Powinni siedzieć za murem!
– Udowodnił, że największym wrogiem Wałęsy nie są bracia Karnowscy, Krzysztof Wyszkowski czy prawicowa prasa, która już dawno okrzyknęła go „agentem SB o pseudonimie Bolek”, ale on sam – pisze Bogumił Kolmasiak (http://kolmasiak.salon24.pl). – Można odnieść wrażenie, że Wałęsie brakuje mądrych doradców, którzy wytłumaczyliby mu, jak Europa i świat poszły do przodu, również w zakresie języka i kultury. Nie wystarczy nauczyć się obsługi tabletu i poznać wszystkich nowinek technicznych (które Wałęsa podobno uwielbia), trzeba jeszcze zrozumieć, że język, który był akceptowalny 20 lat temu, dziś jest nie do przyjęcia.
– Zamurujmy Wałęsę, otoczmy go murem milczenia i ukryjmy go za jakąś zasłoną. Może nie tyle samą zasłużoną osobę, czy jej słynne wąsy, ale ekstremalnie homofobiczne poglądy, które wyrzekły nobliwe usta, wprawione w bojach z komuną – pisze Mariusz Kalczewiak ( http:// mariuszkalczewiak. wordpress. com). – Słowa Wałęsy to ekstremum. Kolejny przykład zupełnie niedopuszczalnej wypowiedzi. Boli tym bardziej, że były prezydent to osoba zasłużona i powszechnie szanowana (poza skrajną prawicą, która woli określać go mianem towarzysza Bolka). Wałęsa wolałby, żeby homoseksualiści siedzieli cicho pod miotłą, tak jak to działo się w PRL. Zastraszeni, „ukryci w szafach”, szwendający się po ciemnych parkach i szaletach. Wtedy nie wchodziliby na głowę prezydentowi Wałęsie ani heteroseksualnej większości, której on „broni”. Byliby tam, gdzie ich miejsce: na marginesie, a najlepiej za jakimś wysokim i grubym murem. Wałęsa już dawno odgrodził się murem, tak od homoseksualistów, jak i od społeczeństwa. Widzi tylko „prowokatorów”, rozjuszoną mniejszość, która wchodzi na „same szczyty”, która ma czelność domagać się szacunku od państwa, którego są obywatelami. Oni chcą psuć i bałamucić młodzież (np. wspierając coming outy – po co o tym w ogóle opowiadać?). Panie prezydencie, takich bzdur i takiej homofobii nie można usprawiedliwiać faktem, że jest się „starej daty”.
– Całkowicie odmienną postawę niż Wałęsa reprezentuje jego syn Jarosław, który stwierdził: „ Popieram związki partnerskie, bo jestem chrześcijaninem”. W kontekście widniejącej na klapie marynarki Wałęsy wizerunku Matki Boskiej, chciałbym zadać pytanie Wałęsie wyrażone słowami syna Jarosława: „Chrześcijaństwo to religia miłości, a więc jeśli wierzymy w miłość, dlaczego mamy kochającym się ludziom utrudniać życie?”. Rozmowę na temat związków partnerskich Jarosław tak skwitował: „Moi rodzice to przecież konserwatywni ul- trakatolicy. Ojciec na pewno będzie mnie beształ…”, czego dowód dał obecnie – pisze Krzyszton (http://blogi.newsweek.pl).
– Co tu kombinować, Lech Wałęsa powiedział z grubsza to, co myśli większość normalnych ludzi (przytłaczająca większość). Dyktat mniejszości i to nie tylko seksualnych w naszym kraju jest bezczelny i wręcz obrzydliwy. Nie może ogon wywijać psem, nawet gdyby bardzo tego chciał – komentuje Sarmata (http://kontakt.salon24.pl).
– Aż strach pomyśleć, jaki „grill” i jakie piekło zgotowane byłoby innemu politykowi, gdyby ośmielił się na takie stwierdzenia, na jakie zdecydował się Lech Wałęsa. Ale Wałęsa to Wałęsa: gdy trzeba, odgrywa rolę europejskiego formatu autorytetu, a gdy trzeba... będzie po prostu „nieobliczalny” – uważa Lw (http://wpolityce.pl).
– Takie słowa jawią mi się jako bardzo niebezpieczne. Przechodzą mnie dreszcze, gdy ktokolwiek mówi o separowaniu jakiejś grupy ludzi. Pan najlepiej wie, Panie Prezydencie, że aby mniejszość zwróciła uwagę na swoje problemy, musi być głośna i wyraźnie widziana. Przecież to nie zagraża ani demokracji, ani nie spowoduje epidemii. A Pana słowa na antenie telewizji przekonują mnie jak najdobitniej, że osoby homoseksualne muszą dalej walczyć o uznanie ich praw. Bo skoro obrońca demokracji, laureat Pokojowej Nagrody Nobla odmawia im bycia równoprawnymi obywatelami, to musi się jeszcze wiele zmienić w Polsce... – pisze Missjonash (http://missjonash.blox.pl).