Śmierć Aniki
Szesnastoletnia Anika C. zmarła tragicznie 29 sierpnia 1989 roku. Morderca do dziś nie został odnaleziony.
Ładna dziewczyna nie chciała się uczyć ani pracować. Rodzice nie mogli pogodzić się z tym, że pije alkohol, pali papierosy i spędza noce poza domem. Ich uwagi zbywała ironicznymi komentarzami i śmiechem. Anika całe dnie spędzała z kumplami z tzw. marginesu, z którymi mogła wypić parę piw i dobrze się zabawić, najchętniej przesiadywała z nimi w „Lajkoniku”. Dziewczyna miała na ręce blizny po samookaleczeniach.
W marcu 1988 roku Anika wraz z kolegami napadła na łódzkiego taksówkarza. Wystawiona „na wabia” zatrzymała przy ul. Leczniczej w Łodzi taksówkę i zamówiła kurs w ustronne miejsce, gdzie na nieostrożnego taksówkarza czekali już jej koledzy. Taksówkarz skręcił w maleńką uliczkę i się zatrzymał. Z ciemnej bramy wyskoczyli koledzy Aniki. Wyciągnęli kierowcę do parku i skatowali. Na szczęście rannemu udało się wezwać milicję. Po godzinie młodzi ludzie zostali zatrzymani. Stanęli przed sądem. Niepełnoletnia Anika trafiła do poprawczaka. Po paru tygodniach była na wolności. Obiecała rodzicom, że nie sprawi im już kłopotów. Obietnicy nie dotrzymała.
We wtorek, 29 sierpnia 1989 r. po południu, Anika i jej kumple pojawili się na Górniaku, znanym łódzkim bazarze w okolicach placu Niepodległości. Tam handlowali piwem, nie gardząc jego degustacją. Około godziny 15 udali się na puste o tej porze roku boisko szkoły podstawowej przy ul. Tuszyńskiej, gdzie pili alkohol. Anika nie brała udziału w tym pijaństwie. Około godziny 17 poszli do jej mieszkania. Rodziców nie było w domu, wypili kolejne butelki wódki. Około godziny 20 koledzy opuścili jej mieszkanie, a dziewczyna odprowadziła ich na przystanek tramwajowy. Gdy wracała, zauważyła znajomy samochód, syrenkę, którym jechali jej koledzy z Górniaka. Była 20.30.