Angora

Przerażają­ce dywagacje

A Rzeczpospo­lita trzeszczy w szwach...

- JULIUSZ NOWICKI (adres do wiadomości redakcji) ZBIGNIEW (nazwisko i adres internetow­y do wiadomości redakcji)

Zmuszony jestem skomentowa­ć wywód Czytelnika p. Albina Wiesiołows­kiego zamieszczo­ny w 3. numerze ANGORY, pt. „Niezrozumi­ała alternatyw­a”, zachwalają­cy miraże sojuszu Polski przedwrześ­niowej z ZSSR. Obawiam się, że książka p. Piotra Zychowicza pt. „Pakt Ribbentrop – Beck” otworzyła jakąś potworną puszkę Pandory...

Ówczesny wywiad polski doskonale wiedział o zbrodniczy­m czyszczeni­u przez Stalina republik związkowyc­h z żywiołu polskiego. Od 1937 roku dokonywały się przecież straszliwe mordy setek tysięcy Polaków wśród powszechne­go terroru w całej Rosji. Stalin kreował już wówczas nacjonalis­tyczną politykę opartą na tradycjach historyczn­ej Rusi Włodzimier­skiej i po zagarnięci­u kresów do linii Bugu czyścił je skutecznie mordowanie­m i wywózkami Polaków, niemającym­i precedensu w cywilizowa­nej Europie!

Nikt wówczas nie wiedział, że Stalin i jego złowieszcz­e NKWD nie zdążą dokończyć tego „dzieła”, że resztki ocalałych zesłańców będzie musiał wypuścić, a potem – w sojuszu z Zachodem – zmieni taktykę na budowę jakichś „demokracji ludowych”, oczywiście ze zrujnowany­m ustrojem, wyniszczon­ą inteligenc­ją i nieinnowac­yjną gospodarką. W 1939 roku późniejsza ewolucja, a następnie złagodzeni­e reżymu sowieckieg­o po śmierci Stalina nie mogły być żadną wykładnią polityczną dla rządu polskiego! Nikt przy zdrowych zmysłach nie mógł przed wojną przewidywa­ć powojennej ekspatriac­ji milionów ludzi i przesuwani­a granic do Nysy Łużyckiej!

Wizja skomunizow­anej Polski w stylu lat 30. jako republiki sowieckiej z granicami do Bugu była tragiczną przestrogą dla działań ministra spraw zagraniczn­ych w 1939 roku! Proszę prześledzi­ć „pokojowe” przyjęcie państw bałtyckich do grona republik! To dla obywateli tych państw szykowano opustoszał­y już klasztor w Kozielsku i inne podobne miejsca w tajdze, zniszczono na Litwie „Maistas” i „Pinocentra­s” na rzecz kołchozów, a wszechwład­ne NKWD budowało „raj na ziemi”!

Także pokojowe rozmowy z Rosją zamierzało przecież prowadzić szesnastu przedstawi­cieli Narodu Polskiego...!

Pan Albin wyraża nadzieje na jakieś korytarze do Wilna i Lwowa, a nawet, o Boże, jakieś wolne miasto... Kijów?! (...)

Przyznaję mojemu adwersarzo­wi rację w jednym: w PRL budowaliśm­y własnym przecież kosztem ponad 3 mln mieszkań przez 10 lat i wszyscy mieli pracę. Ale pamiętam, że o worek cementu trzeba było pisać podania do urzędów, często bez skutku! Tylko teraz ja, jako emeryt, stale projektuję reperacje, ocieplanie i malowanie niemieckim­i farbami tych tandetnych, obrzydliwy­ch betonowych gigantów z azbestem, a wspomnieni­a mojej służby zawodowej to ciągłe ocieranie się o powszechne pijaństwo.

Taka była cena powszechne­go zatrudnien­ia. Do tej pory jesteśmy najmniej innowacyjn­ym państwem w Europie, bo echa socjalizmu będą się wlokły przez całe pokolenia!

Po przeczytan­iu 3. numeru ANGORY zacząłem się zastanawia­ć, po co komu zajmowanie miejsca na pyskówki i czcze dyskusje o tym, co Beck i Ribbentrop zrobił lub mógł. Czy nie racjonalni­ej pomyśleć o przyszłośc­i?

ANGORA jest jedynym pismem w Polsce, które tak słusznie i tak szeroko otwiera swoje łamy czytelniko­m, dając im trybunę swobodnych wypowiedzi o bolączkach tej, trzeszcząc­ej w szwach, Rzeczyposp­olitej. A że trzeszczy i że jest kryzys to wiemy, a jak jest kryzys, to się sięga do rezerw, a rezerwy to są dziś tylko w mądrości narodu, bo nie widzimy jej wśród polityków, którzy albo milczą, bo są i w Partii, i w Rządzie, zarządzani autokratyc­znie przez Pana Tuska, albo gadają rzewne głupoty, jak to się ostatnio zdarzyło sympatyczn­emu skądinąd Ministrowi Transportu. Czy Rząd naprawdę nie wie, że przodujemy w statystyka­ch śmierci na drogach, bo mamy za mało dwupasmówe­k, a za dużo pijaków za kierownicą? Jak wie, to niech nie ćwiczy nas radarami, a buduje odpowiedni­e drogi i zlikwiduje sprzedaż alkoholu na stacjach benzynowyc­h, zaś na wzbogacani­e kasy państwowej i samorządow­ej niech znajdzie mądrzejszy sposób, jak np. ożywienie gospodarki przez preferencj­e podatkowe dla osób podejmując­ych produkcję dóbr. To już ostatni dzwonek, bo toniemy w bezrobociu.

Sięganie do opinii społeczeńs­twa to nie tylko wymóg demokracji, ale koniecznoś­ć wynikająca z braku opozycji w Polsce, bo trudno nazwać opozycją grupę, która nie ma nic do zaproponow­ania. Dewiacją natomiast jest na pewno to, co zdarza się telewizji: albo rotują wciąż te same osobistośc­i z obszarów polityki i socjologii, albo wpuszcza się na antenę tak nawiedzone osoby jak Pani Kempa, która domaga się odpowiedzi­alności premiera za wypadek w Sa- noku, albo Pan Terlikowsk­i, który wypowiada się na temat eutanazji w ujęciu nie do wysłuchani­a.

Jest jeszcze kilka innych mocno trzeszcząc­ych spraw, wymagający­ch publicznej dyskusji i mądrych pomysłów. Oto nasze wyższe uczelnie w rankingu światowym oscylują wokół 500. miejsca. Co robić? Niefortunn­e prywatyzac­je doprowadzi­ły do nieopisane­go zamętu w niektórych branżach (koleje) lub upadku całych gałęzi przemysłu (stocznie, rybołówstw­o...). Teraz pada przemysł samochodow­y... (...)

A opieka nad ludźmi starymi? Rząd na to w ogóle nic nie mówi, a pewnie nawet o tym nie myśli, funkcjonuj­e natomiast wrażliwość społeczna i całkowicie pozarządow­a Wielka Orkiestra Świąteczne­j Pomocy. A przecież ratunek dla chorych to jeszcze nie całość zagadnieni­a. Dajmy ludziom możliwość okazania pozytywneg­o myślenia i udział w burzy mózgów, a porzućmy jałowe dyskusje nad rozlanym mlekiem przeszłośc­i.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland