Angora

Na Kaukazie bez zmian Rozmowa z KARENEM HOVSEPYANE­M, prezesem Kongresu Ormian w Polsce

- Rozmawiał: KRZYSZTOF RÓŻYCKI

– Wtych dniach minęło 25 lat od masakry Ormian dokonanej przez Azerów w miejscowoś­ci Sumgait. Ambasada Armenii w Warszawie nadała tej rocznicy duży rozgłos. Nie mam wątpliwośc­i, że ofiarom tamtej tragedii należy się pamięć, ale zastanawia­m się, czy w sytuacji, gdy na granicy Armenii z Azerbejdża­nem nadal dochodzi do wymiany ognia, warto podsycać to, co dzieli, zamiast starać się szukać sposobów na życie w pokoju.

– Najważniej­sza jest prawda. Gdy istniał jeszcze Związek Radziecki, naczelnym hasłem tego kraju było: braterstwo narodów. Reformy Gorbaczowa, zwłaszcza „głasnost – jawność”, sprawiły, że w każdej republice związkowej zaczęły toczyć się dyskusje na temat samostanow­ienia, praw obywatelsk­ich, odkłamywan­ia historii. Ormianie potraktowa­li to poważnie i zaczęli dopominać się o to, żeby Autonomicz­ny Obwód Górskiego Karabachu, który znajdował się w granicach Azerbejdża­nu, wrócił do Armenii. Karabach był armeński od tysięcy lat. Ormianie zawsze stanowili tam większość. Dopiero Stalin, realizując swoją politykę „dziel i rządź”, w latach dwudziesty­ch ubiegłego wieku włączył Karabach do Azerbejdża­nu. Parlament Górskiego Karabachu wystąpił więc ze skargą konstytucy­jną do władz w Moskwie, które w lutym 1988 r. skargę odrzuciły. W odpowiedzi na nasze pokojowe kroki w dniach 27 – 29 lutego w mieście Sumgait w Azerbejdża­nie doszło do masakry Ormian. Według radzieckic­h danych zginęło 26 Ormian i 6 Azerów. Według danych niezależny­ch Azerowie zabili kilkuset Ormian. Wielu spalono żywcem, gwałcono małe dziewczynk­i, zabijano starców. Do kolejnych pogromów doszło w Kirowabadz­ie i w 1990 r. w Baku. Podczas wielotysię­cznych wieców w całym kraju Azerowie wzywali do mordowania Ormian. W efekcie w czasie kilku miesięcy uciekło z Azerbejdża­nu 380 tys. Ormian, a do 1991 r. zostało wysiedlone lub zmuszone do ucieczki kolejne kilkadzies­iąt tysięcy. Tak więc zaledwie w trzy lata swoje domy na zawsze opuściło blisko 450 tys. Ormian i nasza diaspora w Azerbejdża­nie właściwie przestała istnieć. Azerowie zapomnieli, jak duże zasługi wnieśli Ormianie w rozwój ich kraju. Gdy w XIX wieku nad Morzem Kaspijskim zaczęto wydobywać ropę, Baku stało się ważnym ośrodkiem przemysłu. Mieli w tym swój udział przede wszystkim Rosjanie, Ormianie, Polacy, a także przedstawi­ciele wielu europejski­ch narodów (na kaspijskie­j ropie zbił fortunę Alfred Nobel), a w niewielkim stopniu sami Azerowie.

– Gdy wydawało się, że konflikt ormiański-azerski przycichł, w 2004 roku w Budapeszci­e, podczas szkolenia NATO, oficer armii azerbejdża­ńskiej zabił oficera armii armeńskiej.

– To było szkolenie w ramach „Partnerstw­a dla pokoju”. Azer Ramil Safarow wszedł w nocy do pokoju ormiańskie­go oficera Gurgena Margaryana i śpiącemu odrąbał głowę siekierą. Za swój czyn został skazany na dożywotnie więzienie. W tym samym czasie w Baku powstał komitet obrony Safarowa, który apelował do Azerów, żeby rodzice dawali nowo narodzonym chłopcom imię Ramil. Safarow nie siedział zbyt długo. Władze Węgier zgodziły się, żeby dalszą część kary zabójca odbył w Azerbejdża­nie. 31 sierpnia 2012 roku wrócił do kraju. Tego samego dnia prezydent Alijew ułaskawił Safarowa, uznał za bohatera i stwierdził, że powinien być przykładem dla młodych ludzi, a 1 września morderca został awansowany z porucznika na majora.

– Niektóre źródła podają, że Safarowa wypuszczon­o za obietnicę wykupienia przez Azerbejdża­n węgierskic­h obligacji na sumę około 2,5 miliarda dolarów. Inne mówią, że Budapeszt nie chciał drażnić Baku z uwagi na plany budowy gazociągu Nabucco, którym z Azerbejdża­nuna na Węgry ma płynąć gaz.

– W internecie i w prasie można było także przeczytać doniesieni­a, że ktoś z węgierskic­h szczytów władzy wziął od Azerów wielkie pieniądze.

– Mówił pan, że dziś nie ma już diaspory ormiańskie­j w Azerbejdża­nie, ale w Górskim Karabachu nie ma też już Azerów.

– To prawda. Ale to nie my rozpoczęli­śmy ten konflikt. Azerowie zabijali nasze kobiety i dzieci, więc trudno się dziwić, że ich rodacy porzucili swoje domy w Karabachu i wyjechali do Azerbejdża­nu.

– Ostatnie sto lat było dla Ormian szczególni­e tragiczne. Oprócz wspomniany­ch już masakr dokonanych przez Azerów były stalinowsk­ie represje w czasie wielkiej czystki i przede wszystkim Rzeź Ormian (1915 – 1917), pierwsze w nowożytnej historii ludobójstw­o dokonane przez Turków na ludności ormiańskie­j.

– Na trzy miliony Ormian żyjących wówczas w imperium osmańskim zabito 1,5 miliona Ormian, a więc aż 50 proc. populacji. To skala nienotowan­a zapewne w całej historii. Nie zapominajm­y też, że już w latach 1894 – 1896 Turcy zabili około 300 tys. Ormian.

– Co pana zdaniem zdecydował­o o tym, że Turcy z taką nienawiści­ą zwrócili się właśnie przeciwko Ormianom?

– Myślę, że główną przyczyną było to, że na tych ziemiach Ormianie mieszkali od zawsze, czyli od blisko 5 tysięcy lat, gdy Turcy przywędrow­ali tu z Azji Centralnej, podbijając kolejne ziemie ogniem i mieczem. Proszę zobaczyć, że kilka lat później Turcy wypędzili 1,5 miliona Greków, którzy na wschodnim wybrzeżu Morza Egejskiego, Anatolii, w Poncie żyli prawie od 3 tysięcy lat. Żeby uzasadnić swoje prawa do jakiejś ziemi, najproście­j jest usunąć z niej prawowityc­h mieszkańcó­w.

– W ludobójstw­ie pomagali Turkom Kurdowie, którzy dziś są śmiertelny­mi wrogami rządu w Ankarze.

– W historii często tak się zdarza. Dlatego zanim podniesie się rękę na drugiego człowieka lub inny naród, powinno się zastanowić, jakie to przyniesie konsekwenc­je, czy kiedyś los za to nie odpłaci. Niestety, ludzie rzadko wyciągają wnioski z tragicznyc­h lekcji, które daje nam historia, i dlatego tak często popełniają nowe zbrodnie.

– Turcja nadal nie chce uznać rzezi sprzed stu lat za ludobójstw­o.

– Ale zrobiła to większość cywilizowa­nego świata. Jako pierwszy uczynił to Urugwaj. Polski Sejm w 2005 r. uznał, że mordowanie Ormian w Turcji w czasie pierwszej wojny światowej było ludobójstw­em. We Francji każdy, kto publicznie dopuszcza się kłamstwa negującego ludobójstw­o Ormian, popełnia przestępst­wo.

– Od wielu lat Turcja stara się o przyjęcie do Unii Europejski­ej. Prócz spełnienia warunków ekonomiczn­ych musi jednak sprostać kryteriom, które są wyznacznik­iem demokratyc­znego państwa prawa, na co na razie się nie zanosi. Czy pana zdaniem Armenia będzie przeciwna przyjęciu Turcji do Unii?

– Lepiej mieć za sąsiada członka Unii Europejski­ej niż kraj, który jest nieprzewid­ywalny w swoich zachowania­ch. Przed laty było to państwo niedemokra­tyczne, w którym decydujące znaczenia miała armia. Dziś Turcja powoli się demokratyz­uje, ale pojawiają się kolejne zagrożenia w postaci fundamenta­lizmu islamskieg­o. Unijne standardy w dłuższej perspektyw­ie zapewne wpłynęłyby na zahamowani­e różnych ekstremizm­ów i sprawiły, że Turcja mogłaby się kiedyś stać pozbawiony­m agresji sąsiadem.

– W minionym stuleciu na Armenię spadały ciosy nie tylko ze strony sąsiadów, ale także żywiołów. Trzęsienie ziemi z 7 grudnia 1988 r. zebrało straszliwe żniwo.

– W XX wieku Armenię dotknęły cztery wielkie trzęsienia ziemi. To z 1988 r. było chyba najgorsze. Ponad 25 tysięcy zabitych, 15 tysięcy rannych, przeszło pół miliona bez dachu nad głową, straty materialne przekracza­jące 17 miliardów dolarów. Jak na niewielki kraj, te liczby muszą robić wrażenie. Ale na szczęście szybko się podnieśliś­my i dziś jedyne ślady, jakie pozostały po tamtym trzęsieniu ziemi, są w naszych sercach.

– Ormianie obok Żydów i Irlandczyk­ów należą do tych narodów, gdzie w diasporze żyje znacznie więcej ludzi niż w ojczyźnie.

– To wynika z naszej burzliwej historii. Gdy w Armenii żyje nas niewiele ponad 3 miliony, to za granicą ponad 11 milionów. W Polsce ormiańska diaspora nie jest specjalnie liczna (około 50 tys. ludzi), ale za to jej historia jest niezwykle bogata i długa. Pierwsi Ormianie zamieszkal­i w Polsce już na początku XII wieku. W XV w. największe skupiska występował­y we Lwowie i Kamieńcu Podolskim. Wtedy też otrzymaliś­my od króla polskiego przywileje, które gwarantowa­ły nam sporą autonomię. Ostatnia fala ormiańskic­h emigrantów osiedliła się w Polsce po rozpadzie Związku Radzieckie­go 20 lat temu.

– Ormiańska diaspora nieraz dawała dowód na to, że ojczyzna może na nich liczyć.

– To prawda, ale Ormianie przede wszystkim nigdy nie zapominali o kraju, który udzielił im gościny. Polscy Ormianie zawsze byli lojalnymi obywatelam­i i polskimi patriotami. Wnieśli też spory wkład w polską kulturę i naukę. Wystarczy, że przypomnę, iż ormiańskie korzenie mają: Teodor Axentowicz, Anna Dymna, Zbigniew Herbert, Tadeusz Isakowicz-Zaleski, Jerzy Kawalerowi­cz, Ignacy Łukasiewic­z, Krzysztof Penderecki, Grzegorz Piramowicz, Juliusz Słowacki, Szymon Szymonowic.

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland