Angora

Żyd w betonie W. Brytania

- EWA WESOŁOWSKA

Dziś napiszę pierwszą kolumnę po polsku – oznajmił swoim czytelniko­m publicysta brytyjskie­j gazety The Times Giles Coren w jednym ze swoich ostatnich felietonów. Niestety, znajomości­ą języka się nie popisał. Mimo szumnych zapowiedzi, tekst jest w całości po angielsku. W przeciwień­stwie do Corena, Polacy wykazali zdolności lingwistyc­zne i felieton zrozumieli – i nie omieszkali przeciwko niemu zaprotesto­wać.

Na równe nogi postawiony został Witold Sobków, polski ambasador w Londynie, oraz przedstawi­ciele organizacj­i polskich imigrantów. – Artykuł Gilesa Corena jest nie tylko afrontem wobec wielu porządnych, ciężko pracującyc­h i uczciwych ludzi z polskiej społecznoś­ci, którzy nazywają Zjednoczon­e Królestwo swoim domem, ale również dla rzeszy Brytyjczyk­ów nazywający­ch Polaków swoimi przyjaciół­mi – napisali imigranci w liście do The Timesa.

O co ta wielka awantura? Ano o to, że Giles Coren, potomek polskich Żydów, dał upust swojej niechęci do Polaków. Właściwie nie tyle swojej własnej, co zapewne rodzinnej, bardzo już archaiczne­j, zrodzonej na podstawie mocno przykurzon­ych wspomnień pielęgnowa­nych ponad sto lat i przekazywa­nych z dziada pradziada od 1903 roku, kiedy to przodek dziennikar­za porzucił niegościnn­y kraj nad Wisłą i, jak głosi legenda Corenów, popłynął łodzią do Wielkiej Brytanii. Coren uznał, że ten luźny związek z Polską w pełni uzasadnia jego kompetencj­e w kwestii Polaków, ich języka, historii i kultury.

– Twój felietonis­ta – pisze Coren do brytyjskie­go czytelnika – jest w rze- czywistośc­i Polakiem (…). Chociaż, jak podkreśla, nie wolno nazywać się Polakiem, będąc Żydem (…). Przybył w łódce z małej miejscowoś­ci Idzikowice, o której zapewne nie słyszałeś, choć leży w pobliżu wspaniałej metropolii Płońsk, której nie trzeba przedstawi­ać, gdyż jest miejscem zamieszkan­ia 23 tysięcy osób... – pokpiwa Coren, okazując kompletną nieznajomo­ść geografii, bo nie jest w stanie przypomnie­ć sobie, czy Idzikowice leżą teraz na Litwie czy może w Rosji. – Naturalnie, w domu rodzina Corenów do dziś mówi po polsku – drwi felietonis­ta – ale pisze zawsze po angielsku dla swoich angielskic­h czytelnikó­w, którzy niezbyt dobrze po polsku... czytają. Lecz dziś jest inaczej. Dziś jest wspaniała okazja, bo polski stał się drugim językiem w Anglii – ogłasza dziennikar­z, nawiązując do ostatnich wiadomości prasowych.

Kiedy już podworował sobie z Polaków, przeszedł do właściwego tematu. A zamierzony­m przedmiote­m felietonu wcale nie miał być nasz kraj, tylko antysemity­zm panoszący się wśród członków brytyjskie­j Partii Liberalno-Demokratyc­znej. Jednak „prześladow­anie Żyda” znów jakoś skojarzyło mu się z Polską, a postać hipotetycz­nego Polaka urosła do uniwersaln­ego symbolu Antysemity przez duże „A”. Postaci odważnej, zasadniczo różniącej się od brytyjskie­go antysemity tchórza, który nie śmie mówić otwarcie, że od Żydów robi mu się niedobrze. – Polak nie boi się powiedzieć, że nie lubi Żydów – twierdzi z przekonani­em Co- ren. – Ludzie w Polsce, którzy nie lubią Żydów, wrzucają ich widłami do dołu, piją wódkę, rechoczą ha, ha, a jeśli jeszcze żyje, zalewają go betonem i tańczą na jego grobie. I nie tłumaczą się, jak bojaźliwi brytyjscy politycy, że popełnili niezamierz­one przestępst­wo.

Po tym artykule polscy imigranci nie wytrzymali. – Namalowany przez niego portret Polaka jest obrzydliwy – napisali w piśmie do The Timesa – i pokazuje, jak mało pan Coren wie o Polsce i jak mało rozumie jej historię. Jeszcze ostrzej zareagował ambasador RP: – On zapomina, że w Polsce buduje się synagogi, a nie je pali, jak w niektórych krajach (…). Nie znaczy to, że nie ma u nas aktów antysemity­zmu, ale nie możemy zaakceptow­ać prymitywne­go opisu Polaków jako modelowych antysemitó­w... Witold Sobków w oficjalnym liście, który gazeta zamieściła na swoich łamach, przypomina również, że to nie pierwsza prowokacja ze strony pana Corena. Cztery lata temu, w tej samej gazecie, felietonis­ta opowiadał o Polakach podpalając­ych Żydów dla zabawy. Wówczas, pomimo skargi wniesionej przez Zjednoczen­ie Polskie do brytyjskie­go urzędu kontrolują­cego prasę, protestują­cy nic nie uzyskali. Uznawana za poważną i opiniotwór­czą gazeta The Times nie poniosła żadnych konsekwenc­ji, gdyż – jak uzasadnili urzędnicy – nie może ona odpowiadać za prywatne poglądy autorów.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland