Biznes mrożący krew w żyłach
Polski James Bond. Jedyny kaskader znad Wisły pracujący obecnie w Hollywood. Rekordzista w skokach i spektakularnych akcjach w ogniu. Wynalazca, reżyser i przedsiębiorca. Nawet najbardziej ekstremalne pasje można przekuć w biznes.
Z wykształcenia filozof i teolog. Spokojny i uporządkowany wewnętrznie. Nic nie zapowiada skłonności do ekstremalnych doznań. Wystarczy jednak obejrzeć kilka mrożących krew w żyłach scen z filmów, w których zagrał, aby dostrzec w nim bohatera o nadludzkich umiejętnościach. I choć przez lata pracował jako aktor, reżyser, a nawet producent spektakli teatralnych, to w jego wyczynach niewiele jest aktorstwa. Faktycznie skoczył z 41 metrów ( rekord Polski), a skok z mostu do przepływającej pod nim barki to dla niego pestka ( scena z filmu „ Banita” hinduskiego reżysera Prashanta Chadha). Już jednak w spektakularnej scenie palenia swojego ciała ( amerykańska produkcja „ The Last Sentinel”) musiał użyć technik chroniących jego organizm przed ogniem. Ale wyczynem tym ( efekt palenia 90 – 100 proc. powierzchni ciała) i tak ustanowił rekord Polski.
Zaczęło się od wyjazdu na studia aktorskie do USA na początku lat 90. oraz odwiedzin u znajomego w Universal Studio w Los Angeles, gdzie akurat odbywał się pokaz kaskaderski. Doznał olśnienia. Po powrocie do Polski zabrał się do ćwiczeń – skoki, upadki. Najpierw z niedużej wysokości, zaledwie metra, ale szybko podnosił sobie poprzeczkę. Ale to nie wystarczyło. Aby zagrać Bonda, musiał jeszcze nauczyć się strzelectwa, szermierki, jazdy konnej, nurkowania, wspinaczki wysokogórskiej, akrobatyki, pirotechniki i zdobyć licencję kierowcy rajdowego. Z czasem pojawiły się pomysły, jak z tej pasji uczynić sposób na życie, a potem – również sposób na biznes.
Zaczął od organizacji szkoleń i obozów Combat 56 z komandosami ze specjednostki na poligonie w Drawsku Pomorskim. W 1996 r. miał już swoją grupę ludzi. Tak powstała w Krakowie Szkoła Kaskaderów Filmowych „13”. Jak sam mówi – stworzył pierwszą w Polsce szkołę kaskaderów, założył pierwszą stronę internetową poświęconą tej profesji i sprowadził do Polski pierwszy sprzęt do efektów kaskaderskich. Dziś szkoła Marka Sołka pracuje dla ekip filmowych z różnych części świata. Szkołę Marka Sołka szczególnie cenią sobie twórcy z Bollywood.
– Bollywoodzkie produkcje to nie tylko taniec, piękne kobiety i kolorowe stroje. To również bardzo odważne sceny akcji, które wymagają zatrudnienia dobrze wyszkolonych kaskaderów, bo ewolucje są bardzo niebezpieczne – mówi Marek Sołek, który z hinduskimi filmowcami pracuje już od kilku lat.
W nawiązaniu tych kontaktów pomógł mu brat Krzysztof, zajmujący się produkcją filmową. Najnowszym wydarzeniem w życiu firmy jest otwarcie filii w Rosji.
– Kaskaderzy rosyjscy zaprosili mnie do współpracy. Będę szkolił nowych adeptów tej sztuki oraz pomagał w pracy na planie jako koordynator. Treningi rozpoczynają się we wrześniu – zapowiada przedsiębiorca.
Marek Sołek jest prawdziwą legendą w branży kaskaderskiej. Jest członkiem akademii Taurus World Stunt Awards, przyznającej kaskaderskie Oscary, i jedynym Polakiem występującym w Hollywood. Zagrał m.in. w drastycznych scenach walk z kick bokserem Don „The Dragon” Wilsonem w amerykańskiej produkcji „The Last Sentinel”, gdzie wziął też udział w mrożącej krew w żyłach scenie palenia własnego ciała. Zagrał też w filmie „Poza zasięgiem” ze Stevenem Seagalem.
Na polskim rynku filmowym aktywność jest coraz mniejsza.
– Polski rynek filmowy nie jest atrakcyjny dla kaskaderów. Nasze produkcje nie obfitują w sceny akcji, a warunki, w jakich pracują kaskaderzy na planie filmowym, są nieporównywalne z tymi, jakie proponuje Hollywood, a nawet Bollywood – ocenia Marek Sołek.
Jego kaskaderzy pracują jednak dla seriali telewizyjnych (m.in. „Detektywi”, „W-11 Wydział Śledczy”, „Ukryta prawda”, „Malanowski i Partnerzy”). Zdecydowanie najbardziej opłaca im się jednak udział w reklamach. Tu można zarobić nawet trzy razy więcej niż na planie filmowym.
Dziś Szkoła Kaskaderów „13” zatrudnia 30 wyczynowców i poza centralą w Krakowie ma jeszcze oddziały w Warszawie, Łodzi i we Wrocławiu. Nie od razu przedsięwzięcie było jednak dochodowe, a Marek Sołek nie bardzo mógł liczyć na czyjąkolwiek pomoc, bo znajomi nie wróżyli mu sukcesu (Polska to nie Hollywood – mówili). Mimo tych trudności, tylko w ciągu ostatnich lat z jego szkoły wyszło 200 adeptów kaskaderstwa.
–W pracy kaskadera, a potem w budowaniu firmy, bardzo pomogła mi żona Magdalena, która jest aktorką, a do tego sama przeszła szkolenie kaskaderskie – wspomina Marek Sołek. Dodaje, że wsparcie rodziny jest potrzebne w pracy każdego kaskadera, gdyż jest to zawód, którego wykonywanie wiąże się z dużym ryzykiem.
Pierwsze pieniądze Marek Sołek zarobił, gdy zdobył kontrakty w branży filmowej. Pierwsze zlecenie od razu było ambitne: superprodukcja „Ogniem i mieczem”. Dziś można powiedzieć, że wykorzystał tę szansę w 100 proc. Nie tylko współtworzył bowiem sceny walki, ale na ich podstawie wyreżyserował własny pokaz plenerowy. Prawa do tego widowiska wykupił później Browar Okocim, tworząc z nich główną atrakcję na własnych imprezach objazdowych.
Imprezy plenerowe, obok zleceń z branży filmowej, okazały się niezwykle istotnym elementem biznesu Marka Sołka. Stworzył m.in. widowisko „Inwazja Mocy RMF”, w którym wcielił się w rolę Jamesa Bonda, oraz stunt show przed premierami filmów „Matrix” czy „Gladiator”. Ma już na swoim koncie setki pokazów plenerowych i filmowych. Co ciekawe, dziś sam produkuje i sprzedaje sprzęt dla kaskaderów, między innymi specjalną poduszkę powietrzną, którą stworzył wspólnie ze znajomym inżynierem z USA. To druga linia biznesowa jego firmy.
jego