Przeszli samych siebie...
Kierowco – nogę z gazu!
Szanowni autorzy tzw. felietonów niekontrolowanych w osobach Pana Sobczaka i Szpaka zdążyli przyzwyczaić Czytelników do swoich dość osobliwych teorii na różne tematy. Bywało różnie – śmiesznie, prześmiewczo, ironicznie, czasem moralizatorsko, ale przy tym z reguły prosto i dość infantylnie. Jak na kabareciarzy przystało... Jednak w 5. numerze ANGORY, w felietonie pt. „Po raz 43.” dotyczącym światowego kryzysu i gospodarki, Panowie wykazali się wybitnie swoją niewiedzą, naiwnością i ignorancją wobec powyższego tematu. Chociaż temat rozpoczyna się ciekawie, to tezy i wyjaśnienia postawione w dalszej jego części są dziecinnie żenujące... Autorzy słusznie prezentują przykład Islandii, piętnując przy tym zachłanność, a nawet złą wolę światowej finansjery i bankowców. Ale dalej?! Chciałbym dowiedzieć się, którzy to polscy przemądrzali ekonomiści nabrali wody w usta? Balcerowicz coraz częściej wytykający Tuskowe zadłużanie się kraju? Może Pan Andrzej Sadowski od lat starający się wbić politykom do głowy elementarne podstawy ekonomii? A może Robert Gwiazdowski, którego nikt w Polsce nie chce słuchać? No, chyba że słucha się pana Rostowskiego. Otóż to nie niewidzialna ręka rynku załatwia wszystkich na cacy, ale pazerne łapska rządu w postaci opodatkowania prawie każdej dziedziny naszego życia. Czy mniej „państwa w państwie” to dla Szanownych Kabareciarzy chrzanienie? Państwo nie rozwiązuje żadnych problemów – państwo je tworzy! Państwo nie ma swoich pieniędzy. Aby Kowalskiemu można było „dać”, trzeba pod przymusem Nowakowi „coś” zabrać, a przy tym nakarmić kilku urzędników, którzy tą machiną zarządzają. To „coś” to pieniądze.
Czy Autorzy zastanawiali się, ile kosztuje samo utrzymanie wszystkich wspaniałych rozdawniczych urzędów wraz z niezbędnymi w nich komputerami, pracownikami, planami? Ile kosztuje obsługa podatku A, podatku B, C, D... Z? Ile pieniędzy i zmarnotrawionej energii pochłania kilkanaście wydawanych aktów, przepisów i dyrektyw tygodniowo? Narzekają na wstrętnych bogaczy, którzy powinni oddać wszystko biednym. I wtedy będzie równość i sprawiedliwość społeczna, tak?
To nie pieniądz czyni bogactwo, a praca i kreatywność. Od biednego nikt pracy nie dostanie. To ludzie zamożni i średniozamożni dają miejsca pracy. Pracy, dzięki której w normalnych warunkach każdy powinien się bogacić, aż w końcu – jeżeli jest zaradny i pracowity – sam będzie dawał innym zatrudnienie. Ale by tak się stało, ludziom nie można przeszkadzać ani gnębić ich i karać za to, że lepiej pracują. Niestety, casus Goldman Sachs czy Wall Street, dofinansowywanie banków przez rządy, podtrzymywanie ich życia i kreacja pieniądza to nie jest kapitalizm, ale jego wynaturzenie, właśnie interwencjonizm państwowy.
Teraz nauka dla Wszystkich – to, co mamy w dzisiejszych czasach, to NIE jest kapitalizm. Mamy, niestety, do czynienia z socjalizmem etatystycznym w zadziwiającej jego hybrydzie. Kapitalizm to możliwość kupna samochodu sto lat temu w USA przez robotnika dla 5-osobowej rodziny, to możliwość wybudowania własnego domu, to możliwość stania się z dnia na dzień milionerem (albo bankrutem), to zaufanie do drugiego człowieka, który nie jest Twoim wrogiem, ale przyjacielem, bo bez niego nic nie osiągniesz. Kapitalizm to w końcu prawdziwa wolność i równość, bo każdy może stać się kowalem własnego losu i odmienić swoje życie. Ale to już przeszłość (...). wać się nimi zbytnio nie chcą lub robią to z musu.
Czy ich życie nie jest jałowe? To pytanie kieruję do Pani doktor praw. W tej grupie są też osoby duchowne płci obojga (często mają oni – mężczyźni – dzieci, ale nie zawsze się nimi zajmują). Czy ich życie nie jest jałowe? I chyba ostatnie stwierdzenie. Pani doktor, co można sprawdzić, mężatką nie jest i nigdy nie była. Dzieci też nie ma (...). Dlaczego jednak potępia innych, a nie pamięta o sobie?
Zapewne wielu nazwie mnie zwyczajnym chamem. Mogę nim być. W końcu on też był synem patriarchy Noego. Zważmy jednak – jakie damy, taka i dżentelmeneria. I jeszcze jedno. Dlaczego większość ludzi w Polsce uważa, że ustawa o związkach partnerskich dotyczy tylko par homo? Przecież zapisy w niej zawarte nic o tym nie mówią i dotyczyć będą głównie par hetero. Zauważmy, że w województwach zachodnich (zachodniopomorskie, lubuskie, dolnośląskie) z tych związków rodzi się coś około 30 proc. dzieci.
Z wyrazami szacunku
Mój list dotyczy fotoradarów. Jestem kierowcą i choć dużo jeżdżę, nigdy nie zapłaciłem mandatu za przekroczenie prędkości. Za inne wykroczenia – tak.
Dla mnie fotoradary zarządcy dróg mogą sobie ustawić co 1 km – na mnie nie zarobią, a na innych? Polska przoduje w statystykach europejskich, jeżeli chodzi o zabitych i rannych w wypadkach drogowych. To woła o pomstę do nieba. Część kierowców jeździ jak szaleńcy, bo uważają, że im wszystko wolno... Nikt nie pisze, że koszty leczenia, rent i odszkodowań po wypadku to koszty społeczne. Za to wielu bije pianę na temat tego, ile zarobi na fotoradarach minister Rostowski.
Przypomina mi się sytuacja sprzed lat. Było to w Klagenfurcie, w Austrii. Przede mną jechał kolega. Dojeżdżaliśmy do skrzyżowania, gdy zmieniły się światła. Żona kolegi powiedziała – przyspiesz. Wcisnął gaz i pojechali. Ja – zostałem. Po 10 kilometrach za Klagenfurtem kolega został zatrzymany przez policję i ukarany mandatem 1000 szylingów za przekroczenie prędkości i wjazd na skrzyżowanie przy zmianie świateł. Oto jest dobrodziejstwo fotoradaru!