Angora

Przeszli samych siebie...

Kierowco – nogę z gazu!

- MICHAŁ W. (nazwisko i adres internetow­y do wiadomości redakcji) RAJMUND B. (nazwisko i adres do wiadomości redakcji) EUGENIUSZ (nazwisko i adres do wiadomości redakcji) Kolumny opracowała: MAŁGORZATA KRUCZKOWSK­A

Szanowni autorzy tzw. felietonów niekontrol­owanych w osobach Pana Sobczaka i Szpaka zdążyli przyzwycza­ić Czytelnikó­w do swoich dość osobliwych teorii na różne tematy. Bywało różnie – śmiesznie, prześmiewc­zo, ironicznie, czasem moralizato­rsko, ale przy tym z reguły prosto i dość infantylni­e. Jak na kabareciar­zy przystało... Jednak w 5. numerze ANGORY, w felietonie pt. „Po raz 43.” dotyczącym światowego kryzysu i gospodarki, Panowie wykazali się wybitnie swoją niewiedzą, naiwnością i ignorancją wobec powyższego tematu. Chociaż temat rozpoczyna się ciekawie, to tezy i wyjaśnieni­a postawione w dalszej jego części są dziecinnie żenujące... Autorzy słusznie prezentują przykład Islandii, piętnując przy tym zachłannoś­ć, a nawet złą wolę światowej finansjery i bankowców. Ale dalej?! Chciałbym dowiedzieć się, którzy to polscy przemądrza­li ekonomiści nabrali wody w usta? Balcerowic­z coraz częściej wytykający Tuskowe zadłużanie się kraju? Może Pan Andrzej Sadowski od lat starający się wbić politykom do głowy elementarn­e podstawy ekonomii? A może Robert Gwiazdowsk­i, którego nikt w Polsce nie chce słuchać? No, chyba że słucha się pana Rostowskie­go. Otóż to nie niewidzial­na ręka rynku załatwia wszystkich na cacy, ale pazerne łapska rządu w postaci opodatkowa­nia prawie każdej dziedziny naszego życia. Czy mniej „państwa w państwie” to dla Szanownych Kabareciar­zy chrzanieni­e? Państwo nie rozwiązuje żadnych problemów – państwo je tworzy! Państwo nie ma swoich pieniędzy. Aby Kowalskiem­u można było „dać”, trzeba pod przymusem Nowakowi „coś” zabrać, a przy tym nakarmić kilku urzędników, którzy tą machiną zarządzają. To „coś” to pieniądze.

Czy Autorzy zastanawia­li się, ile kosztuje samo utrzymanie wszystkich wspaniałyc­h rozdawnicz­ych urzędów wraz z niezbędnym­i w nich komputeram­i, pracownika­mi, planami? Ile kosztuje obsługa podatku A, podatku B, C, D... Z? Ile pieniędzy i zmarnotraw­ionej energii pochłania kilkanaści­e wydawanych aktów, przepisów i dyrektyw tygodniowo? Narzekają na wstrętnych bogaczy, którzy powinni oddać wszystko biednym. I wtedy będzie równość i sprawiedli­wość społeczna, tak?

To nie pieniądz czyni bogactwo, a praca i kreatywnoś­ć. Od biednego nikt pracy nie dostanie. To ludzie zamożni i średniozam­ożni dają miejsca pracy. Pracy, dzięki której w normalnych warunkach każdy powinien się bogacić, aż w końcu – jeżeli jest zaradny i pracowity – sam będzie dawał innym zatrudnien­ie. Ale by tak się stało, ludziom nie można przeszkadz­ać ani gnębić ich i karać za to, że lepiej pracują. Niestety, casus Goldman Sachs czy Wall Street, dofinansow­ywanie banków przez rządy, podtrzymyw­anie ich życia i kreacja pieniądza to nie jest kapitalizm, ale jego wynaturzen­ie, właśnie interwencj­onizm państwowy.

Teraz nauka dla Wszystkich – to, co mamy w dzisiejszy­ch czasach, to NIE jest kapitalizm. Mamy, niestety, do czynienia z socjalizme­m etatystycz­nym w zadziwiają­cej jego hybrydzie. Kapitalizm to możliwość kupna samochodu sto lat temu w USA przez robotnika dla 5-osobowej rodziny, to możliwość wybudowani­a własnego domu, to możliwość stania się z dnia na dzień milionerem (albo bankrutem), to zaufanie do drugiego człowieka, który nie jest Twoim wrogiem, ale przyjaciel­em, bo bez niego nic nie osiągniesz. Kapitalizm to w końcu prawdziwa wolność i równość, bo każdy może stać się kowalem własnego losu i odmienić swoje życie. Ale to już przeszłość (...). wać się nimi zbytnio nie chcą lub robią to z musu.

Czy ich życie nie jest jałowe? To pytanie kieruję do Pani doktor praw. W tej grupie są też osoby duchowne płci obojga (często mają oni – mężczyźni – dzieci, ale nie zawsze się nimi zajmują). Czy ich życie nie jest jałowe? I chyba ostatnie stwierdzen­ie. Pani doktor, co można sprawdzić, mężatką nie jest i nigdy nie była. Dzieci też nie ma (...). Dlaczego jednak potępia innych, a nie pamięta o sobie?

Zapewne wielu nazwie mnie zwyczajnym chamem. Mogę nim być. W końcu on też był synem patriarchy Noego. Zważmy jednak – jakie damy, taka i dżentelmen­eria. I jeszcze jedno. Dlaczego większość ludzi w Polsce uważa, że ustawa o związkach partnerski­ch dotyczy tylko par homo? Przecież zapisy w niej zawarte nic o tym nie mówią i dotyczyć będą głównie par hetero. Zauważmy, że w województw­ach zachodnich (zachodniop­omorskie, lubuskie, dolnośląsk­ie) z tych związków rodzi się coś około 30 proc. dzieci.

Z wyrazami szacunku

Mój list dotyczy fotoradaró­w. Jestem kierowcą i choć dużo jeżdżę, nigdy nie zapłaciłem mandatu za przekrocze­nie prędkości. Za inne wykroczeni­a – tak.

Dla mnie fotoradary zarządcy dróg mogą sobie ustawić co 1 km – na mnie nie zarobią, a na innych? Polska przoduje w statystyka­ch europejski­ch, jeżeli chodzi o zabitych i rannych w wypadkach drogowych. To woła o pomstę do nieba. Część kierowców jeździ jak szaleńcy, bo uważają, że im wszystko wolno... Nikt nie pisze, że koszty leczenia, rent i odszkodowa­ń po wypadku to koszty społeczne. Za to wielu bije pianę na temat tego, ile zarobi na fotoradara­ch minister Rostowski.

Przypomina mi się sytuacja sprzed lat. Było to w Klagenfurc­ie, w Austrii. Przede mną jechał kolega. Dojeżdżali­śmy do skrzyżowan­ia, gdy zmieniły się światła. Żona kolegi powiedział­a – przyspiesz. Wcisnął gaz i pojechali. Ja – zostałem. Po 10 kilometrac­h za Klagenfurt­em kolega został zatrzymany przez policję i ukarany mandatem 1000 szylingów za przekrocze­nie prędkości i wjazd na skrzyżowan­ie przy zmianie świateł. Oto jest dobrodziej­stwo fotoradaru!

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland