Od rana rodziła się w nim złość
Sromota wokół płota
837 tysięcy złotych ma kosztować płot wokół prywatnego domu we wsi Chłopowo, postawiony rzekomo w obrębie pasa drogowego. Karę tej wysokości wyznaczyło to samo starostwo, które wcześniej zaakceptowało projekt ogrodzenia. Przyczyny kosztownego niezdecydowania urzędników sprawdzi więc prokuratura.
Na podst. „Polski Dziennika Łódzkiego”
Stara miłość nie rdzewieje
W biały dzień z bazy policji w Olsztynie skradziono służbowego psa. Nie było to trudne, bo obiektu nie chronią nawet kamery. Niemniej sprawcę złapano. Okazał się nim były funkcjonariusz i opiekun czworonoga, który nie ukradł go, lecz po prostu wyszedł ze swym pupilem na spacer. I tak jednak spotka się z prokuratorem.
Na podst. www.telexpress.tvp.pl
Dziurawe prawo
Na drodze między Lubawą a Lidzbarkiem pan Karol wpadł w dziurę. Wezwał więc policję, by mieć protokół zdarzenia dla ubezpieczyciela. A ta w zamian wlepiła mu sto złotych mandatu za... nieostrożną jazdę po dziurawej nawierzchni. I wskazała palcem sprawiedliwości znak ostrzegawczy przed wyrwą. Tym razem drogowcy nie zostali zaskoczeni.
Na podst. www.rmf24.pl
„Krawaty wiąże, usuwa ciąże...”
Pogotowie antyciążowe powstało pod Bydgoszczą. Pomysł mógł okazać się dobry i potrzebny, gdyby nie fakt, że aborcji dokonywał stolarz i fryzjerka. Na szczęście farmakologicznie, więc pacjentki żyją. Zanim wpadli, „ginekolodzy” zarobili na ciążach ok. 50 tys zł. W sprawie przeciwko nim wystąpi 130 świadków.
Na podst. www.nasygnale.pl
Ślepa miłość
W Rzeniszowie samochód uderzył w fotoradar. Ten zaś spadł na inny pojazd. Sprawcą wypadku okazała się pijana 17-latka bez prawa jazdy, która ukradła auto starszemu od siebie kochankowi. Rzewna historia nieudanego romansu, choć prawdziwa, nie wzruszyła policji i nastolatka trafi przed sąd.
Na podst. www.motoryzacja.interia.pl
Prawne zmartwychwstanie
W Rosji ruszył proces, który nie ma sobie równych na świecie. Oskarżonym jest bowiem człowiek, który... nie żyje. Siergiej Magnitski – prawnik tropiący korupcję w kręgach władzy – tak zaszedł Kremlowi za skórę, że nawet zejście nie pomogło mu w ucieczce przed prześladowaniem politycznym. Rosja pany! Na podst. inform. prasowych
SZPERACZ
Nie bardzo wiadomo, kto pierwszy zobaczył idącą Zofię Ch. Mógł to być jej 16-letni syn, który powiedział do siedzącego obok ojca: – Zobacz, ta małpa idzie. Mógł to być jej były mąż, który powiedział do syna: – Zobacz, idzie ta stara. Na pewno obaj jechali wówczas samochodem. I na pewno tego dnia kobieta zmarła, konając na chodniku z rozprutym brzuchem.
Prokurator, kierując akt oskarżenia do sądu, nie miał już wątpliwości. Tego dnia, gdy Jan Ch. zobaczył idącą chodnikiem Zofię Ch., zawrócił swoim granatowym volkswagenem polo, żeby ją potrącić. Gdy kobieta podniosła się i zaczęła uciekać, dogonił ją i dźgnął kilka razy czymś, co najprawdopodobniej było nożem. Najprawdopodobniej, bo narzędzia zbrodni nigdy nie znaleziono. Zofia Ch. zmarła na miejscu, choć natychmiast udzielono jej pomocy medycznej.
Michał M., ratownik medyczny, zapamiętał to zdarzenie tak:
– Wracaliśmy karetką z pacjentem do Lubartowa. I wtedy, w Ostrowie, zobaczyłem, że na ziemi leży kobieta. Myślałem, że ktoś ją potrącił i uciekł z miejsca wypadku. Zauważyłem też, że jakieś 20 metrów dalej stoi w połowie na chodniku ciemny volkswagen golf. Ale zaraz odjechał. Kiedy podbiegliśmy do tej kobiety, zorientowaliśmy się, że nie mogło to być zwykłe potrącenie. Ona miała rany wskazujące na to, że padła ofiarą jakiegoś napadu. Miała, na przykład, rozcięty jakimś ostrym narzędziem brzuch.
22 lipca Jan Ch. już od rana był wściekły. Zaczęło się od tego, że odwołano robotę, na którą miał jechać z młodszym synem. Później odebrał na poczcie dwa listy. Jeden w sprawie niezapłaconych alimentów, drugi, że ma je podwyższone. Pojechał do opieki społecznej, a później do komornika. Na koniec odwiedził swojego adwokata, ale ten rozłożył tylko ręce. W Janie Ch. rodziła się złość, przede wszystkim do byłej żony. Dlatego pewnie nie szła mu nawet prosta naprawa motoroweru.