NASZ RZĄD LICZY NA WASZ NIERZĄD!
W przyszłym roku wszystkie kraje Unii Europejskiej będą wliczać do dochodu narodowego pieniądze z prostytucji, przemytu oraz produkcji i handlu narkotykami. Według szacunków ekonomistów polski PKB wzrośnie z tego tytułu o ok. 16 mld zł
dają „ prawie wszystkie grupy ptaków, od pospolitych po niezwykle rzadkie”. Szwajcarscy naukowcy wytłumaczyli, że dzieje się tak dlatego, że plastikowe ciągnące się kilometrami ściany odbijają obraz drzew, krzewów oraz trawy. Ptaki traktują te obrazy jak rzeczywistość iw konsekwencji rozbijają się o nie. Wobec masowych śmierci tych zwierząt, urzędnicy postanowili naklejać na ekrany sylwetki drapieżników, które planowo miały odstraszać mniejsze ptaki. Pomysł okazał się kosztowny i... zupełnie nieskuteczny. Po licznych protestach organizacji ekologicznych do pewnego stopnia ograniczono stawianie nowych ekranów, ale wciąż pozostaje problem tych już wybudowanych. Ich rozbiórka wygeneruje kolejne koszty, więc sytuacja jeszcze długo się nie zmieni.
Jan Szyszko wciąż z nieskrywaną dumą mówi o swoim rozporządzeniu. Nie robi na nim wrażenia fakt, że firmy produkujące ekrany akustyczne zarobiły krocie, ponieważ ich produkty były stawiane w miejscach, które zupełnie tego nie wymagały, np. przy lasach albo na ugorach. Według GDDKiA, gdyby normy hałasu nie zostały zmienione, to okazałoby się, że aż 40 proc. ekranów jest zbędnych, czyli 480 mln zł wyrzuciliśmy w błoto. To wyłącznie inicjatywa ludzi Jarosława Kaczyńskiego, którzy przez 7 lat wybudowali 5 km autostrad, doprowadziła do zbędnych zmian przepisów ekologicznych i do związanych z nimi konsekwencji. Do tej pory nikt za to prawnie nie poniósł odpowiedzialności, choć trwa śledztwo prokuratorskie. Działania Jana Szyszki to nie tylko masowa budowa ekranów. W 2006 r. poparł on projekt budowy obwodnicy Augustowa przez podlegającą szczególnej ochronie dolinę Rospudy, a od 2007 r. ( patrz „ FiM” 27/ 2007) wspiera pomysł przemysłowej wycinki drzew w Puszczy Białowieskiej. Polityk – dyletant i wielki klerykał – dowodzi, że ograniczenia i zakazy dotyczące ochrony środowiska w tym parku przyrody są zbędne. Według niego doprowadziły one do biedy mieszkańców gmin leżących w jej okolicach. W żądaniach liberalizacji zasad ochrony puszczańskich lasów wspiera go koncern medialny ojca Tadeusza Rydzyka. Panowie ci nie mają pojęcia, że w Europie na mało czym zarabia się dziś tak dobrze jak na turystyce w najpiękniejszych, ekologicznych rejonach. Ale do tego trzeba trochę myślenia...
W przyszłym roku wszystkie kraje Unii Europejskiej będą wliczać do dochodu narodowego pieniądze z prostytucji, przemytu oraz produkcji i handlu narkotykami – pisze „Dziennik Gazeta Prawna”. Wynika to z rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady Europy z 21 maja, które wejdzie w życie jesienią przyszłego roku. Czarną gospodarkę w PKB będzie musiała uwzględnić również Polska. Według szacunków ekonomistów, polski PKB wzrośnie z tego tytułu o ok. 16 mld zł.
– Skąd się nagle wzięła taka decyzja? Czyżby był to efekt ostatniej, tajnej narady Grupy Bilderberg pod Londynem, w której brał udział nasz finansowy magik Vincent Rostowski? – pyta Kapitan Nemo (http://niepoprawni.pl/blog/705). – Jedno jest pewne: prostytucja, narkotyki i przemyt pozwolą sztucznie podkręcić relację PKB do długu w biednych krajach Unii, co pozwoli odłożyć agonię biedaków na jakiś czas – dzięki nowym kredytom. Z drugiej zaś strony – zwiększony sztucznie PKB powiększy też wymiar składki tych krajów na utrzymanie Unii, co pozwoli uratować unijną biurokrację i jeszcze bardziej umocni pozycję krajów bogatych – takich jak Niemcy czy Francja. Jest przecież oczywiste, że skala prostytucji, przemytu i handlu narkotykami jest znacznie większa w krajach dawnych demoludów – dodatkowo gigantycznie skorumpowanych. Nie zdziwi mnie, gdy za kolejny rok Unia dołoży do PKB i korupcję, która jest w III RP i w dawnych demoludach nadal kwitnącym „przemysłem” (...).
– Jeszcze nie wiadomo, jak urzędnicy będą dokonywali inspekcji świadczonych usług seksualnych i do kogo wpadną z niezapowiedzianą kontrolą. Ministerstwo Finansów określi stawki jednostkowe dla szacowania obrotów. Nie wiadomo jeszcze, czy prostytutka prowadząca działalność w lesie przy drodze lub na polu powinna płacić ZUS czy KRUS? (...). Nowe „innowacyjne” prostytutki dostaną duże bezzwrotne dotacje unijne. Przez pierwsze dwa lata będą zwolnione z płacenia podatku i składki ZUS. Zorganizowane będą bezpłatne szkolenia w ramach środków pomocowych z UE – fantazjuje Jerzy Matusiak (http://matusiakj.blogspot.com).
– Unas prostytucja? W naszym dziewięćdziesięciopięcioprocentowym katolickim kraju? (...) U nas coś takiego nie istnieje! Unia jednak wie lepiej i postanowiła opodatkować to, co nie istnieje, i wliczać do dochodu narodowego wpływy z tego, co nie istnieje. Specjaliści unijni obliczyli już, że wnaszym przypadku chodzi o 16 miliardów dochodu, które rząd Tuska sprytnie ukrywa (...). Jedynie prof. Ryszard Bugaj wyraził się z niesmakiem wobec tego zarządzenia, twierdząc, że wraz ze wzrostem PKB wzro- śnie automatycznie o 16 miliardów nasz dobrobyt. Czy wobec tego można uznać, że dobrobyt rośnie, gdy rozwija się prostytucja? – pyta profesor. Niestety, władza nie odpowiedziała na to pytanie, ani na żadne inne z powodu wody w ustach... – pisze Stanisław A. Penksyk (http://ulotnerefleksje.blogspot.com).
– Myślałem, że są jakieś granice koloryzowania statystyk. Nie mam nic przeciwko normalizacji i ucywilizowaniu tego pierwszego, przynajmniej wzrosłyby podatki, a dzięki obowiązkowym badaniom ubyłoby pracy wenerologom. Nie takie jednak cele przyświecają naszym pełnym blasku rządzącym. Jest przecież cel i to cel najważniejszy. Trzeba walczyć z kryzysem, ale jak? Dobrze nam idzie tylko pokazywanie gawiedzi mapy z zieloną wyspą! Reformy też są złe! Wymagają pomysłu, pracy, determinacji i po tym wszystkim negatywnie odbijają się w sondażach poparcia. Trzeba znaleźć coś prostszego… Podkolorujmy statystyki! (...) Mnie to osobiście nie dziwi; zamiast oszczędzać i wspierać rozwój, starzejąca się Europa koloryzuje. Azja i Ameryka Południowa przyśpieszają, a smutni panowie na brukselskich spotkaniach wcale nie zamierzają zejść z wózka golfowego. Cóż, na długą metę takim sprzętem wyścigu się nie wygra. Pozostaje nam tylko czekać na informację, jaką magiczną metodą te prochy i laski zrobione przez prostytutki będą liczone. Ja obstawiam metodę ekspercką – najbardziej kreatywną, a przecież o to chodzi – pisze GoldBlog (http://www.goldblog.pl).
– A czemu niby nie miałoby być to liczone? Przecież to normalny pieniądz krążący w gospodarce. Pan ogolony na łyso z dilerki kupi sobie nowy dres, a Pani sprzedająca swoje ciało kupi sobie nową bieliznę – pisze Bolbochan (http://bolbochan.salon24.pl).
– Uważam, że trzeba też włączyć do PKB usługi takie jak: wróżbici, jasnowidze, uzdrawiacze, babki-guślarki, czarnoksiężnicy i szamani (w tym oczywiście usługi duchowieństwa Kościoła katolic- kiego, do tej pory rozliczane na zasadzie „co łaska”). W przeciwnym razie prostytutki wyjdą na ulice, ale tym razem nie w celach biznesowych, lecz w celu protestu – najlepiej niech rozłożą… no, powiedzmy, że „miasteczko usługowe” w Warszawie przy ul. Wiejskiej, gdzie może powstać całkiem interesujące miejsce dialogu prostytucji seksualnej z prostytucją polityczną. Rozmowy komisji dwustronnej mogą odbywać się w hotelu sejmowym, tam już nieraz gościły panie z najstarszej profesji świata, więc znają adres i rozkład pokoi – pisze Eliza (http://eliza-dumoulin.blog.onet.pl).
– Nie rozumiem jednak, dlaczego Unia nie poszła dalej i np. nie nakazała uwzględnić w ramach PKB także dochodów z kradzieży, morderstw na zlecenie, porwań dla okupu, wyłudzeń wszelkiego rodzaju, korupcji i produkcji fałszywej waluty, np. euro. Czy są jeszcze jakieś granice absurdu, których Unia nie przekroczy? – zastanawia się Daniel (http://pe2012-dak.blogspot.com).
– Proponuję pójść jeszcze dalej. Dlaczego liczyć jedynie dochody z płatnego seksu? Przecież seks małżeński (zwany przez niektóre feministki zalegalizowaną prostytucją), podobnie jak inne akty nierządu darmowego, również jest pewnego rodzaju usługą. Można założyć, że jest to wymiana barterowa o średniej rynkowej wartości 200 złotych w każdą stronę. Czyli jeden stosunek mógłby mieć wartość około 400 złotych. Jeśli założymy, że w Polsce mniej więcej dziesięć milionów par kocha się średnio raz na tydzień, to nam wychodzi dobre pięćset dwadzieścia milionów stosunków rocznie. Jak przemnożymy przez 400 złotych, to otrzymamy 200 miliardów złotych jak w mordę strzelił. Gdyby Jan Vincent tak to policzył, mógłby pożyczyć dodatkowo niemal 110 miliardów złotych, a i tak by nie przekroczył 55-procentowego progu zapisanego w konstytucji – kalkuluje Jarosław Dziubek (http://jaroslaw-dziubek.blog.onet.pl).