Matematyka się nie myli
Ile warta jest śmierć? Wszystko może być towarem?
W 1925 r. w Sejmie poseł Kazimierz Czapiński stwierdził, że w dziejach świata los państw silnie związanych z rzymskim katolicyzmem był zawsze tragiczny. Czyż to nie jest wdzięczny temat do gdybania? Dlaczego Beck internowany, a tak wysoko stawiany przez pana Zychowicza w panteonie najwybitniejszych postaci, miał powiedzieć: „Polsko, twoja zguba w Rzymie”?
Drugi temat jest równie wdzięczny. Co by było, gdyby dzisiaj był w Polsce mąż stanu na miarę Józefa Piłsudskiego, z takim jak on poparciem w wojsku? Myślę, że wkroczyłby ze szwadronem ułanów na Wiejską i zrobiłby porządek, a dalej porządek w całym kraju. A co, pomarzyć nie wolno?
Do napisania listu skłoniła mnie chęć walki z absurdami zadomowionymi w naszej szarej rzeczywistości. W latach szkolnych próbowano mnie przekonać, iż matematyka jest królową nauk. Wykorzystam to do zobrazowania problemu, jaki istnieje w opłatach za abonament RTV.
Przykład pierwszy (z czasów komuny): dziecko + zapałki = pożar. Sprawdzamy prawidłowość rozwiązania: pożar – zapałki = dziecko. Brzmi to absurdalnie, spójrzmy jednak na przykład drugi (z czasów demokracji): abonament TV + abonament R = abonament RTV. Sprawdzamy prawidłowość rozwiązania: RTV – R = TV. Brzmi logicznie, a okazuje się jednak absurdem, identycznie jak w pierwszym przykładzie.
Nie posiadam radioodbiornika i nie mam możliwości opłaty abonamentu tylko za samą TV. Opłata miesięczna RTV wynosi 18,65 zł, samo radio – 5,65 zł, czyli powinienem płacić 13 zł. W skali roku tracę więc 67,80 zł. Dlaczego więc mam być altruistą? Firmie UPC płacę miesięcznie 72 zł. Przypuszczam, że ta firma płaci „publicznej TV” za możliwość umieszczenia jej kanałów na swojej platformie. Matematyka, jako królowa nauk, powinna abdykować wobec takiego podejścia do sprawy naszych wspaniałych monopolistów.
Z poważaniem
Śmierć w katastrofie samolotowej delegacji państwowej była najbardziej kosztowna w naszej historii. Każda osoba najbliższa dostała ze Skarbu Państwa tytułem odszkodowania i zadośćuczynienia po 250 tys. zł. Za dwa lata więzienia opozycjonista, bojownik o wolność i demokrację, solidarnościowiec Zbigniew Romaszewski uzyskał 240 tys. zł tytułem zadośćuczynienia i odszkodowania. Legaliści twierdzą, że ten pan złamał obowiązujące w Polsce prawo i został skazany zgodnie z kk. Śmierć wystawców gołębi pocztowych w Chorzowie została wyceniona na 10 tys. zł dla rodzin poszkodowanych.
Kilkunastu biedaków ugniecionych w samochodzie półciężarowym straciło życie pod Grójcem. Jechali zbierać warzywa i słodkie owoce, zebrali gorzką śmierć. Otrzymali, żebracze, po pięć tysięcy zapomogi. Śmierć pięciu stolarzy z Hajnówki z powodu wadliwie zbudowanego łuku szosy przez profesjonalistów z GDDiM doprowadziła do tragedii w kilku rodzinach. Proces w toku, minęły dwa lata. Oprócz zadośćuczynienia i odszkodowania każda rodzina poszkodowanych może otrzymać 4 (cztery) tysiące złotych z ZUS-u, o ile denat był ubezpieczony.
A czy śmierć człowieka można przeliczyć na dobra doczesne? Za 250 tys. zł kupimy 120 tys. Iitrów mleka lub 120 tys. bochenków chleba. Tyle zjada się codziennie w Białymstoku. Ale za te pieniądze można kupić wypasioną brykę, ulubiony pojazd celebrytów, mecenasów i komorników... Za 240 tys. zł można przez 30 lat wczasować przez dwa tygodnie w roku na Wyspach Kanaryjskich, all inclusive dla dwóch osób. Za pięć tys. zł rolnik kupi 25 kwintali sadzeniaków lub pięć kwintali pszenicy siewnej. A średni koszt pogrzebu z posiłkiem przy plebanii, serwowanego przez Caritas, wynosi około 10 tys. zł. I teraz odpowiedzmy, czy wartość śmierci jest uzależniona od pozycji społecznej rodziny poszkodowanej osoby, czy to nie ma znaczenia?
Różnie u nas bywało – heroicznie, tragicznie, groteskowo i... nijak. Kto pragnie krzepiącego heroizmu, niech czyta Sienkiewicza, kto potrzebuje tragizmu niosącego katharsis, niech sięgnie do twórczości pokolenia Kolumbów, komu potrzeba arcypolskiej groteski, temu polecić można powieści i dramaty Gombrowicza i Mrożka. Natomiast patrząc na nasz dzień powszedni, trudno oprzeć się wrażeniu, że na ogół jest nijak, to znaczy, że niemal wszystko naznaczone jest piętnem niedoskonałości, przypadkowości i przeciętności, pomimo że lubimy prężyć muskuły i przekonywać, że „Polak potrafi”. Owszem, potrafi, ale najczęściej inny Polak to bez trudu, bezmyślnie i bezpowrotnie zniweczy. I pozostają smętne dywagacje nad tym, co by było, gdyby...
Przykłady? Oto niektóre z nich. Polska transplantologia, onkologia i chirurgia mogą się poszczycić znaczącymi osiągnięciami. Cóż z tego, skoro obraz służby zdrowia jako całości budzi smutek i zażenowanie. Limity, procedury, terminy i nade wszystko braki finansowe sprawiają, że leczenie jest zazwyczaj drogą przez mękę. Tak wiele mówi się o roli profilaktyki i wczesnego wykrywania chorób (szczególnie nowotworowych), tymczasem dostęp do lekarzy specjalistów jest ograniczony i utrudniony, choćby z powodu owych limitów finansowych. A lekarze pierwszego kontaktu często przypominają bezradnych lub bezdusznych urzędników, zapatrzonych w procedury, limity, obowiązujące przepisy... Niedawno rzecznik Narodowego Funduszu Zdrowia stwierdził z rozbrajającą szczerością, że nie stać nas na to, by wszystkim pacjentom przedłużać życie (!).
Inny problem to odpowiedź na pytanie, ile jest człowieka w lekarzu. Spotkałem wielu lekarzy, których profesjonalizm, humanizm i zwykła ludzka empatia zasługują na najwyższy szacunek i uznanie. Ale spotkałem też takich, którzy najchętniej trzymają się na dystans, pozostawiając to wszystko, co niemiłe, średniemu personelowi. Sami patrzą na to z wyżyn swojej „wiedzy tajemnej” i nie zniżają się do bezpośrednich kontaktów z pacjentem, zakładając z góry, że on i tak nic nie zrozumie. Potomkowie Judyma to gatunek wymierający. Hipokratejskie primum non nocere wydaje się niewystarczające, bo w praktyce często oznacza bierność, rutynę i znieczulicę. I umierają pacjenci, których można by uratować, gdyby przyjąć zasadę, że przede wszystkim i za wszelką cenę należy pomagać. W tym kontekście debaty o prawie do eutanazji jawią się jako dyskusje na niby – fałszywe i obłudne. Toteż znane zawołanie – medice, cura te ipsum! – odnosi się do całej służby zdrowia. Ona jest naprawdę poważnie chora, a źródło tej choroby nie tkwi tylko w sferze czysto ekonomicznej, finansowej.
Dlatego warto przypomnieć trochę dzisiaj zapomnianą „Dżumę” Alberta Camusa. Ta piękna parabola powieściowa niesie przypowieść o ludzkim losie, o cierpieniu, śmierci i o ludziach, którzy podejmują syzyfowy trud walki z przeznaczeniem. Ich dewizą jest parafraza znanej formuły Kartezjusza – cogito ergo sum – wyrażona w słowach – „buntuję się, więc jestem”.
Jeden z bohaterów powieści, doktor Rieux, mówi, że nawet jeśli cierpienie i śmierć są wpisane w boski porządek świata, to on będzie z nim walczył, bo taka jest powinność lekarza. Będzie tak czynił, mimo iż ma świadomość, że jego trud jest beznadziejnym trudem Syzyfa.
Jest na świecie dobro i zło, a miejsce uczciwego człowieka jest zawsze po stronie dobra, bez względu na okoliczności i konsekwencje. Tak nakazuje zwykła ludzka etyka bezroszczeniowa.
W dzisiejszym świecie, opartym na chłodnej kalkulacji zysków i strat, w świecie, gdzie wszystko jest towarem, na taką etykę potrafi się zdobyć niewielu. A przecież im bardziej nieludzki jest świat, tym bardziej potrzebujemy takiej etyki, bo tylko ona pozwala odbudować tak nadwątloną dzisiaj wiarę w człowieka. Jakże wiele jest zła wokół nas i chorobliwej fascynacji tym złem. Rodzina i szkoła nie radzi sobie z funkcją wychowawczą. Rodzice nie znają swoich dzieci. Uzależnienia i patologie stały się chlebem powszednim. Dopiero samobójstwo szesnastolatka z tzw. dobrej rodziny, popełnione w wigilijny wieczór w rodzinnym domu, każe bić na alarm i szukać odpowiedzi na pytanie dlaczego...
Dzieciobójstwo nie tyle przeraża, co staje się łakomym kąskiem dla żądnych sensacji mediów. Katarzynę W. już okrzyknięto pierwszą polską celebrytką więzienną. Mamy więc serial medialny, którego ciąg dalszy nastąpi. Tak oto brniemy w absurdy.
Jakże często obserwujemy w świecie polityki festiwale obłudy przybierającej świętoszkowatą, bogobojną pozę. Mogliśmy je oglądać w czasie sejmowej debaty o związkach partnerskich. Stróże moralności i chrześcijańskiego ładu bezwiednie dali tam upust całej swej obłudzie i cynizmowi. Tu nie było miejsca na etykę antropocentryczną, która w centrum stawia człowieka i jego dobro. Jeśli w imię jakichkolwiek dogmatów zapomnimy o tolerancji i stworzymy sobie piekło, nie rozgrzeszy i nie ocali nas nic.
Czesław Miłosz w „Traktacie moralnym” mówi:
„Zbyt wieleśmy widzieli zbrodni,/Byśmy się dobra wyrzec mogli”. Słowa te winny być imperatywem moralnym współczesnego człowieka.