ANGORA NA SALONACH WARSZAWKI
Gotowanie, kiedyś domena kur domowych, ewentualnie absolwentów szkoły gastronomicznej, jest dzisiaj ulubioną rozrywką gwiazd. Znani otwierają knajpy, prowadzą telewizyjne programy o mieszaniu w garach, wreszcie doradzają w sprawie zdrowego odżywiania itp, itd.
Kradzione nie tuczy – mawiał głupi lud, a dwie panie postanowiły sprawdzić wsiowe porzekadło. Na Florydzie próbowały upchać do torby jakieś łachy (najpierw mówiło się, że to futra) i wyjść ze sklepu, nic nie płacąc. Nawet złamanego centa. Teraz czeka je proces, a na warszawskie celebrytki padł blady strach, bo jedna z pań znana była w stolicy z tego, że handlowała ciuchami znanych marek za pół ceny. Może się więc okazać, że nasze gwiazdki paradowały po salonach w kradzionych kreacjach. Obciach do kwadratu. Nic dziwnego, że to historia bez wątpienia najgłośniej teraz powtarzana na salonach. Nie inaczej było na imprezie u Borysa Szyca (34 l.), który niezrażony niepowodzeniem sprzed kilku lat znów jest właścicielem restauracji. Wtedy aktor zapomniał, że w takim przybytku oprócz baru, stołów i krzeseł powinny też być toalety i nie jest to kaprys wymagających klientów, ale norma. Dziś wszystko jest jak należy i Szyc został właścicielem Akademii. Na otwarcie i darmową wyżerkę wpadło wielu jego znanych znajomych i jego coraz ładniejszej narzeczonej Zosi Ślotały (25 l.). W różowym garniturze wyglądała – trzeba przyznać – bardzo apetycznie i Szyc na pewno na jej widok miał ochotę na szybką konsumpcję. Na otwarciu nie zabrakło Agnieszki Pilaszewskiej (47 l.), która w jakimś sensie stworzyła Szyca restauratora, dając mu rolę szefa kuchni Jerzego w TVN-owskim serialu „Przepis na życie”.
Wpadła też Monika Olejnik (56 l.), ale nikt nie widział jej, by jadła – dziennikarka bardzo dba o figurę i wieczorami nie daje się skusić nawet na najlepsze jedzenie. Karolina Ferenstein-Kraśko (36 l.) przesadziła z elegancją –w końcu to tylko otwarcie knajpy. W białej sukience odsłaniającej ramiona i w mocnym makijażu żona dziennikarza „Wiadomości” bardzo przypominała nieobecną Małgorzatę Rozenek (34 l.). Przyszedł Łukasz Jakóbiak (29 l.), autor internetowego programiku, w którym przepytuje przeróżnych celebrytów. Ostatnio media wszelakie elektryzuje wiadomość, że Jakóbiak został nominowany do nagrody Wiktorów (w kategorii „Odkrycie roku”). Moim zdaniem to tylko kolejny dowód na to, że nasze dziennikarstwo z hukiem upada na pysk, a Wiktora bardziej wypada dziś nie mieć, niż mieć. Olaf Lubaszenko (44 l.) puchnie w oczach i dla własnego dobra takich zaproszeń – na otwarcie restauracji, baru czy cukierni – nie powinien już przyjmować. Jest go po prostu coraz więcej. Oglądany z bliska Andrzej Chyra (48 l.) każe się zastanowić, kto i dlaczego przyznał mu tytuł najlepiej ubranego mężczyzny minionego roku. Są dwie możliwości: albo jurorzy „Elle”, którzy dostrzegli w nim szyk paryskiego intelektualisty, nie byli ni- gdy w Paryżu (nie mówiąc o spotkaniu z intelektualistą), albo nie widzieli polskiego aktora inaczej niż na czarno-białym zdjęciu, które doskonale maskuje wszelkie niedoskonałości.
Gastronomiczne spotkanie odbyło się też w restauracji Roberta Sowy (45 l.), noszącej wszystko mówiącą nazwę Sowa i Przyjaciele. Tym razem w roli przyjaciół wystąpiła telewizyjna Dwójka. Stacja ustami swoich dziennikarek Odety Moro-Figurskiej (34 l.) i Anny Popek (44 l.) zachęcała do oglądania nowego programu „Życie od kuchni”, który właśnie rusza wraz z wiosenną ramówką. Psycholog Małgorzata Ohme będzie w nim doradzać rodzinom, jak zmienić nie tylko nawyki żywieniowe, ale i nie zawsze idealne relacje rodzinne. Od strony kulinarnej wesprze ją rzeczony Robert Sowa, który gościom konferencji prasowej zaserwował swoje specjały, w tym wołowinę sous vide, czyli zapakowaną najpierw próżniowo w grubą folię, a potem gotowaną bardzo wolno, tak by zachować wszystkie smaki i aromaty. To obecnie ulubiona metoda przyrządzania mięs i ryb wielu szefów kuchni w Polsce i na świecie.
W nowo otwartym studiu kulinarnym Cook Up można wziąć udział w wielu różnych kursach gotowania. Mnie marzy się szkolenie z przyrządzania potraw z kaszy, które zaplanowano (szkolenie, nie potrawy) na połowę marca. Można też dowiedzieć się czegoś nowego o serwowaniu na różne sposoby śledzia czy makaronów tak lubianych nie tylko przez Włochów, ale i Polaków. Na czternastu stanowiskach uczestnicy takiego kursu pieką, smażą, siekają, a potem wspólnie konsumują. Niedawno firma Krafts Food zaprezentowała tam swoje nowe ciasteczka Belvita. Tym razem do całej gamy różnych smaków dołączyły jeszcze pełnoziarniste czekoladowe z masą jogurtową. Herbatniki Belvita nie dość, że są smaczne, to jeszcze nie tuczą, bo nie ma w nich cukru. W związku z tym można je jeść – prawie bezkarnie – od samego rana. Marzena Rogalska (42 l.) wraz z dietetykami przekonywała do jedzenia śniadania, bo – jak wykazują badania – mamy skłonność do omijania tego najważniejszego w ciągu dnia posiłku. Co gorsza, okazuje się, że ci, którzy nie jedzą nic rano, mają większą skłonność do tycia i trudniej im oprzeć się obżarstwu w ciągu dnia i wieczorem. Dlatego idąc za radą Chińczyków: „Śniadanie zjedz sam, obiadem podziel się z przyjacielem, a kolację oddaj wrogowi”. Ewentualnie, jeśli ktoś woli europejską wersję tej rady: „Śniadanie zjedz jak król, obiad jak książę, a kolację jak żebrak”. Smacznego!