Tour de Russie Żerarda Depardie
Dziewczynka pisze list do Dziadka Mroza: „Ty dziadu jeden! Przed świętami prosiłam cię o spowodowanie, żebym żyła w tym samym kraju, co Gérard Depardieu. Tym krajem była Francja. A ty co zrobiłeś?”.
Obywatele Rosji z rosnącym zdziwieniem i zażenowaniem obserwują tournée po kraju swojego nowego rodaka Gérarda Depardieu. Niektórzy komentatorzy zaczynają je porównywać do cyrku objazdowego.
Z pierwszą wizytą udał się do Mołdawii, dokąd zaprosił go jego przyjaciel, pochodzący z tej republiki szef Rosyjskiego Archiwum Filmowego Nikołaj Borodaczow (przy okazji nadzorujący budowę drewnianego letniego domu dla aktora w podmoskiewskich Biełych Stołbach). Szef republiki Władimir Wołkow wręczył Depardieu klucze do luksusowego mieszkania w nowo wybudowanym domu mieszkalnym przy ul. Demokratycznej 1 w stołecznym Sarańsku. Gwiazdor z dumą zaprezentował dziennikarzom swój nowiutki rosyjski paszport, w którym dokonano wpisu meldunkowego pod tym właśnie adresem, co przysporzyło mu kolejne- go złośliwego przydomka Depardieu Sarański. Przy okazji zadeklarował chęć otwarcia w mieście własnej restauracji, zaznaczając, że będą tam podawane posiłki dla „prostego człowieka pracy”.
Dalej wszystko wyglądało tak, jak w kronikach filmowych z lat 70. Dostojny gość udał się z roboczą wizytą do serowarni Saramicz, gdzie degustował wyroby mleczarskie, które zapewne będzie serwował w swoim nowym lokalu. Następnie odwiedził gospodarstwo rolne o wdzięcznej nazwie Oktiabrskij i został poczęstowany mięsem z hodowanych tam kurczaków. Nie ominął również miejscowych szklarni, by zapoznać się ze smakiem wybornych świeżych warzyw.
Nie omieszkał też znakomity gość popróbować strawy duchowej, zwiedzając ludowe centrum kulturalne w wiosce Staraja Terizmorga i urządzone tam muzeum etnograficzne.
Następnym etapem miała być wizyta w Czeczenii, ale Żerard Sarański (dawniej Depardieu) zdążył jeszcze skoczyć do Moskwy. Spotkał się z ministrem kultury, przeszedł się po czerwonym dywanie, by wziąć udział w uroczystym otwarciu wyremontowanego kina Iluzjon gólnie gdy znalazłem taki samochodzik, o jakim marzyłem w dzieciństwie, a rodzice nie chcieli mi kupić.
Przy kasie stoisko z pamiątkami – całkiem współczesne magnesy na lodówkę z sierpem i młotem. Z głośników słychać piosenki Wysockiego. Bilet wstępu – 250 rubli, czyli ok. 25 zł. W środku wszystko, co spodziewają się zobaczyć stęsknieni za przeszłością: maszyny do pisania, popiersia Lenina i Stalina, gramofony, czerwone sztandary, sowieckie i udał się na zwiedzanie Teatru Wielkiego. Tu zapragnął sobie zrobić fotkę na tle imponującej widowni. Jak opisuje reporter „Komsomolskiej Prawdy”, zaprowadzono go do carskiej loży. Tak się złożyło, że przechodziła obok wycieczka uczennic szkoły baletowej ze Stanów Zjednoczonych.
– Czy to prezydent Rosji? – naiwnie zapytały amerykańskie nastolatki, kiedy zobaczyły fotoreporterów i operatorów telewizyjnych otaczających jakiegoś tłustego faceta. Ktoś im wyjaśnił, że to aktor Gérard Depardieu.
– Depardieu? – zdziwiły się Amerykanki. – A kto to?
Cierpliwie zaczęto im tłumaczyć, że to przyjaciel prezydenta i nowy obywatel Rosji. Żeby całą sprawę przybliżyć, ktoś użył porównania, że to mniej więcej tak, jakby popularny francuski aktor przyjechał do USA i prezydent Obama wręczyłby mu zieloną kartę w Białym Domu. Ale to porównanie spowodowało jeszcze większy zamęt w głowach dziewcząt. Na wszelki wypadek stanęły w szeregu na scenie i zaczęły pląsać w znanym układzie z „Jeziora łabędziego”.
– O, rosyjskie baletnice! – ucieszył się z kolei Depardieu. – Pewnie mnie rozpoznały, bo machają do mnie rączkami. plakaty i nawet dwa samochody: pobieda i garbaty zaporożec. Chętni mogą się sfotografować z harmoszką w rękach, z bębenkiem towarzyszącym marszom pionierów albo w oficerskiej czapce na czarnym motocyklu Ural z koszem. Wszystkiego, co nie jest pod szkłem, można dotykać. W planach jest jeszcze uruchomienie automatu z wodą gazowaną i szafy grającej.
Można też podziwiać starannie odtworzony pokój z mieszkania komunal-