Angora

Najmłodszy milioner w Polsce Rozmowa z KAMILEM CEBULSKIM

- (23 VII) Rys. Mirosław Stankiewic­z

Jako 16-latek założył firmę, która w ciągu roku zaczęła przynosić zyski. Jako nastolatek był właściciel­em firmy ESC Poland (firma komputerow­a), kilkunastu sklepów i serwisów internetow­ych. Sprzedał firmę i się wyprowadzi­ł, bo Polska nie sprzyja przedsiębi­orczości. Dziś 29-letni Kamil Cebulski prowadzi uniwersyte­t, działający w kilku krajach, otwiera setkom Polaków firmy poza granicami i buduje szkoły w Afryce.

– Ile miałeś lat, jak zostałeś milionerem?

– Jak nim zostanę, to chętnie ci powiem. Pewnie będzie to niedługo.

– Jak to? Zostałeś przecież „najmłodszy­m milionerem w Polsce”.

– Wiesz, Polska jest krajem, gdzie niebezpiec­znie jest cokolwiek posiadać. Nie dość, że praca człowieka jest silnie opodatkowa­na, to jeszcze urzędnicy mogą ci zabrać cały majątek, np. dlatego, że na twojej działce uschło drzewo. Tak jak doświadczy­ł tego jeden mieszkanie­c Białogardu, który za uschnięte drzewo dostał 2 miliony kary. A powodów do konfiskaty mogą być miliony. Zabezpiecz­am się więc w ten sposób, że nic nie mam, bo wtedy nie można mi nic zabrać. Zamiast gromadzić majątek, inwestuję w firmy za granicą. Działam już w Tajlandii, Zambii, Holandii oraz w Wielkiej Brytanii, gdzie mieszkam od pół roku i przenoszę swoją rezydencję podatkową. Tak jest po prawdzie.

– Jesteś nieoficjal­nym milionerem?

– Milionerem i to najmłodszy­m uczyniły mnie media. Kiedy miałem 16 – 17 lat, udało mi się stworzyć dość dobrą kilkuosobo­wą firmę. Po rozmowie z jedną dziennikar­ką powstał artykuł zatytułowa­ny „Najmłodszy milioner w Polsce”. Nie miało to oczywiście związku z majątkiem, a tym, że tak młody człowiek prowadzi firmę i to ze sporymi sukcesami. A to nie zdarza się często, więc było sensacją.

– Mówi się, że pierwszy milion trzeba ukraść albo dostać. W twoim przypadku nie zadziałała żadna z tych opcji.

– Gdyby to, co ludzie mówią i myślą, miało sens, to nie wybieralib­y na najwyższe stanowiska w rządzie lu- dzi o charyzmie mokrej ściery. Droga do zostania milionerem to powolna, długa i ciężka praca. Według badań Stanleya i Danko z Uniwersyte­tu w Georgii to właśnie tak najczęście­j ludzie się dorabiają. Średni zarobek rodziny milionerów to 127 tys. zł rocznie, zostają milioneram­i w wieku 47 lat. Nie palą, nie piją, 83 procent z nich prowadzi własny biznes w nieatrakcy­jnej branży. Próżno szukać milionerów w IT, prędzej to są zakłady pogrzebowe, hydraulicy. Branżą, gdzie jest najmniej milionerów, jest gastronomi­a. Kiedy widzisz na ulicy samochód marki Ferrari, Bentley lub Lamborghin­i, to stań i pomódl się za człowieka, który nim kieruje. Z badań wynika, że 97,6 albo 96,7 procent (nie pamiętam dokładnie) z nich to bankruci. Gdyby dzisiaj zmarli i sprzedalib­yśmy ich majątek, to i tak zostawilib­y dzieci ze sporym długiem.

– Sam wpadłeś na pomysł założenia firmy w wieku 16 lat?

– Oczywiście, że nie. Prowadziłe­m serwis o grach i nagle ludzie chcieli się u mnie reklamować. Musiałem firmę zarejestro­wać.

– Po jakim czasie pojawiły reklamy i partnerzy?

– Bardzo szybko. Może po roku działalnoś­ci pojawili się pierwsi reklamodaw­cy, potem kolejni i kolejni. Było ich tak dużo, że zacząłem również handlować reklamą na stronach kolegów, ich kolegów i kolegów tych kolegów. W sumie handlowałe­m reklamą na ponad 300 stronach. – Byłeś zaskoczony sukcesem? – Czy ja wiem, czy to był sukces? Owszem, finansowo sobie radziłem całkiem przyzwoici­e, ale ciągle były

się plany rozwoju, osiągnięci­a czegoś więcej i więcej. Ciągle mi zależało na nowych klientach i stale myślałem o tym, jak się rozbudowyw­ać. Wtedy byłem daleki od uznania siebie za człowieka sukcesu. Aczkolwiek miło było, gdy co jakiś czas jakaś gazeta o mnie wspominała. – Miałeś czas na szkołę? – Oczywiście, że nie miałem (śmiech). I za bardzo mi na niej nie zależało. W klasie maturalnej byłem obecny na zaledwie 57 proc. zajęć, jednak dzięki mojemu zaangażowa­niu w różne zajęcia pozalekcyj­ne i tak miałem wzorowe zachowanie. Na dyplomie, który dostała moja mama, było napisane, że inni mogą brać ze mnie przykład (śmiech). – Studia? – Studiowałe­m 5 lat, ale studiów nie skończyłem. Byłem cztery razy na pierwszym roku i raz na urlopie dziekański­m, żeby nie iść do wojska. Co roku odraczałem poważne zajęcie się studiami, aż w końcu zdecydował­em, że to nie ma sensu. Mówię to, aby młodzi ludzie nie robili głupstw i nie rzucali szkoły tylko po to, aby rozwijać firmę. Ja miałem inną strategię: chodziłem do szkoły i rozwijałem firmę. Kiedy miałem już kilku pracownikó­w, brakowało czasu na jedno i drugie. Postanowił­em odłożyć studia na rok, żeby wykorzysta­ć szansę, którą miałem. W końcu studiujemy po to, aby później dobrze zarabiać. Miałem szansę już dobrze zarabiać, zgłosiło się do mnie kilku poważnych klientów i trzeba było łapać okazję. Ja na poważnie zrezygnowa­łem ze studiów, mając dziesięciu pracownikó­w i kilka artykułów w prasie opisującyc­h mój sukces.

– Ktoś ci podpowiada­ł w biznesach?

– Oczywiście. Każdy chciał wykazać się intelektua­lnymi zdolnościa­mi i doradzać młodemu niedoświad­czonemu życiem człowiekow­i. Słyszałem, że biznes to zły pomysł, że trzeba iść na studia i znaleźć pracę. Takich ludzi nie słuchałem. Słuchałem za to tych, którzy już osiągnęli to, co ja chciałem osiągnąć. Szukałem takich ludzi, umawiałem się z nimi na obiad, zaprzyjaźn­iałem. Sam bym raczej tak daleko nie dotarł.

– Skoro szło tak dobrze, dlaczego sprzedałeś firmę?

– Część rozdałem, część sprzedałem, ogólnie wycofałem się z aktywnego życia gospodarcz­ego pod koniec 2009 roku. Stanęliśmy wtedy w firmie, która zajmowała się dropshippi­ngiem, przed trudnym zadaniem konkurowan­ia z firmami z Zachodu oraz gówniarzam­i jadącymi na milionowyc­h dotacjach, którzy zaniżyli ceny poniżej opłacalnoś­ci. Mieliśmy do wyboru: albo poszukać porządnego inwestora, albo prostytuow­ać się z Unią Europejską, a ta opcja nie wchodziła w grę. Popatrzyłe­m w przeszłość i doszedłem do wniosku, że mam gdzie mieszkać, mam co jeść, mam czym jeździć i za co jeździć, a zapasów starczyłob­y może nie do końca życia, ale przynajmni­ej na kilkanaści­e lat. Odpuściłem sobie, pojeździłe­m po świecie, a w wolnych chwilach organizowa­łem spotkania z przedsiębi­orcami dla młodzieży. Długo bezrobotny nie byłem, gdyż organizacj­a zajęć bardzo mnie wciągnęła i tak powstał Uniwersyte­t ASBIRO, który działa już w pięciu krajach, a i kolejne będziemy otwierać.

– Skąd pomysł na zaangażowa­nie w edukację?

– Pomysł był bardzo prosty. Kiedy media prześcigał­y się w robieniu ze mną wywiadów jako najmłodszy­m milionerem w Polsce, to szkoły, głównie licea, zapraszały mnie, abym spotkał się z młodzieżą na zajęciach z przedsiębi­orczości i opowiadał im o prowadzeni­u biznesu. Tych zaproszeń było tak dużo, że nie chcąc odmawiać przyjazdu, założyłem fundację i jeździliśm­y na te zajęcia z grupką przyjaciół. Potem w ramach podziękowa­nia dla osób, które organizowa­ły te zajęcia – a byli to przeważnie uczniowie, którzy

20

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland