Niepospolite ruszenie oldbojów
Rozmowa z europosłem MARKIEM SIWCEM, jednym z liderów ruchu Europa Plus
– Był pan założycielem SdRP, pierwszym naczelnym „Trybuny”, współtworzył pan SLD i nagle odszedł.
– Wystąpiłem z SLD dlatego, że nie udało mi się namówić kolegów ani do rozpoczęcia poważnych rozmów z Aleksandrem Kwaśniewskim, który nadal jest na lewicy znaczącą postacią, ani do podjęcia merytorycznej współpracy z Ruchem Palikota. Uważałem, że te dwa pomysły pozwolą Sojuszowi odbić się od poziomu 10-procentowego poparcia. Rozpoczął się już dziewiąty rok, odkąd SLD jest w opozycji. To bardzo długo, za długo. Taka bezczynność degeneruje. Wychodząc z Sojuszu, nie postąpiłem wbrew komukolwiek, z nikim się nie pokłóciłem. Nie miałem żadnego porozumienia z Januszem Palikotem, nasze drogi zeszły się dopiero potem.
– Kto konkretnie w SLD nie chciał współpracować z Palikotem?
– Swoje propozycje na zamkniętym spotkaniu adresowałem przede wszystkim do Leszka Millera, który spokojnie mi wytłumaczył, że polityka partii jest inna.
– Jeszcze wiosną ubiegłego roku był pan wiceprzewodniczącym partii. Jak więc to możliwe, że pana wizja polityki tak bardzo różniła się od tej prezentowanej przez Millera?
– Byłem wiceprzewodniczącym z rekomendacji Leszka Millera i ten czas wspominam bardzo dobrze. Pamiętam, że po ostatnich wyborach, gdy SLD zdobył zaledwie 8 proc., powiedziałem podczas posiedzenia Rady Krajowej, że ta porażka jest podwójnie bolesna. Dlatego że po raz pierwszy zeszliśmy poniżej 10 proc., a po drugie, że na sali sejmowej pojawiło się inne ugrupowanie lewicowe, na dodatek od nas silniejsze. Miałem wówczas nadzieję, że oprócz zdrowej rywalizacji o głosy wyborców będziemy z Ruchem Palikota współpracować. Ale już wówczas mój głos się nie przebił, aw kuluarowych rozmowach można było usłyszeć, że to żadna lewica, tylko kupczyki, kryminaliści i nie wiadomo co.
– Rzeczywiście, nie znalazł pan żadnego zrozumienia u partyjnych kolegów, skoro nikt z panem nie opuścił Sojuszu. Przecież nawet Zygmunt Wrzodak, odchodząc z Ligi Polskich Rodzin, pociągnął za sobą jednego posła (Mariana Daszyka).
– Ja nie chciałem rozbijać SLD. Gdy nie znalazłem zrozumienia, powiedzia- łem dziękuję i do widzenia. Dzisiaj, gdy nasza inicjatywa zaczyna się już krystalizować, koledzy z SLD muszą odpowiedzieć sobie na pytanie, czy bardziej sensowne jest to, co robi Miller, czy Kwaśniewski.
– Czy Palikot chciał rzeczywistej współpracy z Millerem?
– Oczywiście. Odpowiedział na propozycję Kwaśniewskiego i gdyby podobnie postąpił Miller, to dziś siedzieliby koło siebie.
– Jest pan związany z lewicą przez całe dorosłe życie. Tymczasem większość posłów Ruchu Palikota to przedsiębiorcy, a lider – milioner. Co to ma wspólnego z lewicą?
– Nie wiem, czy istnieje certyfikat na lewicowość. Gdyby ci przedsiębiorcy, posłowie zaznajomili się z programem Partii Europejskich Socjalistów wobec małych i średnich przedsiębiorstw, to zapewne znaleźliby coś dla siebie. Europa Plus dopiero się kształtuje. Rozmawiając z posłami z Ruchu Palikota, nie przykładam do nich wzorca z S`evres, nie pytam, w jakim stopniu są lewicowi. Zresztą zobaczmy, jakie wolty robili europejscy socjaliści: Tony Blair czy Gerhard Schröder. Nie ulega wątpliwości, że pod względem tolerancji, stosunku do mniejszości, relacji państwo – Kościół Ruch Palikota bez problemu mieści się w standardach europejskich.
– Palikot to polityk niestabilny, który z wydawcy katolickiego „Ozonu” i przyjaciela niektórych biskupów stał się wojującym antyklerykałem. Czy takiemu człowiekowi można ufać?
– Nie znałem Janusza Palikota w tamtym czasie. Jestem daleki od wystawiania komukolwiek cenzurek. Palikotowi cenzurkę wystawili wyborcy, którzy oddali na jego Ruch półtora miliona głosów. Gdy złożył mandat poselski i zrezygnował z cieplutkiego układu w Platformie, gdzie był wiceprzewodniczącym Klubu Parlamentarnego, zaimponował mi odwagą.
– Kwaśniewski nie boi się, że Palikot wykorzysta jego nazwisko do wzmocnienia swojej pozycji?
– Można zadać pytanie, czy Palikot się nie obawia, że my wykorzystamy jego 40 biur poselskich, całą strukturę do tego, żeby zbudować nową partię i go ograć? To oczywiście jest jakieś joint venture, gdzie każda ze stron, która w to zainwestowała, chce mieć polityczne zyski. Ale na tym właśnie polega współpraca.
– Polityk powinien przede wszystkim być skuteczny. Tymczasem w momencie, kiedy publicznie ogłosiliście swoją inicjatywę, Ruch Palikota miał w sondażach 5 proc. poparcia, a SLD 14 proc.
– Swoją decyzję podjąłem nie w oparciu o sondaże, tylko wizję polityki, która do tej pory leżała odłogiem.
– Wasza inicjatywa nie znajduje zrozumienia nawet u tych ludzi lewicy, którzy krytycznie oceniają Leszka Millera. Janusz Rolicki określił was jako pospolite ruszenie oldbojów, a jeden z socjologów uznał, że Europa Plus to przejaw politycznego ADHD.
– Ja nazwałbym naszą inicjatywę raczej niepospolitym ruszeniem. W czasie zaledwie sześciu dni rezonans tego, co zaprezentowaliśmy, przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Na nasze spotkania przychodzi po 200 osób, z których 20 – 30 proc. zostawia swoje adresy mailowe. Może nawet niektórzy z nas są oldbojami, ale poczekajmy, jak ci oldboje zagrają. Z wieku nie wynika jeszcze jakość uprawianej polityki. To, co proponujemy, nie jest żadną repetycją, tylko czymś całkowicie nowym. Gdy będą już gotowe listy do Parlamentu Europejskiego, to myślę, że wzbudzimy powszechne zdziwienie tym, jak wiele nowych, ale i ciekawych osób się na nich pojawi.
– Co może łączyć Andrzeja Olechowskiego z Anną Grodzką czy Robertem Biedroniem, bo podobno cała trójka znajdzie się na waszej liście wyborczej?
– Nie wiem, co ich łączy. Wiem, że za sprawę list odpowiada Aleksander Kwaśniewski. On będzie prowadził rozmowy, składał propozycje i układał listy.
– Będzie miał ostateczny i decydujący głos, kto i na jakiej pozycji znajdzie się na waszych listach? – Tak. – Gdy w 2005 r. Kwaśniewski odchodził z urzędu prezydenta, był nadal tak popularny, że gdyby nie konstytucyjne ograniczenia, pewnie wygrałby po raz trzeci. Jednak minęło kilka lat, sytuacja polityczna, ekonomiczna jest dziś inna. Gdy w 2000 r. Lech Wałęsa ponownie spróbował swoich sił w wyborach prezydenckich, otrzymał 1 proc. głosów! I był to jego definitywny koniec. Kwaśniewski ma znacznie więcej do stracenia.