Pierwsza dama czy celebrytka? USA
Przyszła pora na odwiedziny starego przyjaciela – już się spotkali kilka lat temu – prezydenta Czeczenii Ramzana Kadyrowa. Padli sobie w ramiona podczas uroczystego powitania na lotnisku w Groznym, gdzie gwiazdor wysiadł z prywatnego samolotu Kadyrowa przyozdobiony milicyjną czapką uszanką z czerwoną gwiazdą. Tej przyjaźni zupełnie nie zakłóca świadomość, że Kadyrow jest jednym z najpaskudniejszych kaukaskich satrapów.
Tutaj też czekał na niego prezent – kolejna przytulna kwatera. Dwustumetrowy apartament na 27. piętrze 40-kondygnacyjnego wieżowca Olimp w samym centrum Groznego. To najwyższy dom mieszkalny w Federacji Rosyjskiej poza Moskwą. Rozciąga się z niego piękny widok na rzekę Sunży i rezydencję prezydenta Kadyrowa. Depardieu tak się ucieszył podarunkiem, że obiecał nakręcić w Czeczenii film fabularny pt. „Serce ojca”, o człowieku, który w krótkim czasie odbudował zrujnowane przez wojnę miasto.
I tak były już francuski aktor Gérard Depardieu krąży po swojej nowej ojczyźnie, przebierając się w kolejne rubaszki i fikuśne czapki, pląsając lezginkę i inne tańce ludowe, przyjmując honorowe obywatelstwa, tudzież kolekcjonując luksusowe mieszkania. Patrzą na to zwykli Rosjanie i chyba im się ten obwoźny cyrk coraz mniej podoba. nego, z żelaznym łóżkiem pośrodku, ręczną maszyną do szycia i słoikiem grzybków marynowanych na stole. Największa atrakcja kolekcji – leżąca na katafalku woskowa figura Lenina zaopatrzona w mechanizm wywołujący efekt „oddychania” – powstała na specjalne zamówienie. Wiele eksponatów przynieśli goście. Ktoś podarował kolekcję orderów po dziadku, inny stary telewizor, zegar stołowy i aparat fotograficzny Zenit.
Uroczyste otwarcie muzeum połączono z huczną imprezą. W niewielkiej sali maszerowały oddziały pionierów, śpiewając „Katiuszę”. Młodzi leninowcy wykrzykiwali hasła i przyjmowali w swoje szeregi każdego chętnego, pod warunkiem że pozwoli sobie zawiązać na szyi czerwoną chustę. Przy stole w komunałce siedziało wesołe towarzystwo. Uczestnicy biesiady rżnęli w domino i popijali ze szklanek wódkę, zagryzając ją ogóreczkami. A nad wszystkimi unosił się duch „wiecznie żywego” towarzysza Lenina, który za czarną zasłonką posapywał sobie wdzięcznie we śnie. Ford, Nancy Reagan czy Laura Bush. Często występuje publicznie, jest otoczona gronem kilkudziesięciu doradców i – jak twierdzą wtajemniczeni – ma bardzo duży wpływ na decyzje podejmowane przez Baracka Obamę.
Z drugiej strony jednak nie jest też tak ambitna politycznie jak Hillary Clinton i po zakończeniu kadencji męża raczej nie zobaczymy jej w roli kandydatki na prezydenta. Michelle realizuje własną wizję pierwszej damy i niewątpliwie jest oryginalna. Problem w tym, że właśnie ta wizja budzi niesmak części opinii publicznej w USA.
Ceremonia wręczenia Oscarów nie była pierwszą z cyklu imprez z udziałem celebrytów, na których pojawiła się Michelle Obama. Nie ona była też pierwszą żoną prezydenta goszczącą wśród hollywoodzkich gwiazdorów. Na Oscarach pokazywano już kiedyś zarejestrowany wcześniej wywiad z Laurą Bush. Ubrana bardzo konserwatywnie mówiła o znaczeniu, jakie ma dla niej kino, nie wręczała jednak żadnych nagród, podkreślając dystans dzielący ją i Biały Dom od fabryki snów.
Występ pierwszej damy podczas ceremonii wręczenia Oscarów do końca był utrzymywany w tajemnicy. Nie dla wszystkich jednak była to przyjemna niespodzianka. – To rozmienianie na drobne powagi urzędu prezydenta – uznali krytycy.
Michelle Obama wyłamuje się z tradycji amerykańskich pierwszych dam. Nie jest schowana za męża jak Betty
Michelle Obama tę granicę przekroczyła. Połączyła się z Hollywood na żywo z Waszyngtonu, występując na specjalnie przygotowanym ekranie. Wieczorowa kreacja, w której się pokazała, niewiele różniła ją od aktorek z czerwonego dywanu, a z Jackiem Nicholsonem, który zapowiedział ją ze sceny, rozmawiała tak, jakby był jej dobrym kolegą.
– To promocja w bardzo złym stylu – krzywił się, komentując występ Michelle znany z konserwatywnych poglądów popularny dziennikarz Bill O’Reilly.
– Trzeba wiedzieć, kiedy przystopować – napisała z kolei zniesmaczona Jennifer Rubin, komentatorka dziennika „Washington Post”, gazety skądinąd raczej przychylnej obecnej administracji.
Właśnie fakt, że Michelle nie wie, kiedy przystopować lub może nie chce tego wiedzieć, budzi największą krytykę niezadowolonych z jej stylu komentatorów.
Dla większości z nich było szokiem, kiedy pierwsza dama wzięła udział w wieczornym programie rozrywkowym prowadzonym przez Jimmy’ego Fallona. Oboje urządzili sobie wtedy w Białym Domu wyścigi w workach, budząc konsternację części Amerykanów.
Większość krytyki wobec poczynań Michelle Obamy płynie z ust tych, którzy nie są zadowoleni z politycznego programu obecnego prezydenta. Warto jednak podkreślić, że pierwsza dama niekiedy budzi też niezadowolenie demokratów, nieprzywykłych do takich ekscesów.
Po oscarowym występie pani prezydentowej znany nowojorski biznesmen i członek Partii Demokratów Donny Deutsch uznał, że była ona na gali „nieproszonym gościem”.
– Jestem zaskoczony, że się na to zdecydowali (doradcy Michelle Obamy – przyp. red). Powiało elitą, ten ton, prawie jak z dworu monarszego, to było w bardzo, bardzo złym guście – irytował się w programie telewizji MSNBC Deutsch.
Jeśli wierzyć sondażowi umieszczonemu na popularnym portalu internetowym huffingtonpost.com, występ pierwszej damy na Oscarach mocno spolaryzował amerykańską opinię publiczną. 51 procent głosujących skomentowało go pozytywnie, a 48 proc. negatywnie.
Generalnie jednak popularność prezydentowej jest w USA wysoka. Jej poczynania w 2012 roku akceptowało 66 proc. Amerykanów, więcej niż jej męża, który balansował wówczas na granicy 50 procent.
Oscary udowodniły, że 49-letnia prawniczka z Harvardu ma słabość do filmu, która utrzymuje się u niej od czasu, kiedy przyszły mąż Barack Obama na pierwszą randkę zabrał ją do kina. Obejrzeli wtedy film Spike’a Lee „Rób, co należy” („Do The Right Thing”).
Michelle ma także słabość do pięknych, często również drogich strojów i regularnie, obok gwiazd estrady, gości w rankingach najlepiej ubranych kobiet. W USA napisano już całe tomy na temat stylu pani Obamy, którego cechą charakterystyczną stały się odsłonięte ramiona. Krytycy uważają jednak, że prezydentowej to nie przystoi.
Pierwsza dama znana jest również z tego, że nie bardzo liczy się z kosztami. Lata na egzotyczne wakacje, podczas których towarzyszy jej cała świta ochroniarzy i asystentów. Krytycy wyliczają później, ile dołożył do tego amerykański podatnik.
Afroamerykanka nigdy wcześniej nie była pierwszą damą Stanów Zjednoczonych i już choćby z tego powodu Michelle Obama przejdzie do historii. Ona sama chciałaby jednak, żeby oprócz tej wzmianki w jej przyszłych biogramach znalazły się jeszcze jakieś osiągnięcia. Dlatego stara się być jak najbardziej widoczna. Zachęca młodzież do uprawiania sportu, patronuje programom zdrowego żywienia, a na stołach w Białym Domu zamiast chipsów i uwielbianych przez Baracka Obamę drażetek M&M’s umieściła owoce i warzywa z uprawianego przez siebie ogródka. To wszystko miłe inicjatywy. Komentatorzy w USA pytają jednak, czy nie przyćmi ich Obama celebrytka?
– Na miłość boską. Ona jest przecież pierwszą damą, powinna być kimś wyjątkowym, a nie rozmieniać się na drobne – stwierdza Jennifer Rubin.