Seks w małym mieście
Poważna Komisja Ochrony Środowiska wizytuje rabczański miejski park. Pojawiają się zapytania o suche drzewa, o parkowy monitoring, przypadki wandalizmu, o stan ławek stojących przy parkowych alejkach, a szczególnie o to, że miejsca przeznaczone do siedzenia pod okapem wiekowych drzew są dziwnie „rozklekotane”. Dlaczego?
– Ludzie zgłaszają się do mnie właśnie w tej sprawie. Skarżą się, że młodzież na tych ławkach uprawia seks po nocach – radna Elżbieta Szarawara, reprezentująca w radzie miasta społeczność pobliskiego osiedla Orkana, spogląda z wyrzutem w stronę szefa miejskich strażników. Męska część komisji wyraźnie zakłopotana spostrzeżeniem bierze się (z nieukrywanym niesmakiem) do skręcania ławek. – No, całkiem porozkręcane, trzeba by tu przysłać robotnika, niech weźmie klucz płaski i podokręca...
– Jak to jest z tym seksem w parku? – Kazimierz Zapała, szef strażników miejskich, ze dwa razy – niczym echo – powtarza niewygodne pytanie, z trudem powstrzymując się od śmiechu. – Proszę się nie dziwić. Muszę ważyć słowa. Sprawa jest – powiedziałbym – śliska. Człowiek coś palnie i się okaże, że urząd ma wakat na stanowisku komendanta.
Ostatecznie szef funkcjonariuszy nabiera powietrza i rozpoczyna stonowa- ny monolog, wprowadzający w temat o tym, że „w zasadzie” każde polskie miasto ma taką niepisaną mapę miejsc miłosnych schadzek. Rabczański zdrój pod tym względem wyjątkowy nie jest. Fakt, że park jest najchętniej wybierany przez zakochanych, ale są też inne miejsca (...). Straż miejska „seksowne zjawisko” monitoruje, choć mu się specjalnie nie przygląda, bo przecież... nie wypada. Gruchanie zakochanych, nawet gdy noszą pewne cechy zachowań nieobyczajnych, mogą liczyć na wyrozumiałość miejskich strażników. – W zasadzie uprawianie seksu w miejscu publicznym nie jest wykroczeniem, o ile nie budzi u osób trzecich odrazy, uczucia grozy lub oburzenia – cytuje przepisy komendant Zapała. Zaznacza jednocześnie, że kara za takie „gorszące” amory może być surowa: od upomnienia, po areszt lub grzywnę w wysokości nawet 1,5 tys. zł. – Jeszcze się nam nie zdarzyło, żeby przyszedł na skargę obywatel zgorszony, oburzony lub chociaż przerażony czyimiś amorami – zaznacza komendant, uzupełniając skwapliwie, że za jego rządów strażnicy nigdy nie wyciągali konsekwencji w związku z „sekscesami” w miejscu publicznym.
To oczywiście nie znaczy, że się „zjawisko” marginalizuje. Wręcz przeciwnie. „Zjawisko” ma się dobrze i sezonowo nawet przybiera na sile. Generalnie wraz ze wzrostem temperatury rośnie