Bez poprawności politycznej
Krzysztof Bosak jest zdecydowanym przeciwnikiem związków partnerskich. Uważa, że wystarczającą formą regulacji stosunków międzyludzkich jest prawo rodzinne. I nie trzeba już żadnych nowych form prawnych.
Dodaje przy tym, że zasadniczo jest za ułatwianiem ludziom życia. Np. aby w sprawie wypadku, ktoś, niebędący członkiem najbliższej rodziny, mógł dowiedzieć się o stan zdrowia chorego. – Ale to prawo winno dotyczyć wszystkich, a nie tylko związków partnerskich. Nie twórzmy przywilejów. Jeśli ludzie nie chcą wchodzić w zobowiązania, to niech nie wchodzą. Ponoszą konsekwencje takiego wyboru. Nie ma co tworzyć nowych form związków, bo za chwilę będą pojawiać się kolejne pomysły. Małżeństwo to małżeństwo. Dziś już wystarczy, że są rozwody.
Ze spokojem podchodzi do ostatnich wydarzeń na Uniwersytecie Warszawskim, w Radomiu podczas wykładu Adama Michnika i odwołanej debaty nt. związków partnerskich na Uniwersytecie Gdańskim, gdzie swoją aktywność wykazali członkowie Ruchu Narodowego. – Trzeba widzieć te wydarzenia w szerszym kontekście. Są one reakcją na poprawność polityczną i zakazywanie nam udziału w dyskusji.
Przyznaje, że co do formy tych wydarzeń można mieć wątpliwości. – Jestem przeciwko takim przepychankom. Uważam jednak, że forma happeningu jest dopuszczalna i mieści się w granicach politycznej debaty. Myślę, że to, co wydarzyło się na UW podczas wykładu prof. Magdaleny Środy, nie było celowe. Po prostu ochrona była silna i doszło do przepychanek. Nic wielkiego się nie stało. Nikt nikomu zębów nie powybijał.
Na uwagę, że premier Tusk mówił jednak, że jeśli teraz pofolgujemy takim zachowaniom, to niebawem i zęby polecą, dojdzie do bijatyk, stwierdza: – Premier się wygłupia, aby uniknąć poważniejszych tematów.
Nie zaprzecza, że to, co się dzieje, to forma uaktywnienia się środowisk narodowych. – Mam nadzieję, że to wszystko odbywa się w ramach społecznej akceptacji. Lewica nie ma żadnych ograniczeń i trzeba się przeciwstawiać narzucanej przez nią dominacji.
** * Przez dwa lata był prezesem Młodzieży Wszechpolskiej. Najmłodszy poseł w parlamencie. Reprezentował LPR. Działał w wielu komisjach sejmowych, był członkiem Rady Programowej TVP. Po porażce wyborczej w 2007 roku był redaktorem naczelnym serwisu prawy.pl. Potem został prezesem Fundacji Europa Media. Prowadził w Warszawie Klub N44. Do końca 2012 roku wicedyrektor Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej. Ostatnio zajął się budową Ruchu Narodowego.
U republikanów był prawie dwa lata, ale przez cały czas miał kontakt ze środowiskami narodowymi. – Głównie z ludźmi z Młodzieży Wszechpolskiej. Od 2010 roku pracowaliśmy w ramach Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, jestem jednym z członków zarządu i pomysłodawców tego stowarzyszenia. Teraz tworzymy Ruch Narodowy i w szybkim tempie idziemy do przodu. Niestety, nie dało się tego łączyć z pracą w Fundacji Republikańskiej.
Fundacja zbliżona jest do PiS i jego liderzy dali do zrozumienia, że narodowcy mogą stać się konkurencją. – Szefowie PiS uznali, że może się nam udać i nie podoba się im, że ktoś robi coś poza nimi, wyciąga tysiące ludzi na ulice i nie mają nad tym kontroli. Na początku nie wiedzieli, jak mają się do tego ustosunkować. W 2011 roku poparli naszą manifestację, a rok później podeszli do naszej inicjatywy z dystansem. Niektórzy już nawet podjęli się krytyki naszego ruchu.
Pochodzi z Zielonej Góry. W podstawówce należał do harcerstwa. W klasie maturalnej nawiązał kontakt z Młodzieżą Wszechpolską.
Od zera stworzył w województwie lubuskim struktury tej organizacji. – Istnieją tam zresztą do dzisiaj.
Po III roku studiów przeniósł się do Warszawy. W Szkole Głównej Handlowej rozpoczął naukę ekonomii, w trybie zaocznym.
Wiedziałem, że nie będę architektem, że bardziej pochłania mnie życie społeczno-polityczne. Studiował i pracował w polityce. – LPR weszła do europarlamentu. Formalnie byłem asystentem eurodeputowanego Macieja Giertycha, a praktycznie pracowałem głównie z Wojciechem Wierzejskim. Byłem już członkiem LPR. To był okres największego zaangażowania w pracę Młodzieży Wszechpolskiej. W końcu zostałem prezesem tej organizacji. Należało posprzątać bałagan po starszych kolegach. Krucjata medialna miała zniszczyć Młodzież Wszechpolską, bo staliśmy się realną siłą. Ktoś szukał kija i go znalazł. Była to dla niego organizacja studentów, a nie zadymiarzy.
W 2005 roku wystartował w wyborach parlamentarnych z 10. miejsca na liście LPR w Zielonej Górze. I został posłem – najmłodszym w polskim parlamencie. Przyznaje, że był to ciężki, ale ciekawy okres. – Brak koalicji, potem jej zrywanie, dwóch premierów i klub parlamentarny działający na granicy rozpadu. Ale wiele mnie to nauczyło. Była i praca w Sejmie, i w Młodzieży Wszechpolskiej. Coraz częściej pojawiałem się w mediach. Pracowałem po kilkanaście godzin dziennie, ale zdobywałem maksymalne doświadczenie.
Prezesem Młodzieży Wszechpolskiej był ponad rok. Zrezygnował w 2006 roku. – Trudno było połączyć obowiązki lidera organizacji i posła. Przekazałem tę funkcję koledze. Zresztą bycie prezesem MW i zasiadanie w ławach poselskich szkodziło, przyciągało bowiem do MW zbyt dużą uwagę medialną. A nie da się prowadzić pracy wychowawczej w świetle kamer. Zwłaszcza gdy czasem są to ukryte kamery.
W 2007 roku, w kolejnych wyborach, LPR poniosła klęskę. – To była totalna porażka. LPR nie osiągnęła nawet progu finansowania. Nasz elektorat przepłynął w całości do PiS. Wyborcy dali większą wiarę Jarosławowi Kaczyńskiemu. My zresztą też nie byliśmy wolni od błędów, mówiąc delikatnie.
Jeszcze będąc posłem, myślał o miejscu dla działalności młodych ludzi, bez żadnych koneksji politycznych. – W czerwcu 2007 roku uruchomiliśmy takie miejsce w centrum Warszawy przy ulicy Nowogrodzkiej. Nazwaliśmy je Klubem N44. Odbywały się tam spotkania środowiskowe, dyskusje, promocje książek, pokazy filmów. Prowadziliśmy działalność ideowo-społeczno-kulturalną, a nie polityczną.
Z pracy dla Klubu N44 nie dało się wyżyć, to była działalność społeczna. Żył z oszczędności, ale kiedy sytuacja finansowa się pogorszyła, zaczął szukać zajęcia. – Przemek Wipler, obecny poseł PiS, namówił mnie do pracy w Fundacji Republikańskiej, już za pieniądze. Zostałem wicedyrektorem Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej. Organizowałem konferencje, dyskusje, pisałem analizy, znalazłem się też w redakcji kwartalnika „Rzeczy Wspólne”.
Jeszcze gdy był posłem, wystąpił w VI edycji „Tańca z gwiazdami”, biorąc udział w 7 z 12 odcinków programu. Jego partnerką była Kamila Kajak. – Dało mi to dużą popularność i pozwoliło na poznanie środowiska medialnego i show-biznesu od środka. Podobnie jak podróże na imprezy filmowe, gdy reprezentowałem Radę Programową TVP.
Zapytany, jak ocenia dzisiejszą działalność Romana Giertycha, odpowiada, że były lider LPR postanowił całkowicie przedefiniować swoją obecność w polityce. – Kierunek, w którym poszedł, oceniam negatywnie. Jest to zaprzeczenie tego, czym była Liga. I styl tej zmiany także budzi niesmak.
Do swoich osiągnięć zalicza stworzenie Mapy Wydatków Państwa, którą przygotował w wakacje 2012 roku. – Na jednym diagramie ikonograficznie zilustrowałem ponad pięćset pozycji, jak wykorzystywany jest grosz publiczny. Miało to duży oddźwięk, otrzymałem wiele zaproszeń do dyskusji. Zresztą do dziś je dostaję.
Drodzy Czytelnicy, zapraszamy Was do redagowania „Ciągu dalszego”. Prosimy o nadsyłanie na adres redakcji propozycji dotyczących tego, o czym chcielibyście przeczytać.