Zarwane noce, zdarte gardło
Ludzie zawodowo prowadzący imprezy, wesela i zabawy karnawałowe zgadzają się w jednym: nigdy nie widzieli, żeby jakiś gość drugiemu podczas zabawy włożył nóż pod żebra. Poza tym na zakrapianych imprezach zdarza się wszystko. Seks na parkiecie, leżące pod stołem panny młode, rodzinne awantury. Prowadzący musi nad tym wszystkim zapanować i sprawić, by goście – mimo wszystko – wyszli uśmiechnięci i zadowoleni.
Prowadzenie imprez wydaje się być pracą marzeń – lekką i przyjemną. Ale to ciężka harówa, wymagająca żelaznych nerwów.
Łódzki DJ Andrzej Kuczyński z agencji TuneArt pierwszą imprezę poprowadził, mając 16 lat. I od razu został rzucony na głęboką wodę.
– Dopiero na miejscu okazało się, że to impreza dla niedosłyszących – wspomina. – Na dodatek na sali bawili się też ich zdrowi opiekunowie. Nie mogłem puścić muzyki bardzo głośno, bo ci zdrowi by ogłuchli. Postawiłem na mocne basy i jakoś poszło.
Pozycje panny młodej
Z czasem pan Andrzej nabrał wprawy w prowadzeniu imprez, ale ciągle trafiają się niespodzianki. Najwięcej problemów sprawia alkohol – wróg numer jeden animatorów imprez.
– Widziałem w tym temacie już chyba wszystko: panny młode śpiące na stole, przy stole i pod stołem. Niedawno jedną wynieśli z wesela, leżącą bez przytomności, jak kłoda. Smutne to, ale bywa.
Z obserwacji pana Andrzeja wynika, że im bliżej wielkich miast, tym towarzystwo stara się bawić w sposób bardziej cywilizowany. Ale rozochoceni imprezowicze wszędzie potrafią wykręcić numer.
– Seks na parkiecie już mnie nie dziwi – przyznaje Kuczyński. – Goście zwykle robią to w szatniach, ale raz widziałem parkę, która uloko- wała się w ciemnym kącie obok sceny, na której prowadziłem imprezę.
Alkohol sprawia, że bliscy kuzyni potrafią od słowa do słowa chwycić się za bary, a stateczne małżonki pójść na całość z nieznajomym. Rolą prowadzącego jest rozładować te złe nastroje i doprowadzić do zgody.
– Jeśli przychodzi do mnie uczestnik zabawy i prosi, żeby przyśpieszyć rytm, bo na parkiecie w wolnym tańcu jakiś facet dobiera się do jego żony, spełniam prośbę. Przyspieszam i para nie ma wyjścia, musi się od siebie oderwać.
Zmorą prowadzących są goście, którym po alkoholu wydaje się, że potrafią śpiewać. Prawie na każdym weselu ktoś taki próbuje dostać się do mikrofonu.
–W większości przypadków jest to żenujący występ – mówią muzycy z weselnych zespołów.
Dlatego specjaliści od dobrej zabawy zapewniają, że imprezy bezalkoholowe są najfajniejsze.
– Proszę mnie źle nie zrozumieć. Nie jestem abstynentem, sam lubię czasem się napić, ale alkohol w dobrej zabawie przeszkadza – zapewnia Piotr Pająk, wodzirej z Pabianic. – Na trzeźwo goście mogą mieć siłę bawić się nawet do rana, z alkoholem po trzech godzinach większość pada.
Ale – jak podkreśla – przed imprezą lepiej nie mówić gościom, że będzie bezalkoholowo.
– Bo przyjadą na imprezę z własnymi zapasami – wyjaśnia pan Piotr. – A jeśli już wymkną się z sali pić do samochodów, to przecież nie wypiją kieliszka, tylko od razu szklankę. I dojdzie do kuriozalnej sytuacji: na bezalkoholowej imprezie połowa gości będzie chodzić zygzakiem.
Wodzirej... kluczem
Kluczem do dobrej zabawy nie jest alkohol, ale prowadzący.
– Chodzi o to, żeby gości rozbawić, sprawić, że zrobią coś, czego nigdy by sami nie zrobili – tłumaczy wodzirej Pająk.
Na rozbawienie towarzystwa każdy animator ma własne patenty. I niechętnie się nimi dzieli.
– Na początek najlepiej puścić kilka megahitów, najlepiej tanecznych z lat 70. „YMCA” czy „Conga” rozbawią prawie każde towarzystwo – zdradza DJ Andrzej.
Warto dbać o różne gusty: dać coś bałkańskiego, by panowie się wyszaleli, i coś romantycznego, co zaspokoi potrzeby pań. Trzeba zrobić przerwę na „kotleta” i na toaletę.
– Z reguły robię kilka minut przerwy. Jeśli przerwa jest dłuższa, ludzie się porozchodzą na papierosa i trudno jest ich zebrać z powrotem – mówi wodzirej Pająk.
Czasem mimo rannej już godziny na parkiecie wciąż bawi się kilka osób. Prowadzący nie może ogłosić fajrantu.
– Wtedy puszczam kilka szybkich kawałków, np. „Let’s Get Loud”, żeby gości zmęczyć. I sami schodzą z parkietu, wymęczeni, ale bardzo zadowoleni – podkreśla Kuczyński.
Żeby zawodowo prowadzić imprezy, konieczne jest zamiłowanie do muzyki, błyskawiczny refleks i życiowy luz, bo gorszący się sztywniak kariery w tej branży nie zrobi. Trzeba też wyczuwać potrzeby klientów.
– Charakter imprezy zależy od tego, czego życzą sobie goście – tłumaczy wodzirej Pająk.
– Na imprezach firmowych zwykle chcą się upić, podlizać szefowi i przytulić koleżankę. Wesele ma zapoznać i zbliżyć do siebie zupełnie obce do tej pory rodziny. Jestem w stanie wyjść temu naprzeciw. I dodać jeszcze to coś ekstra, by impreza była niezapomniana – zapewnia.
Ważna jest umiejętność dostosowania się do różnych środowisk. Raz trafi się na fanów disco polo, raz ciężkiego metalu.
–W repertuarze mam ogromną liczbę piosenek. Ale raz jeden z gości zażądał hymnu ŁKS. Zupełnie mnie tym zaskoczył – przyznaje Kuczyński.
Od prymicji do konsolacji
Dobry animator poprowadzi imprezę o każdym charakterze – od chrzcin poprzez wesele, rocznicę ślubu po konsolację. Pająk w repertuarze ma nawet prymicje.
– Jest śmiesznie, bo zwykle goście wyobrażają sobie, że będzie nuda i wyjdą po dwóch, trzech godzinach. Wychodzą po dziewięciu, ubawieni po pachy – zapewnia wodzirej.
Choć – jak przyznaje – raz podczas prymicji z rozruszaniem towarzystwa nieco przesadził.
– Jest zabawa w „czołg”. Panowie stoją w rzędzie, za nimi panie. Ustawiłem więc braciszków w szeregu i na hasło „do czołgów” panie wskoczyły im na plecy. Nieźle się do nich przykleiły. Braciszkowie byli zdziwieni, ale chyba im się spodobało.