Zaginiona Madeleine 6 lat później Nowa Zelandia
Madeleine McCann miała niecałe cztery lata, gdy w maju 2007 roku zaginęła podczas wakacji w Praia da Luz w regionie Algarve w Portugalii. Jej rodzice poszli wieczorem z przyjaciółmi do restauracji. Madeleine została sama w pokoju hotelowym i zniknęła bez śladu. To jedno z najbardziej zagadkowych zaginięć – uprowadzeń, porwań, nieszczęśliwych wypadków, a może nawet morderstw – bo mimo wielu tropów nigdy nie natrafiono na najmniejszy ślad dziewczynki.
Portugalska policja zamknęła oficjalnie śledztwo w 2008 roku, ale rodzice małej Madeleine, w pewnym momencie oskarżani nawet o to, że ze strachu przed odpowiedzialnością ukryli zwłoki dziecka, które zmarło podczas ich nieobecności w hotelu, nigdy się nie poddali. Nadal prowadzą poszukiwania. Wydali już na nie milion funtów, jakie zebrali w specjalnym funduszu, na który złożyły się wpłaty różnych ludzi i instytucji oraz wpływy ze sprzedaży książki autorstwa pani McCann. Dzięki ich staraniom brytyjska policja publikuje co jakiś czas komputerową symulację wyglądu, jaki mogłaby mieć dziesięcioletnia dziś Madeleine.
Z taką właśnie komputerowo wytworzoną fotografią skojarzyła się pewnej właścicielce sklepu w Queenstown w Nowej Zelandii dziewczynka, którą zobaczyła. Jest ona tak łudząco podobna do zaginionej Madeleine, że ma nawet taką samą plamkę na tęczówce prawego oka. Na to szokujące podobieństwo zwróciło zresztą uwagę już tyle osób, że rodzice dziewczynki, której imienia i nazwiska nie ujawniono, zgodzili się na pobranie od dziecka
Rozwódka albo mężatka, dokładnie nie wiadomo. Ta niepewność spędza sen z powiek aktorce i jej agentowi. Chociaż z pozoru sytuacja wydaje się groteskowa, ikonie wielkiego ekranu zbiera się na płacz. Przed laty dwudziestoletnia dziewczyna zakochała się w słoweńskim lekarzu, który pomagał uchodźcom czasowo zakwaterowanym w miasteczku filmowym Cinecitta. Po ślubie z medykiem, dekadzie względnie udanego pożycia i urodzeniu syna doszło do separacji. Pięć lat później, w 1971 roku, do rozwodu. Od tamtego czasu, aż do niedawna, Lollobrygida była przekonana, że zgodnie z zapisami w aktach stanu cywilnego jest kobietą do wzięcia.
Teraz podejrzewa, że padła ofiarą intrygi byłego kochanka, równolatka jej syna. Uważa, że ten podstępem zawarł z nią związek małżeński. Samozwańczy pan mody miał posłużyć się do celów matrymonialnych udzielonym mu przez gwiazdę pełnomocnictwem. Po to, żeby po jej śmierci próbki DNA, by wykluczyć to, o czym sami wiedzą doskonale – to nie jest Madeleine.
Nowozelandzka policja pobrała właśnie takie próbki i przesłała je do brytyjskiego Scotland Yardu. – Nie przewidujemy wznowienia śledztwa, postanowiliśmy jednak wykonać badania DNA, by potwierdzić ustalenia naszych kolegów z Nowej Zelandii – powiedziała rzeczniczka londyńskiej Policji Metropolitalnej. Wyniki badań będą znane za kilka tygodni.
Inspektor Kallum Croudis z policji w Dunedin twierdzi, iż jest absolutnie przekonany, że dziewczynka, o której mowa, to nie zaginiona Madeleine. Co więcej, okazało się, że jest to to samo dziecko, które sprawdzano już przed dwoma laty, gdy zadziwiające podobieństwo do Madeleine do- odziedziczyć majątek. O swoich przypuszczeniach 85-letnia artystka powiadomiła karabinierów.
Początkowo jej kazus wydawał się jednoznaczny. Zeznania w sposób oczywisty obciążały biznesmena Francisca Javiera Rigau. Jednak wyjaśnienie sprawy może okazać się szokujące. Otóż Hiszpan powołał świadka, pewną emerytkę z Barcelony. Maria Pilar G.G. twierdzi, że właśnie od aktorki dostała pieniądze, żeby pojawić się w magistracie jako jej reprezentantka, a w kościele... jako ona sama! Ślub per procura miał miejsce w listopadzie 2010 roku.
Trudno ocenić, czy Javier słusznie zakłada, że jest pełnoprawnym współmałżonkiem Giny. Na pewno ma zdolności aktoskie, umie zachować strzeżono na nagraniu monitoringu domu towarowego w Dunedin.
Zgłoszenie z sylwestrowego popołudnia, bo wtedy owa sprzedawczyni zawiadomiła policję, potraktowano bardzo poważnie. – Dziewczynka miała taką samą wadę wzroku co Madeleine. Natychmiast zauważyłam ten defekt i wpatrywałam się w nią do tego stopnia, że nie pamiętam nawet, co kupili – mówi. – Podniosłam alarm, bo gdyby moja córeczka zaginęła, także szukałabym jej na końcu świata.
Około 70 policjantów rozpoczęło patrolowanie okolicy, ale nie natrafiono początkowo na ślad mężczyzny z dzieckiem, który pojawił się w sklepie. Poszukiwania prowadzono w dyskrecji i nawet miejscowa gazeta na prośbę policji powstrzymała się od publikowania informacji o wydarzeniu.
Nie jest to pierwszy przypadek, że ktoś dostrzegł dziewczynkę podobną do zaginionej Madeleine. W samej Nowej Zelandii zdarzyło się to już także w miastach Dunedin, Wanaka, Milton i Alexandra, podobne informacje napływały w ciągu minionych prawie sześciu lat ze Szwecji, Belgii, Indii i Australii. Wada wzroku, którą ją dotknęła, nosi nazwę coloboma i jest dość rzadka – cierpi na nią 0,007 procent populacji. W 2011 roku dokonano testu DNA próbek pobranych od dziewczynki podróżującej po Indiach z pewną Francuzką i Belgiem. To także nie była Madeleine.
Matka Madeleine napisała ostatnio na findmadeleine.com: My, jej rodzice, nie spoczniemy, dopóki nie uczynimy wszystkiego, co możliwe, by odnaleźć i ją, i osobę, która ją uprowadziła. Jesteśmy świadomi tego, że bez pomocy ludzi dobrej woli nie będzie to możliwe. Scotland Yard domaga się wznowienia śledztwa w Portugalii. Inspektor Andy Redwood z londyńskiej policji jest zdania, że jest jeszcze szansa na rozwiązanie zagadki: Naprawdę wierzymy w to, że dziecko żyje. zimną krew. Zwłaszcza gdy się dziwi, że „żona” przebieg wydarzeń przedstawia w krzywym zwierciadle. Jego zdaniem nie było żadnego spisku ani oszukańczej inscenizacji, a jedynie uwieńczenie długotrwałego uczucia. Dlaczego bez udziału Lollo? Zwyczajnie, żeby uniknąć medialnego szumu, bo w jej wieku brakuje już sił na borykanie się z natarczywymi paparazzi.
Romans pary zaczął się ponoć w 1984 roku. Przez wiele lat kochankowie utrzymywali swoją miłość w tajemnicy, unikając skandalu. Aż wreszcie w 2006 roku Lollobrygida zwierzyła się swoim wielbicielom na łamach tabloidu Hola z planów ślubnych. Niestety, kilka miesięcy po tej zapowiedzi drogi zakochanych się rozeszły.
Teraz Gina L. podczas wywiadów trzyma się jednej oficjalnej wersji swojej ostatniej historii sentymentalnej. Wynika z niej, że przed laty, owszem, zadała się z młodym mężczyzną, lecz wyłącznie z powodu depresji, na którą zachorowała. Wie, że tylko pod wpływem zaburzeń afektywnych mogła uważać pospolitego bawidamka za obytego w świecie dżentelmena, przy którym czas płynie szybko i ekscytująco. Odkąd czar prysł, zobaczyła w nim zwykłego oszusta, łowcę majątków. Żałuje tej znajomości. Tak bardzo, że wydała oświadczenie, w którym jasno zaznacza, że z Javierem nigdy nie łączyły jej intymne stosunki.