Co z tą Platformą?
– W PO toczy się normalna wewnątrzpartyjna walka. Problem polega na tym, że ten konflikt nabiera dynamiki, ostrości i nie sposób dziś przewidzieć, jak się dalej potoczy, dokąd zaprowadzi partię – twierdzi dr Jarosław Flis, socjolog z UJ.
Jego zdaniem jest szalenie mało prawdopodobne, by nagłaśnianie w mediach przez samych polityków PO problemów w jej łonie było zabiegiem celo- wym, obliczonym na sondażowy sukces tej formacji. Jedynie teoretycznie można przyjąć, że ktoś ważny w Platformie zakłada, iż partia zyska na pokazywaniu sporów między swoimi politykami i frakcjami (licząc np., że dzięki temu odwrócona zostanie uwaga od większych problemów rządu). – Jeśli ktoś tak kalkulował, to nie potrafił upilnować dżina – obrazowo mówi dr Flis.
O sytuacji w PO i rządzie jest wyjątkowo głośno od kilku tygodni. W najbliższy poniedziałek szef rządu ma podjąć decyzję, czy ministrem sprawiedliwości pozostanie Jarosław Gowin, nieformalny przywódca części skrzydła konserwatywnego. Rywalizacja między obu politykarni trwa od pewnego czasu. Oficjalnym powodem są kwestie światopoglądowe dotyczące m.in. związków partnerskich czy in vitro. We wszystkich tych sprawach Tusk i Gowin stoją teraz po dwóch stronach. Jeszcze na początku poprzedniej kadencji premier miał wyraźnie bardziej konserwatywne poglądy.
W ostatni czwartek na posiedzeniu zarządu PO Tusk zmienił wcześniej dane słowo i zadeklarował, że stanie jednak do pojedynku o kierowanie partią na kolejne 4 lata. Chce także zmiany procedu- ry wybierania przewodniczącego. Wskazać mają go wszyscy członkowie partii, co ma ułatwić Tuskowi reelekcję, a zminimalizować szanse jego głównego rywala, czyli Grzegorza Schetyny. Ten bowiem ma za sobą kilka znaczących regionów, m.in. Wielkopolskę, Zachodniopomorskie czy Śląsk, lecz Tusk jest uwielbiany przez partyjne doły. – Reelekcja Tuska nie zależy od metody wyboru przewodniczącego PO – twierdzi dr Flis. W jego ocenie, różnica „wagi” między przewodniczącym a wiceprzewodniczącym (Tuskiem i Schetyną) jest nieporównywalnie większa, niż była między Wal- demarem Pawlakiem a Januszem Piechocińskim, gdy ci rywalizowali o prezesurę w PSL. – Jeśli nic nadzwyczajnego się nie zdarzy, Tusk wybór ma w kieszeni – przewiduje dr Flis.
Socjolog przekonuje, że frakcje, ale też pojedynczy politycy PO, wzięli się za bary i starają się za pomocą różnego rodzaju chwytów, często nieczystych, zwyciężyć lub osłabić przeciwnika. – Od słowa do słowa konflikt rośnie – mówi Jarosław Flis. –A opozycja trzyma kciuki za to, by w PO było coraz goręcej, bo ona, zarówno prawicowa, jak i lewicowa, odnosi największe korzyści w wyniku walki w PO.
Eryk Mistewicz, specjalista ds. marketingu politycznego, uważa natomiast, że opozycja tkwi w błędzie, uważając, że rząd za chwilę upadnie za sprawą walk frakcyjnych w PO. – Donald Tusk prowadzi pierwsze na polskiej scenie politycznej ugrupowanie postpolityczne, o którym szefowie innych, bardziej tradycyjnych partii, mogą tylko pomarzyć – mówi Mistewicz. – Należy raczej podziwiać szefa Platformy za to, że potrafił zbudować ugrupowanie, w którym jest miejsce i dla Mariana Krzaklewskiego, i dla – jeśli będzie taka potrzeba – Wandy Nowickiej. Mistewicz nazywa Tuska głównym scenarzystą sceny politycznej, na której nie liczą się zbytnio ani pojedynczy politycy, ani ocena publiczności (wyborców).
Eryk Mistewicz prognozuje, że prawybory na szefa PO mają szansę stać się fenomenalnym spektaklem politycznym, swoistą polityczną mydlaną operą, która zainteresowanie Polaków skoncentruje na Platformie. – To będzie też pokaz siły Tuska i jego stronnictwa – podkreśla twórca marketingu narracyjnego. Radzi pamiętać, że aparat Platformy jest wpatrzony w lidera. – Dla potencjalnych konkurentów Tuska nie ma zbyt wiele miejsca – twierdzi. – Chyba że połączą siły – dorzuca.
Dr Flis zwraca uwagę, że gdyby konflikt w PO był łatwy do zażegnania, to premier już dawno by go zakończył. Według niego, Donald Tusk ma spory problem do rozwiązania. Może co prawda z rządu wyrzucić Jarosława Gowina i pogrozić innym konserwatystom, lecz skutki takiego kroku nie są łatwe do przewi- dzenia. Niemal na pewno w takiej sytuacji rozochociliby się liberałowie w PO. Premier wie, że wyrzucenie Gowina poważnie osłabiłoby jego samego – przekonuje dr Jarosław Flis. Przypomina, że w tej kadencji ekipa ministra sprawiedliwości zwykle stała po stronie Tuska w jego sporze ze Schetyną. Dla Schetyny zaś pozbycie się Gowina z rządu byłoby natomiast okazją do przekonywania, że Tusk nie radzi sobie, rozbija partię.
Premier będzie musiał teraz wybrać albo dobroduszność, zwłaszcza wobec Gowina, albo „egzekucję”. Oba warianty wiążą się ze sporym ryzykiem dla lidera PO. Dr Flis radziłby, by szef rządu wybrał dobroduszność. Dlaczego? – Niemal wszystkie media, zarówno lewicowe, jak i prawicowe, koncentrują się głównie na małostkowości Donalda Tuska i wskazują na motywy mało szlachetne z jego strony – twierdzi socjolog z UJ.
Nie można nie brać pod uwagę i takiego scenariusza, że to Grzegorz Schetyna jest tym, który udanie napuszcza na siebie premiera i ministra sprawiedliwości, by samemu na ich starciu zyskać.