Gdzie się podziały 24 miliardy złotych?
11
– Jeśli nawet władza o tym nie wie, to jej nie tłumaczy, gdyż politycy ponoszą odpowiedzialność także za zaniechanie. Władza nie tylko o wszystkim wie, ale toleruje demontaż systemu fiskalnego. Przykład idzie z Brukseli, która tworzy patologiczny system. Dlaczego nie potrafimy sobie poradzić z różnego rodzaju mafiami paliwowymi? Dlaczego tak łatwo można uchylić się od opodatkowania w obrocie paliwami? Ano dlatego, że narzucony nam unijny model akcyzy paliwowej jest bardzo dziurawy. Zamiast opodatkować akcyzą stacje benzynowe, Unia każe nam tworzyć takie potworki jak składy podatkowe, gdzie musi być ogrodzenie i brama, gdy na stacjach benzynowych z oczywistych powodów szlabanów nigdy nie będzie. 23 lipca na posiedzeniu Sejmowej Komisji Finansów Publicznych wprowadzono lobbystyczny projekt, jak wyłączyć z opodatkowania VAT-em cały obrót stalą. To tzw. odwrócone obciążenie, gdzie już w nazwie jest kłamstwo, gdyż tam nie ma żadnego obciążenia. Nabywca będzie rozliczał VAT, ale go odliczy. Za tym rozwiązaniem stoi Bruksela i międzynarodowe koncerny stalowe. Będzie to kosztowało nasze państwo rocznie 6 miliardów złotych. Napisałem do przewodniczącego komisji list, w którym podzieliłem się swoimi obawami, ale widać na posłach koalicji nie zrobiło to wrażenia, gdyż w głosowaniu poparli projekt. Ta „prywatyzacja” prawa podatkowego ma miejsce już na szczeblu Unii Europejskiej. Na biznesach podatkowych zarabia się tak gigantyczne pieniądze jak w żadnej innej legalnej i nielegalnej dziedzinie.
– Z powodu tego dużego i niespodziewanego dla ministra deficytu Sejm zawiesił obowiązywanie pierwszego z trzech tzw. progów ostrożnościowych. Pierwszy próg to 50 proc. relacji długu publicznego do PKB (dwa pozostałe to 55 proc. i 60 proc. – ten ostatni zapisany jest w konstytucji). Przekroczenie każdego z wymienionych progów nakłada na władze natychmiastowe podjęcie coraz bardziej radykalnych kroków naprawczych. Wygląda jednak na to, że rząd wbrew faktom podaje nieprawdziwe dane, gdyż już trzy lata temu minister Rostowski przyznał, że przekroczyliśmy próg 50 proc. i niebezpiecznie zbliżamy się do granicy 55 proc.
– Próg 55 proc. przekroczyliśmy w zeszłym roku, co wynika z oficjalnych danych GUS-u. Eurostat
(Europejski Urząd Statystyczny) wyliczył, że przekroczyliśmy go jeszcze wcześniej, a dziś to już 57,3 proc. Mimo to władza nie podjęła żadnych kroków naprawczych. Jak to jest możliwe? Żyjemy w świecie mistyfikacji, gdzie na temat pieniędzy nie ma żadnej merytorycznej debaty. Dwa lata temu zmieniono sposób liczenia długu publicznego w relacji do PKB, co doprowadziło do jego „zaniżenia”. Od lat rząd wprowadza w błąd opinię publiczną, wypierając się tego, co wcześniej powiedział. Teraz zawiesza pierwszy próg ostrożnościowy (50 proc.), choć faktycznie myśli o drugim (55 proc.). Obawiam się, że sama konstrukcja zawieszenia tego rodzaju przepisów jest wątpliwa i może być niekonstytucyjna, gdyż ustawa albo obowiązuje, albo nie obowiązuje. Rząd Donalda Tuska z własnej nieprzymuszonej woli przyjął określone ustawowe kryteria wiążące dla finansów publicznych, a teraz nie chce ich respektować. To nic innego jak przyznanie się do klęski.
– Minister finansów uważa, że nie ma się czym przejmować, gdyż w wielu krajach strefy euro ten wskaźnik wynosi już 90 proc.
– Nie zamierzam polemizować z ministrem Rostowskim, gdyż jest niewiarygodny i szkoda na to czasu. Jego wypowiedzi nie wynikają z wiedzy, tylko typowej w polityce szermierki słownej. To, że w jakichś krajach relacja długu do PKB osiągnęła 90 proc., nie oznacza, że mamy iść tą samą drogą.
– Co by się stało, gdyby nie zawieszono pierwszego progu ostrożnościowego?
– Mówmy o stanie faktycznym, czyli o drugim progu, co zapewne niedługo będzie nas czekać. Większość przewidzianych prawem kro- ków, jakie władza jest obowiązana podjąć po przekroczeniu progu 55 proc., nie mówiąc o 60 proc., jest niezmiernie restrykcyjna i obiektywnie niewykonalna, jak uchwalenie na kolejny rok budżetu bez deficytu.
– Ale taka kreatywna księgowość nie jest tylko specjalnością ministra Rostowskiego.
– Oczywiście. Kraje strefy euro na potęgę mistyfikują swoje wyniki ekonomiczne. Ale czy to oznacza, że my też mamy to robić? Koalicja z premedytacją unika dyskusji o istocie problemu, a jest nim obiek- tywny brak pieniędzy. Żeby poradzić sobie z brakiem 24 miliardów, rząd chce zredukować wydatki o 8,5 miliarda, a resztę pożyczyć, czyli zwiększyć dług publiczny, który teraz wynosi około 900 miliardów złotych i już obiektywnie jest nie do spłacenia.
– Czy poza zawieszeniem pierwszego progu ostrożnościowego pana zdaniem rząd podejmie jakieś rzeczywiste kroki naprawcze, żeby uratować finanse publiczne?
– Moim zdaniem nie zrobi nic, gdyż Platforma Obywatelska, rząd, premier żyją w świecie sondaży. Gdy teraz wyniki badań opinii publicznej okazują się dla nich niekorzystne, to tym bardziej nie podejmą żadnych niepopularnych, odważnych, koniecznych decyzji, gdyż będą się bali ich konsekwencji. Dlatego przyszły rok fiskalny na pewno nie będzie lepszy niż obecny, a może być gorszy.
– Minister finansów że będzie lepiej.
– Jeżeli, jak zakładam, nie będzie żadnych działań o charakterze naprawczym, to w 2014 r. wpływy z VAT-u wyniosą 114 – 115 miliardów (w tym będzie 111 miliardów przy zakładanych 126 miliardach zło-
zapewnia, tych). Wpływy z akcyzy w 2014 roku wyniosą zapewne 59 miliardów (w tym roku 60 miliardów przy zakładanych 64,5).
– Kiedy nasza efektywność fiskalna była najlepsza?
– W 2008 r. wpływy z VAT-u i akcyzy stanowiły ponad 12,7 proc. naszego PKB. W 2013 r. osiągniemy 11 proc., a w 2014 r. prawdopodobnie będzie to około 10,7 proc. – Co to oznacza? – Zapewne w szybkim tempie relacja długu publicznego w stosunku do PKB przekroczy 60 proc. Oczywiście rząd będzie próbował stosować fiskalne kuglarstwo, wmawiając nam, że jest lepiej, niż jest. Polska od dawna przeżywa ucieczkę za granicę młodego pokolenia. Nie ma żadnej wątpliwości, że wówczas ta tendencja się nasili, gdyż po pierwsze – brak perspektyw jest najważniejszym kryterium emigracyjnym i prokreacyjnym, a po drugie – młodzi ludzie nie będą chcieli spłacać długów zaciągniętych przez pokolenie swoich rodziców. Gdy długi powstają w wyniku obiektywnych okoliczności, wówczas społeczeństwo jest gotowe na wyrzeczenia. Dobrym przykładem jest tu ogromna kontrybucja, jaką Francuzi szybko zapłacili Prusakom po klęsce w wojnie 1870 – 1871, żeby pozbyć się ich wojsk ze swojego terytorium. Tymczasem zadłużenie, jakie powstało za czasów rządów Platformy Obywatelskiej i poprzednich ekip, wynika z niekompetencji.
– Twierdzi pan, że obecny rząd nic nie zrobi. A co zrobić powinien?
– Najważniejszą sprawą jest odbudowa systemu fiskalnego. Nie naprawa, łatanie ogromnej ilości dziur, jakie się w nim pojawiły przez te lata, tylko zbudowanie wszystkiego od nowa. A więc napisanie nowej ustawy o VAT, akcyzie, o podatku dochodowym. Tego nie da się zrobić w dwa tygodnie, jak zrobiono to z nowelizacją ordynacji podatkowej i teraz mamy akt prawny pełen idiotyzmów. Ale można to zrobić w trzy miesiące. Zresztą niektóre projekty od dawna są już w Sejmie. Oczywiście nie powinni nad tym sprawować kurateli politycy, a zwłaszcza minister Rostowski. Dziś naszymi podatkami rządzą politolodzy, poloniści i byli oficerowie marynarki handlowej. Tymczasem podatki są zbyt poważną sprawą, żeby były przedmiotem wyniszczającej walki politycznej. Dlatego trzeba zawrzeć porozumienie ponad podziałami. Projekty ustaw podatkowych powinni stworzyć wybitni eksperci, nieuwikłani w lobbing, interesy z biznesem, a takich nie brakuje.