Rumuński trop afery!
badania mięsa, ale trzeba by o tym porozmawiać z technologami mięsa, aw tej dziedzinie ekspertem nie jestem, zatem nie będę się wypowiadał. Do mięsa mielonego można różne rzeczy dodać, klasycznym przykładem są przecież parówki.
– A co dalej z aferą koniny w wołowinie? Rynek jakoś to odczuje?
– Według mnie to news dnia, a za tydzień nikt o tym nie będzie rozmawiał. To żadna afera, to po prostu przyłapanie niesolidnego producenta, któremu się to opłacało. Ale jest też pytanie, czy to mięso zmieszano w Polsce, czy może w Szwecji albo jeszcze w innym kraju? Nie jest winą producenta, że on produkuje koninę, skoro wiadomo od lat, że Polska jest największym producentem koniny w Europie. Wszyscy inni zjedli konie, a nasz polski chłop rozumuje tak, żeby „ta Baśka jeszcze sobie pożyła i źrebaka wykarmiła”. To jest u nas bardzo opłacalna gałąź produkcji i to trzeba chronić. Podzielam zdanie ministra rolnictwa oraz głównego lekarza weterynarii, którzy powiedzieli, że to samo się obroni. Polska to monopolista w produkcji koniny, komuś zatem zależało, żeby do tej beczki miodu wrzucić łyżkę dziegciu za pomocą takich chwytów. Powtarzam: trzeba sprawdzić, gdzie to mięso wymieszano, bo to, że to mięso jest z Polski, jeszcze niczego nie dowodzi.
– A jest możliwość, że nie zrobiono tego w Polsce, skoro przyłapano polskich producentów?
– Nie wiadomo, czy to byli polscy producenci; to trzeba zbadać. Wiadomo tylko, że to była polska konina. I bardzo dobrze, nie trzeba się tego wstydzić, bo to świetnej jakości produkt. Pytanie tylko, kto zmieszał mielone mięso wołowe z mielonym mięsem końskim. Z tego co mi wiadomo, to w Szwecji mogło dojść do pomieszania mięs przy produkcji hamburgerów, ale czy tak było? Ważne jest to, że to jest konina pełnowartościowa, o odpowiedniej wartości sanitarnej, a to, że nieuczciwy producent mielonego mięsa zmieszał polską koninę z argentyńskim czy brazylijskim, na przykład, mięsem wołowym, to nie sądzę, by była to wina polskiego producenta czy hodowcy. Po nitce trzeba dojść do kłębka: winien jest ten, kto te dwa gatunki wymieszał, a nie ten, kto to mięso wyprodukował.
– To może na bazie afery ktoś ten pomysł podchwyci i rzuci wołowino-koninę na rynek?
– Czemu nie? Ja potwierdzam, że konina, a szczególnie źrebięcina, to jest bardzo dobre, chude mięso. Z fizjologicznego i dietetycznego punktu widzenia jest dla człowieka bardzo korzystne. Z tym, że nie sądzę, by Polaka udało się oderwać od schabowego.
Konina zmieszana z wołowiną mogła krążyć po całej Europie – na to mogą wskazywać ślady, na które trafiły służby sanitarne badające aferę mięsną w Europie. We Francji w mrożonkach wykryto koninę. Miała trafić do sieci supermarketów. Śledztwo wykazało, że pochodziła ona z Rumunii. Po nitce do kłębka śledczy dochodzili do źródeł i odkrywały się kolejne szczegóły mięsnej afery. Najprawdopodobniej szlak końskiego mięsa wiedzie z Rumunii do Francji, a po drodze na Cypr i do Holandii (stąd też mogła trafić do Polski). Na DNA koniny natrafiono też, badając zamrożone mięso w Niemczech, Austrii, Szwajcarii, Czechach i na Słowacji. Niemieckie gazety informowały, że pochodzi ona z Włoch i Polski – handlarze mieli skupować konie w złym stanie nawet po 25 euro!
Wiele poszlak wskazuje na to, że tak właśnie wygląda droga podrabianej wołowiny, którą wykryto w Polsce. Najpierw zachodnie państwa kupują w Rumunii koninę. Następnie tańsze mięso końskie dodają do droższej wołowiny, a w postaci zmielonej pulpy jest to prawie niemożliwe do wykrycia, nawet przez największych smakoszy popularnej wołowiny.
(„Fakt” nr 51)
Utrzymujące się wysokie ceny energii elektrycznej oraz przepowiadany ich wzrost zmuszają nas do szukania wymiernych oszczędności w zużyciu prądu. Wykorzystanie odnawialnych źródeł energii poprzez instalację turbin wiatrowych oraz paneli fotowoltaicznych (solarów), z uwagi na bardzo wysokie nakłady inwestycyjne nierekompensowane przez państwo, musimy odłożyć sobie na nieokreśloną przyszłość. Pozostaje nam z konieczności inwestowanie w zamianę żarówek tradycyjnych na energooszczędne, w tym coraz bardziej popularne ze względu na dostępność i malejące ceny lampy (żarówki) LED. Przy zakupie nowych opraw oświetleniowych mamy możliwość doboru oprawek z potrzebnym nam gwintem w zależności od tego, jakich żarówek chcemy używać. Gorzej przedstawia się sytuacja, gdy posiadanych już kinkietow i żyrandoli nie chcemy zmieniać, a podobają się nam żarówki o innym gwincie niż w oprawach. Problem możemy często rozwiązać poprzez zastosowanie przejściówek (adapterów), które umożliwiają zastosowanie dowolnych żarówek. Przejściówki (adaptery) mają gwa gwinty: zewnętrzny – pasujący do posiadanej oprawy oraz wewnętrzny – pasujący do żarówki przewidzianej do wkręcenia. Najczęściej występujące przejściówki to E27/E14, E27/GU10, E14/GU10. Rekompensatą za dodatkowy wydatek w wysokości 5 zł na zakup adaptera jest możliwość zastosowania dowolnych żarówek energooszczędnych, takich jak świetlówki kompaktowe i lampy LED, dobieranych w zależności od kształtu, kąta świecenia, trwałości, rodzaju gwintu, ceny, mocy i barwy światła.
janik@angora.com.pl