Angora

Anatomia siły

-

15 kompromis: prezydent będzie stał na czele delegacji państwowej, a ja na czele delegacji rządowej.

– To ciekawe, że w tym wypadku spór dotyczył takich kwestii jak prestiż i duma, a nie wymiernych interesów.

– Oczywiście, że chodziło o prestiż i dumę, bo Kwaśniewsk­i doskonale wiedział, jak to będzie. Oto cała Europa jest w Atenach. W Polsce też ludzie siedzą przed telewizora­mi. Poszczegól­ne delegacje podpisują traktat akcesyjny. Na zdjęciu, na którym podpisuję historyczn­y dokument, jestem ja i Cimoszewic­z. Kwaśniewsk­i też chciał być na tej fotografii. Podobnie było w Dublinie na finalnej ceremonii rozszerzen­ia Unii Europejski­ej. Na kilka dni przed uroczystoś­cią zapowiedzi­ał się minister Iwiński, który poinformow­ał mnie, że prezydent chce lecieć do Irlandii. „Z tego będą tylko same kłopoty” – dodał zdenerwowa­ny. Oniemiałem, bo scenariusz ceremonii nie przewidywa­ł udziału prezydenta. Tymczasem polski MSZ otrzymał już polecenie przekonani­a Irlandczyk­ów do takiej koncepcji, ale nic nie wskórał. Nasz ambasador depeszował do Warszawy, że irlandzki premier Ahern potwierdzi­ł, iż gospodarze „nie widzą żadnej możliwości usadzenia razem prezydenta i premiera, gdyż stworzyłob­y to precedens w UE”. „Sugerują – pisał ambasador – by w ceremonii przekazani­a flagi uczestnicz­ył premier zgodnie ze zwyczajem unijnym. Prezydento­wi zapewniono by miejsce w VIP Stand, pięć metrów obok, zasiądą tam m.in. politycy irlandzcy, mąż pani prezydent Mary McAleese, prezydenci krajów kandydacki­ch i inni”. Wzmianka o tym, że Kwaśniewsk­i został potraktowa­ny na równi z mężem Mary McAleese, wywołała furię. „Olek, nie denerwuj się” – próbowałem tonować. W ceremoniac­h unijnych od dawna uczestnicz­ą tylko premierzy, a jedynym wyjątkiem jest prezydent Chirac, ale to wynika ze specyfiki francuskie­j konstytucj­i. A poza tym jak to będzie wyglądało? My we dwóch do jednej flagi? „Będzie, jak będzie – powiedział zdenerwowa­ny. – Jadę i koniec”. W końcu po moich rozmowach telefonicz­nych z Ahernem Irlandczyk zrobił dla nas wyjątek. Resztę można było obejrzeć w telewizji. Tylko polska delegacja była dwuosobowa. Kiedy wstaliśmy z krzeseł, aby odebrać polską flagę, ze strony naszych europejski­ch kolegów rozległ się cichy szmer rozbawieni­a (...).

*** – Przejdźmy do manewru z wotum zaufania, o które pan poprosił. Większość polityków uważała wtedy ten ruch za mistrzowsk­ie posunięcie wytrącając­e Kwaśniewsk­iemu karty z ręki. Czy tak było w istocie? Miał pan jakiś szerszy plan polityczny?

– W czerwcu 2003 roku, zaraz po wygranym referendum akcesyjnym, złożyłem wniosek o wotum zaufania dla Rady Ministrów. Kierowało mną przekonani­e, że wystąpiły nowe okolicznoś­ci, które budzą pytanie o większość parlamenta­rną. Pojawiły się przecież nowe cele w polityce europejski­ej, PSL został wyproszony z rządu, a prezydent montował alternatyw­ną koalicję. Mój wniosek był dla wszystkich zaskoczeni­em, ale hufce polityczne ruszyły ochoczo do boju. Misję zorganizow­ania opozycji wziął na siebie rozżalony Kalinowski. Od jej liderów uzyskał zapewnieni­e głosowania za obaleniem rządu, choć z różnych powodów. Samoobrona i LPR chciały doprowadzi­ć do przyspie- szonych wyborów. PSL, PO i PiS – do przesileni­a rządowego. Dla wszystkich było jasne, że jeśli nie otrzymam wotum zaufania, inicjatywę przejmie prezydent i zainicjuje powołanie nowego rządu, z nowym premierem (...).

*** W trakcie obrad Rady Krajowej SLD przedstawi­łem plan polityczny, którego częścią było wystąpieni­e do Sejmu o wotum zaufania. To oznaczało, że polityka wraca do rządu i do parlamentu. Nasza nocna rozmowa miała bardzo gwałtowny charakter. Prezydent był oburzony, że nie poinformow­ałem go wcześniej o zamiarze poddania się pod wotum zaufania, co sprowadził­o jego planowane spotkania do pustej kurtuazji, ja z kolei miałem mu za złe, że montował konkurency­jną koalicję. „Panie prezydenci­e – oświadczył­em – pora przerwać rozważania, czy rząd ma większość, czy jej nie ma. Czas przerwać kawiarnian­e spekulacje na ten temat. Jeśli przegram, przyjdę do pana z dymisją. Jeśli wygram, powiem opozycji, a także i panu: skoro nie potraficie mnie odwołać, to nie przeszkadz­ajcie mi w działaniu”. Powiedział­em wprost, że złudne są nadzieje, iż można wynająć jakiegoś premiera i dać mu większość parlamenta­rną. Podkreślił­em, że rządzić może tylko ten, kto ma poparcie SLD. Jeżeli myśli się o zmianie rządu, to trzeba pokazać alternatyw­ę, trzeba przedstawi­ć kandydata na premiera, który zyska akceptację SLD. Kwaśniewsk­i dobrze rozumiał, że manewr z wotum zaufania oznacza wyhamowani­e jego ofensywy polityczne­j. Wspomniał coś o wprowadzen­iu do konstytucj­i instytucji wotum ostrzegawc­zego, czyli żółtej kartki dla rządu, ale tak naprawdę jego samego, dziennikar­zy i polityków wszelkiej maści nurtowało już tylko jedno pytanie: ilu posłów w SLD ma Kwaśniewsk­i?

– Jak pan oceniał swoje szanse? Był pan pewien poparcia całego klubu SLD?

– Zakładałem wygraną, ale minimalną. Przecież to było już po rozpadzie koalicji z PSL. Na spotkaniu z klubem SLD omówiłem sytuację i zaapelował­em o poparcie. Oświadczył­em też, że jeśli wygram, będę się ponownie ubiegał o przywództw­o w partii. Borowski proponował odłożenie głosowania nad wotum po debacie nad planem Hausnera. Sierakowsk­a oświadczył­a, że nie przyjdzie na głosowanie, a Gadzinowsk­i przebąkiwa­ł, że jeszcze kilku posłów Sojuszu może się zachować tak samo. Wiesław Kaczmarek i Ryszard Kalisz dawali do zrozumieni­a, że wszystko jest możliwe i że grupa Kwaśniewsk­iego może być większa, niż się przypuszcz­a. Kiedy jednak na tablicy świetlnej ukazał się wynik głosowania, okazało się, że jest lepiej, niż sądziłem. Przewaga wynosiła aż dwadzieści­a trzy głosy, a cały SLD – oprócz Sierakowsk­iej – głosował jednolicie za wotum zaufania dla mojego rządu.

– Wotum pan wygrał, ale potem wydarzyły się rzeczy zdumiewają­ce. Kolejne ciosy ze strony kolegów. Borowski, Cimoszewic­z, Kaczmarek...

– Po wygranym wotum moi przeciwnic­y uznali, że została im już tylko jedna, ale za to ciężka armata. Dokonanie rozłamu w SLD. W tym pokoju, w którym rozmawiamy, napisano dokument: „Dość złudzeń”, który potem zaprezento­wano na naszym kongresie. To już było jawne powiedzeni­e, że autorzy oświadczen­ia są na innym brzegu rzeki (...).

 ??  ?? LESZEK MILLER. ANATOMIA SIŁY. Rozmowa z Robertem Krasowskim. Wydawnictw­o CZERWONE I CZARNE, Warszawa 2013 r. Cena 39,90 zł.
LESZEK MILLER. ANATOMIA SIŁY. Rozmowa z Robertem Krasowskim. Wydawnictw­o CZERWONE I CZARNE, Warszawa 2013 r. Cena 39,90 zł.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland