole przesłuchania położnej. – (...) O 7.45 nastąpił poród dziecka, urodził się chłopiec, następnie doktor zrzucił ssak i położył dziecko na brzuchu matki, w tym czasie ja przejęłam dziecko, dokonałam odpępnienia dziecka, założyłam zaciskacz położniczy na pępowinę, a następnie narzędzie pean, przecięłam pępowinę pomiędzy tymi narzędziami (...). Przeniosłam (...) dziecko do inkubatora, na tym kończę pracę przy dziecku. Zajmuję się pacjentką (...). Po jakimś czasie w ciągu dwóch godzin mojej obserwacji na sali zauważyłam dziecko przy matce. Nie potrafię powiedzieć, która była godzina (...), dowiedziałam się, że stan noworodka (...) się pogorszył.
(...) Położna (...) położyła po porodzie dziecko na brzuchu matki i zaopatrzyła pępowinę – zeznała w prokuraturze pielęgniarka z oddziału położniczo-ginekologicznego. – (...) Następnie przekazała dziecko na stanowisko noworodkowe. Pielęgniarka (...) osuszyła noworodka, odśluzowała, oznakowała i sprawdziła pępowinę (...). Ok. 7.50 noworodek został przewieziony na salę noworodkową, pielęgniarka (...) zważyła i zmierzyła go, zaopatrzyła kikut pępowinowy (...), ubrała dziecko w jałowe ubranka i ułożyła w łóżeczku (…). Ok. 8.10 ja zaszczepiłam noworodka (…), gdy zawijałam noworodka, to gazik na pępowinie nie był przekrwiony. Po ubraniu noworodka (inna pielęgniarka – przyp. autora) zawiozła go do matki na salę nr 2. Ja sporządzałam dokumentację medyczną z porodu i przygotowywałam dzieci do wizyty lekarskiej. Polegało to na rozebraniu i zważeniu noworodka. W czasie wizyty (...) stan tego noworodka był dobry. Po wizycie ja badałam słuch noworodkom, a (druga z pielęgniarek – przyp. autora) była u tego noworodka. Później powiedziała mi, że noworodek jest blady, zaciąga skrzydełkami nosa przy oddechu. Zabrała noworodka od matki na salę zabiegową (…), gdy go rozwinęła (…), śpioch i koszulka posiadała krew. Zawołała mnie i założyliśmy drugą klamrę na pępowinę. Zawiadomiliśmy o tym lekarza.
(…) O 9.30 zostałam powiadomiona przez pielęgniarkę noworodkową, że mam się pilnie stawić na oddziale (…). W sali intensywnej opieki noworodka zastałam tego chłopca, jego stan był zły, bardzo ciężki, był blady, miał obniżone napięcie mięśniowe i stękający oddech – czytamy w protokole przesłuchania lekarza pediatry. – Zauważyłam na pępowinie drugi zacisk. Pielęgniarka pokazała mi aksamitny kaftanik nasiąknięty krwią, widziały, że z pępowiny sączy się krew i założyły drugą klamrę (…). Według mnie stan noworodka się pogarszał ze względu na przebyte niedotlenienie, było to spowodowane utratą krwi.
– Jak już wykazaliśmy to w poprzednim odcinku, wbrew sugestiom biegłej oraz stanowisku prokuratury, noworodek nie zmarł na sepsę, a na wstrząs pokrwotoczny spowodowany krwawieniem z kikuta pępowiny – mówi dr Ryszard Frankowicz, specjalista ginekolog-położnik. – Podczas sekcji nie stwierdzono żadnych śladów zakażenia organizmu (jedyne źródło septyczne to obszary w płucach, które powstały na skutek długotrwałej reanimacji workiem ambu). Gdyby noworodek zmarł na sepsę, której przyczyną – jak twierdzi biegła – miało być zakażenie od matki paciorkowcem, dyrekcja szpitala musiałaby zawiadomić sanepid w Złotowie, a tego nie zrobiła. Działania położnej i pielęgniarek na oddziale noworodkowym polegające na wadliwym założeniu zaciskaczy trzeba uznać za błąd techniczny. Zbyt późne rozpoznanie krwawienia to brak zachowania staranności i ostrożności zawodowej, a brak respiratora dziecięcego
Chory system
w szpitalu to niezapewnienie bezpieczeństwa pobytu. Bez respiratora dziecięcego oddział noworodkowy w ogóle nie powinien działać. Czy te wszystkie nieprawidłowości wyczerpują znamiona czynu zabronionego? Prokuratura uznała, że nie ma związku między postępowaniem pielęgniarek i lekarzy a śmiercią dziecka. To nieprawda! Takiego twierdzenia nie da się w żaden sposób uzasadnić. Postępowanie prokuratury cechowało się brakiem staranności. Nie wysnuła prawidłowych wniosków z dokumentacji medycznej, zeznań świadków i opinii biegłej. Nie wyjaśniła wszystkich wątpliwości. Nie zabezpieczyła ubranek dziecka (były co najmniej trzy komplety). Śledztwo jest umorzone. Mam jednak nadzieję, że Prokuratura Okręgowa w ramach nadzoru sprawdzi jego przebieg. Za to nie mam żadnej wątpliwości, że w sprawie cywilnej będzie można przypisać winę szpitalowi w Złotowie.
– Gdy toczyło się śledztwo, ani w Złotowie, ani w Pile nie mogłam znaleźć jednego prawnika, który chciałby zostać moim pełnomocnikiem. Także pani prokurator radziła mi, żebym już się nie odwoływała i dała spokój, bo przecież szpital próbował pomóc mojemu dziecku! W sprawie cywilnej zgodził się mnie reprezentować tylko jeden radca prawny, z którego pracy byłam niezadowolona. Teraz to się zmieniło. Czekam na odpowiedź na moje pisma z NFZ-u, starostwa powiatowego: dlaczego w szpitalu nie było respiratora dziecięcego, i dopiero wówczas złożę wniosek o wznowienie postępowania cywilnego przeciwko szpitalowi w Złotowie wraz z pismem procesowym o zwiększenie kwoty roszczenia do 500 tys. – informuje Elżbieta Kowalska.
– A swoją drogą chciałbym się dowiedzieć, co w tej sprawie zrobił konsultant wojewódzki, co zrobiło Polskie Towarzystwo Ginekologiczne, NFZ? W XXI wieku w centrum Europy w szpitalu umiera zdrowe dziecko i nikt się tym nie interesuje? – pyta dr Frankowicz. – Nie mam wątpliwości, że w PRL-u system nadzoru w służbie zdrowia działał lepiej niż dziś. To po co nam te wszystkie struktury, instytucje i organizacje, na które wydajemy ogromne pieniądze?
Współpraca: dr Ryszard Frankowicz. Telefon kontaktowy: 602 13-3124 (od 10 do 12).